W Krakowie odbyły się obchody ku czci św. Stanisława
W Krakowie odbyły się tradycyjne obchody ku czci św. Stanisława. Po procesji, która rano przeszła z Wawelu na Skałkę, odprawiona została polowa msza św., której przewodniczył nuncjusz apostolski w Polsce abp Józef Kowalczyk. Kazanie wygłosił biskup bielsko-żywiecki Tadeusz Rakoczy.
Początek niedzielnej uroczystości obwieścił głos dzwonu Zygmunta. W procesji, w której uczestniczyli przedstawiciele Episkopatu, niesiono relikwie najważniejszych polskich świętych: św. Stanisława i św. Wojciecha oraz świętych związanych z Archidiecezją Krakowską.
Mszę św. odprawiono na dziedzińcu klasztoru paulinów na Skałce, przy Ołtarzu Trzech Tysiącleci.
- To nie mur berliński, ale wiara Jana Pawła II i odwaga ludzi pracy przyniosła wolność Polsce i Europie. I o tym Europa winna pamiętać - powiedział przed rozpoczęciem mszy św. metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz. Jak przypomniał, tegoroczne obchody odbywają się 930 lat po śmierci "patrona ładu moralnego i nieustraszonego obrońcy praw człowieka św. Stanisława" oraz w 30. rocznicę pierwszej pielgrzymki do Polski Jana Pawła II. - Wiemy, jakie zdumiewające owoce ona przyniosła - uruchomiła proces przemian, który doprowadził nas do odzyskania suwerenności państwa polskiego - powiedział kard. Dziwisz.
Metropolita przypomniał także zasługi nuncjusza apostolskiego w Polsce abpa Józefa Kowalczyka, twórcy Konkordatu i reorganizacji struktur Kościoła w Polsce, który "służąc Kościołowi i rozmawiając urzędowo z woli przełożonych z ówczesnymi władzami, został w Polsce oskarżony przez ludzi nieodpowiedzialnych o współpracę ze znienawidzonym aparatem bezpieczeństwa
". - W imię elementarnej sprawiedliwości proszę, byśmy zwłaszcza w mediach nie krzyżowali niewinnych ludzi, kontynuując pogrobowe zwycięstwo komunizmu - zaapelował metropolita.
O potrzebie ładu moralnego, na przykładzie św. Stanisława i nauki Jana Pawła II, mówił także w kazaniu biskup bielsko-żywiecki Tadeusz Rakoczy. - Wiadomo, że świat dotknął kryzys ekonomiczny, piętrzą się problemy, ale największym problemem pozostaje sprawa ładu moralnego. Bez wartości duchowych nie można zbudować bezpiecznej przyszłości dla świata, dla Europy, dla naszej ojczyzny. Ład moralny jest w stanie ucywilizować chaos - mówił biskup.
BP Rakoczy podkreślił, że św. Stanisław oparł ład moralny i społeczny nie tylko na prawdzie i wolności, ale i sprawiedliwości. - Kościół nie może milczeć, widząc, że kosztami transformacji ustrojowej obciąża się wciąż najuboższe warstwy społeczeństwa. Trzeba tak dzielić wypracowane dobra, żeby wystarczyło dla wszystkich. Nie może być tak, że jedni się bogacą, a drudzy przymierają głodem - powiedział. Zaapelował także, by "otoczyć troską życie od poczęcia do śmierci".
We mszy św. na Skałce - według szacunków policji - uczestniczyło ok. 20 tys. wiernych. Oprócz przedstawicieli Episkopatu obecni byli m.in. minister obrony narodowej Bogdan Klich, parlamentarzyści, przedstawiciele władz Krakowa, instytucji naukowych, samorządowcy.
Po procesji darów uformowana procesja wróciła z powrotem do Katedry Wawelskiej.
Skałka to wzgórze obok Wawelu, na którym stoi barokowy kościół pod wezwaniem św. Michała Archanioła i św. Stanisława oraz zabudowania klasztorne oo. Paulinów. Według legendy, na Skałce w 1079 roku zginął z rąk króla Bolesława Śmiałego biskup krakowski Stanisław Szczepanowski. Przyczyną był zatarg z królem Bolesławem Śmiałym. Zdaniem Galla Anonima, św. Stanisław zginął "za zdradę". Jego szczątki spoczywają w Katedrze Wawelskiej.
Kult św. Stanisława rozpoczął się tuż po jego śmierci. W 1253 roku papież Innocenty IV kanonizował go na świętego. Rok później, 8 maja, po raz pierwszy odbyły się w Krakowie uroczystości ku czci św. Stanisława.
Dały one początek tradycji dwóch procesji: majowej oraz związanej z koronacjami polskich królów. Do ceremoniału koronacyjnego należała bowiem pielgrzymka pokutna z Wawelu na Skałkę. Królowie odbywali ją pieszo w przeddzień koronacji. Majowe procesje św. Stanisława mocno wpisały się w tradycje Krakowa i świadomość mieszkańców miasta. Odbywały się nawet podczas zaborów i w czasach stalinowskich.
INTERIA.PL/PAP