Spekulacje o powrocie Aleksandra Kwaśniewskiego do polityki pojawiły się po odejściu z SLD Marka Siwca, europosła i wieloletniego współpracownika byłego prezydenta. Po spotkaniu z Siwcem przewodniczący Ruchu Palikota Janusz Palikot poinformował, że obaj chcą rozmawiać z Kwaśniewskim o ewentualnym budowaniu ugrupowania, które miałoby szansę na zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Powiedział wówczas, że według niego formację taką można by budować z Kwaśniewskim, Siwcem i być może "wieloma jeszcze innymi ludźmi, którzy byli lub wciąż są w SLD, a którzy nie zgadzają się z linią, którą przybrał (szef Sojuszu) Leszek Miller". O zbliżeniu Ruchu Palikota i Sojuszu mówiło się m. in. z okazji wspólnej inicjatywy tych partii "Razem dla Europy, przeciw faszyzmowi". Dzisiejsza "Gazeta Wyborcza" stwierdza, że namówienie Kwaśniewskiego, by wrócił do czynnej polityki, "dla skłóconych partii lewicy może nie być łatwe". "Przeszkodą może być także to, że pobiera wysoką pensję od firmy Jana Kulczyka" - czytamy w "GW". Według informacji podanych przez "Wyborczą" Kwaśniewski zasiada w radzie doradców Kulczyk Investments. Jak szacuje "GW", członkom tego typu rad wypłaca się pensje rzędu 200 tys. dolarów rocznie. "W przypadku Kwaśniewskiego problem polega na tym, że rząd jego macierzystej partii bardzo sprzyjał Kulczykowi" - twierdzi gazeta. Zdaniem gazety byłby to problem dla wizerunku Kwaśniewskiego, a także stawiałoby pod znakiem zapytania jego bezstronność, "gdyby miał wpływ na decyzje, od których zależy pomyślność interesów Kulczyka". Więcej w "Gazecie Wyborczej".