O wielkości świadczą wrogowie
Jan Paweł II miał wielu wrogów i nie myślę tu tylko o komunizmie, ale też o wielkiej niezgodzie na teologię, którą głosił. Wielu nie było przygotowanych na wprowadzone przez niego zmiany - mówi augustianin, o. Wiesław Dawidowski.
Tomasz Skory: Pontyfikat Jana Pawła II uznawany jest często za bardzo istotny, wręcz przełomowy dla Kościoła. Rzadko się jednak zdarza, żeby przełomów dokonywano bez oporów, także tych ideologicznych, teologicznych. Czy Jan Paweł II miał swoich przeciwników ideowych?
Wiesław Dawidowski: Ktoś powiedział, że wielkość człowieka poznaje się po tym, czy i jakich ma wrogów. Jeżeli ma wielu dobrych wrogów, to jest człowiekiem niewątpliwie wielkim. Jan Paweł II miał wielu wrogów i nie myślę tu tylko o komunizmie, ale też o wielkiej niezgodzie na teologię, którą głosił. Natychmiast narzucają się nazwiska kilku osób, które nie zgadzały się z ogólną linią doktrynalną i sposobem prowadzenia Kościoła przez Jana Pawła II. To są tacy teologowie jak bardzo dobrze znany Hans Kueng, dysydent w łonie Kościoła rzymskokatolickiego. Jest to dosyć trudna sytuacja. Kiedy Jan Paweł II został powołany na Stolicę Piotrową, Kościół katolicki w świecie przeżywał bardzo głęboki kryzys - własnej tożsamości, godności, własnego miejsca w świecie. To, co udało się Janowi Pawłowi II, to pokazać papiestwo jako nośnik katolicyzmu w świecie. Na to wielu ludzi nie było przygotowanych.
O co poszło w tych ideologicznych sporach?
Każdy spór ma inne podłoże. Spór o teologię wyzwolenia to był spór z teologami Ameryki Łacińskiej.
Oni wspierali rewolucję jako sposób rozwiązywania sporów.
Tak. Oni hołdowali doktrynie marksistowskiej, a na to Jan Paweł II nie mógł przystać. Podobnie jak nie mógł przystać na to, że jego Ewangelia dobroci, przebaczenia, która opiera się na głoszeniu praw człowieka bez odwoływania się do przemocy, miałaby sięgać po karabin jako narzędzie wprowadzania pokoju społecznego. Dlatego w pewnym momencie bardzo radykalnie zostały potępione poglądy Leonardo Boffa, Gustavo Gutierreza - wszystkich wielkich rewolucjonistów z Nikaragui. Oni głosili Ewangelię Chrystusa i wyzwolenie człowieka przy pomocy przemocy.
Czyli doczesne wyzwolenie. A Szwajcar Hans Kueng?
Hans Kueng to jest osobna historia. On był przede wszystkim bardzo rozczarowany pontyfikatem Pawła VI. Liczył, że nowy pontyfikat przyniesie zmiany. Myślę, że on nosił w sobie takie głębokie rozczarowanie, że zmiany Soboru Watykańskiego II nie skierowały Kościoła na drogę protestancką, a na drogę zachowania własnej tożsamości. Także drogę centralizacji władzy papieskiej, różnych dykasterii rzymskich. Na to Hans Kueng nie mógł się zgodzić. Poza tym podważał on bardzo ważny dogmat wiary, a mianowicie dogmat wiary w nieomylność papieża w sprawach wiary i moralności, który naucza jako pasterz Kościoła, odwołując się do swojego autorytetu. Hans Kueng kontestował ten dogmat w sposób trochę zagrażający jedności Kościoła. Myślę, że nie został źle potraktowany przez Jana Pawła II.
Co spotyka przeciwników papieża?
Zapytałbym, co spotyka przeciwników doktryny katolickiej w ogóle. Jeżeli są oni wychowani w Kościele katolickim i mają od Kościoła katolickiego misję nauczania doktryny wiary i moralności w jego imieniu, to jest to droga pewnych upomnień, dialogu, wezwania do rozmowy.
Aż do odebrania prawa do nauczania w imieniu Kościoła?
W ostateczności. Opowiem historię, której byłem świadkiem w Stanach Zjednoczonych. Gdy podróżowałem pociągiem z Waszyngtonu do Nowego Jorku, poznałem protestanckiego pastora. Komentowaliśmy fakt, że Hans Kueng odrzucił zaproszenie na rozmowę do Kongregacji Doktryny Wiary, gdzie miał spotkać się z przedstawicielem papieża, kardynałem Ratzingerem. Wtedy ten protestancki pastor mówi do mnie: "Wiesz, nawet jeżeli szef cię wzywa - kimkolwiek by był - to jednak musisz pojechać." To chyba też w jakiś sposób pokazuje tragedię ludzi, którzy stali w obliczu papieża, posiadającego tak wielki autorytet.
Dziękuję za rozmowę.