Błędy w funkcjonowaniu systemu pojawiają się od początku liczenia głosów. Z tego powodu kilkakrotnie trzeba było przerywać pracę w poszczególnych obwodach wyborczych. Jako oficjalny powód podawano problemy z wydrukiem protokołów. W niektórych komisjach podjęto decyzję o ręcznym liczeniu. Sprawa budzi duże oburzenie opinii publicznej. Najwyższa Izba Kontroli ogłosiła wczoraj, że w najbliższym czasie zbada, jak PKW wydawała pieniądze na obsługę informatyczną wyborów. System informatyczny PKW obsługuje firma Nabino z Łodzi. Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła przetarg na system w lipcu, został on rozstrzygnięty w sierpniu. To oznacza, że zwycięzca miał tylko trzy miesiące na przygotowanie programu, który był używany podczas wyborów. Terminy i specyfikacja sprawiły, że do przetargu na wykonanie oprogramowania dla PKW, zgłosiła się tylko jedna firma. Nabino za wykonanie zlecenia otrzymało 429 tysięcy złotych. PKW - decydując się na tę firmę - dysponowała pozytywnym audytem wewnętrznym. - Okazało się, że - co tu dużo mówić - wszelkie kroki z zakresu pieczołowitej dbałości o wyłonienie najlepszego oferenta spaliły na panewce, bo ten oferent był jeden jedyny i wszelkie kroki w zakresie pieczołowitości sprawdzenia oferowanego towaru też okazały się nie najskuteczniejsze, bo pozytywna opinia audytora okazała się też opinią nie do końca prawdziwą, sprawdzoną - przyznaje teraz sędzia Stanisław Zabłocki z PKW,