Z czego wynikał dług? Po tym jak jedna z ofiar przestała pełnić funkcję kościelnej, nie mogła zajmować dalej darmowego mieszkania. Parafia domagała się zaległego czynszu za okres kilku lat, kiedy rodzina mieszkała w budynku parafii. Jak dowiedzieli się reporterzy Interii, już po rozwiązaniu umowy z parafią radca prawny dwukrotnie zaproponował rodzinie mieszkania zastępcze - najpierw w Katowicach, później w Sosnowcu. Na tę propozycję jednak państwo D. nie przystali ze względu na trudną sytuację materialną. Zaproponowane przez parafię mieszkania były czynszowe. Proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Katowicach ksiądz Adam Malina potwierdził, że rodzinie D. proponowano ugodę, ale nie chciał komentować okoliczności wybuchu, podkreślając, że toczy się w tej sprawie śledztwo. To dwa aspekty wielowątkowej sprawy konfliktu między parafią a państwem D., trwającego co najmniej od kilku lat. Jak ustaliła Interia, rodzina D. była "normalna i spokojna", nie patologiczna, niesprawiająca większych problemów. Wynika to z relacji zarówno proboszcza, jak i sąsiadów. Ksiądz Malina dopatruje się zarzewia konfliktu w "różnych wizjach postrzegania roli kościelnej". Więcej o sprawie wybuchu w Katowicach niebawem w reportażu Justyny Kaczmarczyk i Dawida Serafina w Interii. Wybuch w Katowicach. List pożegnalny Przypomnijmy, że do wybuchu - najprawdopodobniej gazu - doszło w piątek 27 stycznia ok. 8:30 rano w Katowicach-Szopienicach. Początkowo wydawało się, że siedem osób, które przebywały w probostwie parafii ewangelicko-augsburskiej w chwili eksplozji, wyszły z katastrofy cało, niektóre z obrażeniami niezagrażającymi życiu. Potem okazało się, że mieszkały tam jeszcze dwie osoby: matka i córka, ich ciała odnaleziono w gruzowisku po południu. Mąż jednej z tych kobiet został przewieziony do szpitala. W środę śledczym udało się przesłuchać w charakterze świadka rannego w wybuchu mężczyznę - jednego z członków skonfliktowanej z parafią rodziny, która przed tragedią miała wysłać list wskazujący, że wybuch nie był wypadkiem, ale rozszerzonym samobójstwem. "Jeśli ktoś się zastanawia, jak doszło do tej tragedii w Katowicach-Szopienicach to oto kilka słów wyjaśnienia" - tak zaczyna się list, który wpłynął do redakcji "Interwencji" trzy dni po wybuchu. "Tabletki nasenne pozwolą nam odejść skutecznie i po cichu. Z cmentarza komunalnego ksiądz nas nie wyrzuci. Z Cmentarza Komunalnego nawet ksiądz nas nie wyrzuci. Jedynym naszym życzeniem jest to, żeby podczas naszego pochówku nie było żadnego klechy. Żaden klecha już na nas nie zarobi, czy to na naszym życiu czy śmierci" - czytamy. Przyczyną konfliktu rodziny D. z proboszczem parafii miały być zaległości w czynszu. Rodzina D. twierdziła również, że miasto i proboszcz utrudniają im otrzymanie mieszkania socjalnego. Jak wcześniej informował reporter Polsat News Michał Mitoraj, rodzina D. kilkukrotnie starała się o przyznanie mieszkania socjalnego. Wnioski były jednak odrzucane przez urzędników, ponieważ rodzina przekraczała górne kryterium dochodowe na jednego członka rodziny. Dodała, że rodzina "ponad dwukrotnie" przekraczała kryterium powierzchniowe, które zostało określone na 8 metrów kwadratowych na osobę.