Była mieszkanka Buczy: Czekam na listę zabitych. Oby nie było tam nazwisk, które znam
- Od początku rosyjskiej okupacji w Buczy starałam się nie opuszczać mieszkania. Przez okno widziałam zniszczone budynki i samochody ze śladami po strzałach. Sąsiad mówił mi - na ulicy leżą ciała cywilów. Bałam się pójść i je zobaczyć. Udało mi się uciec, choć Rosjanie zapewniali, że będą strzelać do każdego samochodu, który spróbuje opuścić miasto. Oglądam wiadomości i czuję ból. Nie wiem, jak mam kiedykolwiek wrócić do domu. Teraz czekam na listę zabitych. Oby nie było na niej nazwisk, które znam - mówi w rozmowie z Interią Myroslava Romanenko, która kilka tygodni temu uciekła z Buczy.

Bucza to rodzinne miasto Myroslavy Romanenko. Zanim udało jej się uciec, przez siedem dni żyła pod rosyjską okupacją.
"Będą strzelać do każdego samochodu opuszczającego Buczę"
- Miasto wyglądało dokładnie tak, jak wygląda na zdjęciach pokazywanych teraz. Sytuacja była bardzo trudna. Nie mieliśmy zasięgu w telefonach, a po pewnym czasie całkowicie odcięto nam prąd. Nie miałam więc pojęcia, co się dzieje dalej, niż sięgał mój wzrok. Starałam się nie opuszczać domu - mówi kobieta w rozmowie z Interią.
Przez okno widziała zniszczone domy i spalone samochody. - Rosjanie strzelali w budynki, w których mieszkali cywile. Nasz blok również ucierpiał, wybuchł pożar i musieliśmy go sami gasić. Sąsiad mówił mi, że kilka ulic od naszej widział ciała cywilów. Nie poszłam tam, za bardzo się bałam - opowiada Myroslava.
Pewnego dnia postanowiła zanieść jedzenie do pobliskiego szpitala. - Akurat pojawili się w nim Rosjanie. Powiedzieli, że będą strzelać do każdego samochodu, który spróbuje opuścić Buczę - relacjonuje.
Biała flaga, napis "dzieci"
Później usłyszała o "zielonym korytarzu", który miał umożliwić wyjazd z miasta cywilom. - Nie wiedzieliśmy, czy jest to bezpieczne, czy w ogóle przeżyjemy. Bardzo chciałam zabrać mamę i uciec. Jedna z moich znajomych zostawiła w mieście samochód. Na szczęście był sprawny, więc razem z mamą, sąsiadem i 90-letnią kobietą ruszyliśmy w drogę. To był 11 marca - opowiada Mirosława.

- Widzieliśmy ogromne zniszczenia. Część spalonych samochodów miała przyczepione białe flagi, a na drzwiach napis "dzieci". Starałam się nie patrzeć i nie szukać wzrokiem martwych ciał, ale jestem przekonana, że tam były - wspomina kobieta.
I dodaje: - To był najbardziej traumatyczny czas w moim życiu.
"Nie wiem, czy wszyscy przeżyli"
Myroslava mieszka z mamą we Wrocławiu. Są bezpieczne. - Nie potrafię mówić o masakrze w Buczy. Patrzę na zdjęcia i widzę martwe ciała w miejscach, w których dorastałam. Czuję ból. Bardzo chcę wrócić do domu, ale nie wiem, czy kiedykolwiek będzie to możliwe. Czy dam radę codziennie patrzeć na miasto, w którym doszło do takiej masakry - mówi kobieta.
Przyznaje, że od momentu wyzwolenia miasta z rosyjskiej okupacji wciąż nie ma kontaktu z kilkoma osobami, które zostały w Buczy.
- Nie wiem, czy przeżyli. Czekam na listę wszystkich zabitych. Oby nie było na niej nazwisk, które znam - podsumowuje Mirosława.