Do tragedii doszło w piątek po południu, krótko po powrocie podopiecznych domu dziecka ze szkoły. Gdy Piotrek zaczął się dusić, opiekunowie próbowali udrożnić drogi oddechowe i wezwali pomoc medyczną. Po przyjeździe na miejsce ekipy pogotowia lekarz stwierdził zgon chłopca. Zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Północ Michał Łukasik powiedział w poniedziałek PAP, że śledztwo będzie prowadzone pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci Piotrka oraz narażenia go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jak wyjaśnił prokurator, postępowanie ma doprowadzić zarówno do ustalenia przyczyny zgonu, jak i wyjaśnienia, czy nie doszło do nieprawidłowości w zakresie opieki. "Oczywiście nie przesądzamy, że w tym wypadku była jakakolwiek zła opieka nad dzieckiem, to są po prostu wstępne założenia" - zaznaczył Łukasik. Prokuratura zleciła już wykonanie sekcji zwłok, powinna być przeprowadzona w najbliższych dniach. W mediach pojawiały się informacje, że Piotrek zmarł na skutek zadławienia się klockiem. Tak mówili krótko po tragedii opiekun oraz 12-letni brat Piotrka, który bawił się razem z nim i z trzecim bratem - czterolatkiem. "Oględziny zewnętrzne zwłok nie potwierdziły na chwilę obecną tej okoliczności, co nie znaczy, że nie była to przyczyna zgonu - klocek mógł się znaleźć np. w tchawicy i bez przeprowadzenia sekcji zwłok nie był możliwy do ujawnienia" - wyjaśnił prok. Łukasik. Prokuratura będzie przesłuchiwała świadków, m.in. opiekunów i brata Piotrka. Po sekcji zwłok będzie znana przyczyna zgonu. Od jej wyników będą zależały dalsze czynności w śledztwie.