Pożar hostelu w Pszowie, dramatyczna relacja świadka. "Uciekli na dach"
- Mąż z żoną uciekli na dach. Zabrali ze sobą psa. Dzięki temu przeżyli - relacjonował pan Bronisław, świadek tragicznego pożaru hostelu w Pszowie. Jak podkreślał "ogień był straszny". Jedna z hipotez wskazuje, że pożar mógł wybuchnąć po tym, jak ktoś zapomniał o smażącym się jedzeniu. W zdarzeniu zginęło pięć osób.

Do pożaru hostelu w Pszowie doszło w niedzielne popołudnie. Z budynku udało się ewakuować 12 osób, jednak pięć innych straciło życie.
Zdaniem nadbryg. Wojciecha Kruczka, komendanta głównego PSP, osoby, które zginęły w pożarze, najprawdopodobniej nie zdążyły się ewakuować.
W hostelu mieszkali pracownicy budowlani z Polski i Ukrainy. Dziennikarze "Faktu" dotarli do świadka zdarzenia, który opowiedział o tragedii.
Pożar hostelu w Pszowie. Świadek zdarzenia relacjonuje: Małżeństwo uciekło na dach
W rozmowie z gazetą, mieszkający w pobliżu miejsca zdarzenia pan Bronisław, przekazał, że ogień jako pierwsza zauważyła dziewczyna, która jeździła konno w okolicy.
- Straszny był ten ogień. My się nie baliśmy, że do nas dojdzie, ale tragedia straszna. Szkoda ludzi - mówił mężczyzna.
W rozmowie z "Faktem" relacjonował również, wśród uratowanych osób jest małżeństwo. - Mąż z żoną uciekli na dach. Zabrali ze sobą psa. Dzięki temu przeżyli. Strażacy ściągnęli ich z tego dachu - podkreślił pan Bronisław, który z płonącego budynku uratował kota.
Pszów. W pożarze hostelu zginęło pięć osób. Pierwsze hipotezy
Podczas konferencji prasowej, zorganizowanej w niedzielę wieczorem, wojewoda śląski Marek Wójcik przekazał, że budynek, w którym wybuchł pożar, nie był zarejestrowany jako hostel.
- Charakter działalności, którą prowadził właściciel budynku będzie wyjaśniany w ramach śledztwa - zapowiedział.
Nadbryg. Wojciech Kruczek podkreślał, że obecnie jest zbyt wcześnie, aby mówić o przyczynach pożaru. Wykaże je dopiero śledztwo. Jednak jak przekazuje "Fakt", w okolicy pojawiają się już pewne hipotezy. - Jeden z mieszkańców w pomieszczeniu kuchennym podobno smażył sobie frytki i o nich zapomniał - mówili mieszkańcy Pszowa w rozmowie z gazetą.
W zdarzeniu poszkodowanych zostało dwóch policjantów - jednemu z nich pomocy udzielono na miejscu. Drugi z funkcjonariuszy trafił do szpitala, a jego stan - jak mówił na konferencji wojewoda śląski - określany był jako dobry.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!