Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazetCharles Duhigg zagłębił się w to, jak się komunikujemyAmerykański dziennikarz zdradził w "The Guardian", kim są "superkomunikatorzy" i w jaki sposób osiągają mistrzostwo w sztuce konwersacji Kłopot ze sztuką konwersacji polega na założeniu, że jesteśmy w niej biegli. I czasami tak rzeczywiście jest. Np. gdy przyjaciel prosi o radę, bez kłopotu dodajemy mu otuchy. Często jednak błądzimy, a przykładów nie brakuje. Któż z nas nie był świadkiem mniejszych lub większych awantur przy świątecznym stole? Kiedy amerykański dziennikarz Charles Duhigg miał zarządzać projektem w "New York Timesie", nie bez zaskoczenia odkrył, że ma trudności z nawiązaniem kontaktu z członkami zespołu. Jako reporter codziennie rozmawiał z ludźmi, a więc zawodowo zajmował się komunikacją - a jednak przy realizacji nowego zadania ciągle dochodziło do konfliktów. Siła komunikacji, czyli jak czuć się naprawdę zrozumianym Nie powinno nas to dziwić. W końcu ludzie często się kłócą. Ale dla Duhigga, autora wielu książek, w tym m.in. "Siła nawyku. Dlaczego robimy to, co robimy i jak można to zmienić w życiu i biznesie" oraz "Mądrzej, szybciej, lepiej. Sekret efektywności", które zgłębiają naukę i psychologię codziennych zachowań, wszelkie społeczne niedoskonałości są niczym magnes. Kiedy dziennikarz przyglądał się konfliktom - najpierw w pracy, potem w domu, gdy żona okazywała brak zrozumienia jego relacjom - zaczął się zastanawiać, gdzie popełnia błąd.- To naprawdę bolesne, gdy myślimy, że jesteśmy dobrzy w sztuce konwersacji, a potem okazuje się, że dochodzi do konfliktu w sytuacji kryzysowej lub podczas omawiania czegoś kontrowersyjnego - podkreśla Duhigg. Dziennikarzowi w trakcie prac nad książką zależało na usprawnieniu własnej komunikacji, ale także na zrozumieniu, dlaczego niektórzy mają naturalną i godną pozazdroszczenia łatwość w prowadzeniu konwersacji. Każdy zna taką osobę. To ludzie, którzy wpływają na poprawę nastroju innych, łagodzą spory lub są zdolni do przekonania nas do ich zdania, nawet jeśli początkowo nie byliśmy skłonni do zmiany stanowiska. Mają niezwykłą zdolność przyciągania i po prostu chce się z nimi spędzać czas. Są doskonałymi towarzyszami podróży i gośćmi na przyjęciach - można ich bez obaw o sprowokowanie awantury posadzić między zwolennikiem brexitu a euroentuzjastą. W nauce mówi się o nich jako o osobach "o wysokiej centralności" lub "głównych dostawach informacji". Duhigg nazywa ich "superkomunikatorami". Rozmawiam, więc jestem Satysfakcjonująca rozmowa i związane z nią dobre samopoczucie są istotną częścią bycia człowiekiem. Jako istoty społeczne pragniemy nawiązywania nowych relacji. Od naszej zdolności do wymiany myśli i uczuć z innymi zależą całe społeczności. - To supermoc. Wyróżnia nas to jako gatunek - mówi Duhigg. Francuski filozof Michel de Montaigne opisał rozmowę jako "najbardziej rozkoszną czynność w naszym życiu". Amerykańska pisarka Ursula K. Le Guin w eseju "Telling is Listening" porównała ją do wchodzenia w rytm. "Różnice w rytmie prowadzą do niepowodzeń w zrozumieniu" - napisała, a neuronaukowcy pokazują, że to odczucie jest całkiem dosłowne. Pozytywne interakcje skutkują synchronizacją fal mózgowych. Oddech, tętno, rozszerzenie źrenic - wszystko to zaczyna się do siebie dopasowywać. To właśnie leży u podstaw potężnego uczucia, gdy czujemy, że coś "zaskoczyło". Żyjemy w złotym wieku konwersacji. Istnieją niezliczone sposoby komunikowania się z innymi w dowolnym czasie i miejscu. Umiejętność swobodnego poruszania się w tym gąszczu możliwości stała się kluczowa dla osiągnięcia sukcesu społecznego, zawodowego, a także w relacjach międzyludzkich. Codziennie mamy do czynienia z niezliczoną liczbą rozmów i dyskusji, spotkań, konwersacji w mediach społecznościowych, w pracy, czatów czy emoji, które często zastępują słowa. W tym gąszczu łatwo o przegapienie okazji do głębszej rozmowy. - I to jedna z tych rzeczy, która wyróżnia superkomunikatorów - wskazuje Duhigg. Dziennikarz dodaje, że takie osoby "szukają okazji, by pokazać komuś, że chcą się z nim skontaktować, podczas gdy inni ludzie mogą to po prostu przeoczyć". I jak przekonuje, komunikacja stała się bardziej skomplikowana niż kiedykolwiek, dlatego nigdy nie było tak ważne, by podchodzić do niej z większą uwagą niż obecnie. Jeszcze nie tak dawno temu większość z nas prowadziła znacznie skromniejsze życie, często nie oddalając się zbyt daleko od miejsca zamieszkania - nie mówiąc już o zdalnym łączeniu się z innymi osobami, także w innych strefach czasowych, dzięki takim aplikacjom jak Zoom. Dawniej początek rozmowy wiązał się z szeregiem "punktów do odhaczenia", ustalaniem sposobu jej prowadzenia oraz reagowaniem na niewerbalne sygnały drugiej osoby. Było to stosunkowo proste. Obecnie trzeba zmagać się z wieloma różnicami kulturowymi i językowymi. - Dziś możemy być na innym kontynencie, często widzimy daną osobę na ekranie po raz pierwszy w życiu. Ustalenie, w jaki sposób rozmawiać, jest znacznie ważniejsze, niż gdybyśmy urodzili się w sąsiednich miejscowościach - dodaje Duhigg. Na czym polega sekret superkomunikatorów? Napędzani postępem w dziedzinie danych, analityki i neuronauki jesteśmy w stanie coraz lepiej zrozumieć, co się dzieje, gdy mówimy. To właśnie w tym zbiorze badań zanurkował Duhigg. Poszukiwania zaprowadziły go do Dartmouth Social Neuroscience Lab, kierowanego przez prof. Thalię Wheatley. Przeprowadziła ona eksperymenty mające na celu "zajrzenie do głów" rozmawiających ludzi. W jednym z badań ochotnikom pokazano fragmenty filmów bez głosu i poproszono o podłożenie dialogów. W tym czasie monitorowano aktywność ich mózgów. Zgodnie z oczekiwaniami dyskusje spowodowały zwiększenie aktywności mózgu, ale w niektórych grupach efekt był szczególnie wyraźny i prowadził do silniejszego poczucia wzajemnego zrozumienia. We wszystkich grupach znalazły się osoby o szczególnych zdolnościach do konwersacji, a więc ludzie, których Duhigg nazywa "superkomunikatorami". Co ciekawe, niekoniecznie byli to oczywiści "liderzy", ale ludzie, którzy w codziennym życiu mieli bardziej rozbudowane sieci społeczne. Co więc robili? Mniej mówili, powtarzali pomysły innych, przyznawali się do błędów i byli autoironiczni. Zadawali wiele pytań - około 10-20 razy więcej niż inni. Jeśli kiedykolwiek byliście na nieudanej randce, z pewnością wiecie, jakie znaczenie mają te cechy (lub ich brak). Ale jak wyjaśnia Duhigg, najważniejszą umiejętnością "superkomunikatorów" było stałe dostosowywanie sposobu komunikacji. Dopasowywali się do zmieniającego się nastroju - i pozwalali na podążanie w rozmowie wraz z dynamiką grupy. Dla Duhigga było to odkrywcze. Przypomniał sobie, że gdy kolega z pracy przyszedł do niego po wsparcie emocjonalne, a on odpowiedział praktycznymi radami, obaj byli sfrustrowani. Aby dopasować się do swojego rozmówcy, trzeba wiedzieć, jaki rodzaj rozmowy się prowadzi. Na szczęście, jak wyjaśnia Duhigg, większość z nich sprowadza się do trzech typów. Pierwszym jest "O co tak naprawdę chodzi?". To praktyczne rozmowy, których celem jest ustalenie faktów czy podjęcie konkretnych decyzji. Drugi typ to "Jak się czujemy" - obraca się wokół emocji, empatii i wsparcia. Z kolei rozmowy "Kim jesteśmy" odnoszą się do tożsamości. To również rozmowy o tym, co nas łączy i skąd pochodzimy. Według jednego z badań opublikowanych w czasopiśmie "Human Nature" stanowią one 70 proc. rozmów. Trzy typy rozmów: O co chodziJak się czujemyKim jesteśmy Zwykle jednak w trakcie konwersacji płynnie przechodzimy pomiędzy trzema typami rozmów i nie zawsze jest oczywiste, kiedy to się dzieje. - To zaskakująco proste do opisania, ale nie znaczy, że proste do wdrożenia - przekonuje amerykański dziennikarz. Satysfakcjonująca rozmowa podstawą sukcesu Wiele współczesnych problemów w komunikacji daje o sobie znać w świecie online. Duhigg pisze o pewnym eksperymencie mającym na celu zbliżenie zwolenników i przeciwników dostępu do broni w USA. Uczestników nauczono tzw. formuły aktywnego słuchania poprzez "zapętlanie w celu zrozumienia". Polega ona na zadawaniu pytań i powtarzaniu odpowiedzi, by sprawdzić, czy się je dobrze zrozumiało. Dzięki prowadzeniu rozmowy w ten sposób wyselekcjonowana grupa osób była w stanie szczerze dyskutować, bez niepotrzebnych emocji. - Potrafili rozmawiać twarzą w twarz, a potem przeszli do rozmowy online. Nie minęło 40 minut, gdy zaczęli się obrażać - opowiada Duhigg. Pomimo tego dziennikarz pozostaje optymistą. - Większość z nas założyła swój pierwszy adres e-mail 25 lat temu. Od tego czasu nie nauczyliśmy nowych zasad komunikacji - wskazuje. A teraz musimy dostosować się do subtelności nowych form kontaktu. Np. sarkazm może nie sprawdzać się w e-mailach, ale za to już w wiadomościach tekstowych można pozwolić sobie na nieco bardziej dosadny język niż podczas połączenia telefonicznego. - Gdy tylko przypomnimy sobie, że musimy przestrzegać różnych zasad dla poszczególnych kanałów komunikacji, wiele problemów zacznie znikać - dodaje dziennikarz. W miarę jak Duhigg odkrywał rodzaje i sposoby prowadzenia konwersacji, jego własne problemy zaczęły znikać. To było, jak mówi, odkrycie "klucza", który pozwolił na odblokowanie różnych interakcji. - Zaangażowałem się w sposoby komunikacji, nie myśląc tak naprawdę, czym może ona być lub jaka powinna być definicja sukcesu. Wydawało mi się, że celem powinno być przekonanie drugiej osoby, by się ze mną zgodziła - mówi. Teraz Duhigg ma jednak inne podejście. Wyjaśnia, że dobrą rozmowę charakteryzuje zrozumienie argumentów drugiej strony. - Nawet jeśli się nie zgadzamy, to sama rozmowa może zakończyć się sukcesem - konkluduje. --- Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! --- Tekst przetłumaczony z "The Guardian" - www.theguardian.com Autor: Will Coldwell Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji ---