Jerzy Materna opowiedział o swojej rodzinnej tragedii na antenie radia RMF FM. Tłumaczył, że nie przyjął szczepionki, bo "za mało wiedział". - Mieliśmy dużo wątpliwości. Myślałem, że to wszystko łatwo przejdzie. Jeżeli chodzi o szczepionki, było to za mało przekonujące. Na początku mówiono, że szczepionka ochroni przed wszystkim - mówił.Zobacz też: Koronawirus w Polsce dzisiaj. Nowe przypadki zakażeń. Waldemar Kraska podał dane z 2 grudniaZdanie na temat szczepień zmienił dopiero po konsultacjach z ekspertami. - Jeżeli zostanę zakażony drugi raz, wiem, że czegoś takiego bym nie przeżył - mówił. Zaapelował do osób niezaszczepionych, by te rozważyły przyjęcie preparatu. Osiem dni pod respiratorem W środę Materna opowiadał o przejściu COVID-19 na antenie Polsat News. Polityk trafił do szpitala tymczasowego w Zielonej Górze 12 marca. Trzy dni później został tam podłączony do respiratora. Miał zapalenie płuc.- Po ośmiu dniach pod respiratorem miałem dwa razy tomograf. Następnie tlenoterapia, czyli usypianie przez ponad 30 godzin, masakrycznie bolesne - mówił. Poseł PiS powiedział, że cztery dni po nim do szpitala trafiła jego żona. - Relacjonowała dzieciom, że stan mojego zdrowia był beznadziejny. To praktycznie cud. Poprosiła pana Boga, żebym to ja przeżył. Życie za śmierć - powiedział. Żona polityka zmarła 4 kwietnia.- Mieliśmy pewne uwagi i wątpliwości co do szczepień. Dzisiaj ich już nie mam - powiedział poseł PiS, który po upływie sześciu miesięcy od zakażenia zaszczepił się dwoma dawkami.- Jestem przykładem i chcę żeby ludzie to przemyśleli. Ja też jestem zwolennikiem tego, żebyśmy się nie zamykali, ale żebyśmy byli bardziej odpowiedzialni za siebie. Lepiej się zaszczepić, niż przeżyć to, co ja. Najgorszemu wrogowi nie życzę tego, co było - podsumował.