Pił, ale nie połykał
Przed sądem w Bydgoszczy toczy się proces byłego posła Grzegorza Gruszki, który podczas Barbórki 2004 urządził sobie pijacki rajd po ulicach miasta. Jeśli były poseł uniknie kary, to będzie to zasługa Jana Szopińskiego, wicemarszałka województwa - pisze "Gazeta Wyborcza".
Szopiński przyjaźni się z Gruszką ponad 10 lat. Panowie działali razem w SLD i bawili na niezliczonej ilości bankietów. W środę los zaprowadził ich na sądową salę, gdzie Szopiński składał zeznania. Były poseł oskarżony jest o jazdę samochodem po pijaku i awanturowanie się z chcącymi go zatrzymać policjantami - czytamy w gazecie.
Do tej pory szczegóły Barbórki 2004, która odbyła się w myślęcińskiej restauracji Pałac, opowiedziało przed sądem kilkunastu świadków. Kelnerki, policjanci, biesiadnicy zeznawali zgodnie: - Gruszka pił podczas imprezy nie tylko piwo, ale i "jogobelkę", czyli wódkę zmieszaną z musztardą. Śpiewał, brał udział w konkursach, a wychodził tak pijany, że wspierał się o ściany.
Sam Gruszka - relacjonuje "GW" - twierdzi, że owszem, chwiał się troszeczkę, ale to z powodu choroby, a nie pijaństwa. Wypełniony piwem kufel podnosił nawet do góry, przytykał do ust, ale płynem tylko płukał gardło. Podobnie "jogobelką" - przepłukał i wypluł do drugiego kubka. Nie łyknął nawet kropli.
Szopiński w stu procentach potwierdził swoimi wczorajszymi zeznaniami wersję oskarżonego Gruszki. Przekonywał sędzię Elizę Nowak: - Poseł był znany w układzie koleżeńskim, że udaje, że pije. Tak markował. Podnosił kufel do ust, ale nie pił. Podczas Barbórki też taki gest wykonywał. Ale czy konsumował piwo, to mi trudno powiedzieć - opisuje "GW".
Jak dodaje gazeta, opowiedział przed sądem także o własnych doświadczeniach z alkoholem: - Mi też się zdarza, że markuję picie. Na przykładach przy niektórych toastach. Nie można wypić, ale nie wypada też odmówić. Wtedy podnoszę kieliszek, ale nie piję.