Kardynał niezwykle ostro krytykowany za swe nieprzejednane w wielu kwestiach doktrynalnych stanowisko stał się w krótkim czasie uwielbianym przez tłumy wiernych papieżem, podziwianym za delikatność, subtelność myśli, przenikliwą inteligencję i bijące od niego ciepło. Choć, co naturalne, uważany jest za kontynuatora Jana Pawła II, wręcz - jak twierdzą niektórzy - przez niego "namaszczonego", jest przecież całkowitym przeciwieństwem swego poprzednika, przede wszystkim z racji tego, że papieżem został w wieku 78 lat, podczas kardynał Wojtyła miał w 1978 roku o 20 lat mniej. jest znacznie mniej spontaniczny, a nieśmiałość ukrywa za ujmującym uśmiechem. Nie stosuje wielkich, wymownych gestów, nie dokonuje rzeczy niemożliwych, jak to miał w zwyczaju Jan Paweł II, nie zamierza być obieżyświatem. Podróżował wiele po świecie jako kardynał, prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Odwiedził Inków, chodził po wysokich Andach, przemierzył Ziemię Świętą, kilka razy był w Polsce. Obca, charakterologicznie, jest mu swoista nuta szaleństwa, drzemiąca w duszy polskiego papieża, która nakłaniała go na przykład do potajemnych ucieczek z Watykanu, incognito, na narty w góry. W Benedykcie XVI pozostało wiele z tego, co komentatorzy określają jaką zdumienie sytuacją, w jakiej się znalazł jako biskup Rzymu. Przypomina się, że w głębi ducha nigdy nie był "człowiekiem kościelnej hierarchii". Od splendorów zawsze wolał spokój, skromne życie, grę na fortepianie, spacery po Rzymie i obiady w zwyczajnej bawarskiej restauracji niedaleko Placu świętego Piotra. Swoją wizję kierowania Kościołem przedstawił w przemówieniu, wygłoszonym tuż po wyborze: "Mój prawdziwy program rządzenia polega na tym, aby nie realizować mojej woli i moich idei, lecz wsłuchiwać się w cały Kościół, w słowa i wolę Pana i pozwolić mu się prowadzić, aby to on prowadził Kościół w tej godzinie naszej historii". Dotychczasowy dorobek jego dwuletniego pontyfikatu to encyklika "Deus caritas est", uważana za piękny hymn na cześć miłości, ukazująca się w poniedziałek książka "Jezus z Nazaretu", pięć podróży zagranicznych - dwie do ojczystych Niemiec, do Polski, Hiszpanii i Turcji, a także zapoczątkowana, na razie bardzo powolna reforma Kurii Rzymskiej. Drugi rok jego pontyfikatu naznaczył także na jakiś czas głośny papieski wykład z Ratyzbony z września ubiegłego roku, w którym znalazły się słowa o islamie, świętej wojnie i o tym, jak wiele zła wyrządził miecz Mahometa. Wypowiedź ta wywołała serię gwałtownych protestów w świecie islamskim oraz poważny kryzys, zażegnany dopiero po serii spotkań z przedstawicielami wspólnot muzułmańskich i zapewnieniach ze strony papieża, że nie chciał obrazić wyznawców islamu. Do tego zwięzłego podsumowania można dodać dorobek bardzo wymierny, bo świadczący o ogromnym, choć nieco mniejszym niż w pierwszym roku pontyfikatu, zainteresowaniu wiernych osobą nowego papieża. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy na spotkania z nim i msze papieskie przybyło do Rzymu ogółem ponad 3 miliony 300 tysięcy osób. O swych planach na przyszłość papież mówi niechętnie, bo jak przyznał w swej książce: "Nie wiem, jak długo jeszcze będą mi dane czas i siły". Jego intencje są jednak oczywiste. Papież pragnie doprowadzić do normalizacji stosunków Watykanu z Chinami oraz poprawy relacji z Patriarchatem Moskiewskim i z samym Aleksym II. Podejmuje także wyraźne starania na rzecz porozumienia z lefebrystami, co spośród tych trzech zasadniczych celów wydaje się najbardziej realne do zrealizowania. Wiadomo, że planu, do którego od dawna się przygotowywał, nie zrealizuje: planował po przejściu na emeryturę i zakończeniu pracy w Kongregacji Nauki Wiary powrócić do rodzinnej Bawarii i zamieszkać w swoim własnym domu, który kupił przed wieloma laty.