Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Grzebanie w DNA

Owcę Dolly, pierwszego ssaka, sklonowano w 1996 r., po czym zajęto się innymi gatunkami. Dziś naukowcy nie tylko klonują, ale też tworzą genetycznie ulepszone odmiany zwierząt.

/AFP

Sklonowano już krowę (1998 r.), mysz (1998 r.), kozę (1999 r.), małpę rezusa, świnię i bizona (2000 r.), a także kota (2002 r.) i psa (2005 r.). Udowodniono w praktyce, że takie operacje są możliwe. Trwają już też zaawansowane eksperymenty mające na celu wyhodowanie stworzeń będących żywymi fabrykami leków lub też odpornych na groźne choroby. Takie unikatowe egzemplarze "rozmnaża się" później za pomocą klonowania.

Przykładowo, argentyńscy naukowcy z Uniwersytetu Buenos Aires, kierowani przez dr Daniela Salamone, zmodyfikowali DNA krowy tak, aby jej mleko zawierało ludzki hormon wzrostu, po czym zmodyfikowaną krowę sklonowali. Jak obliczono, 15 takich zwierząt może wytworzyć hormony dla tysięcy dzieci z zaburzeniami wzrostu na całym świecie. Dzięki temu terapia ma stać się znacznie tańsza - dotychczasowa, z wykorzystaniem ludzkiego hormonu wzrostu, to ok. 30 tys. dolarów rocznie.

W maju 2006 r. chińskim naukowcom udało się sprawić, że dzięki manipulowaniu DNA powstała

krowa odporna na BSE,

chorobę szalonych krów. Zwierzę sklonowano. Cielę ze zmodyfikowanym kodem genetycznym urodziło się w ośrodku badawczym w prowincji Shandong we wschodnich Chinach. To spory sukces, bo choroba szalonych krów, czyli gąbczaste zwyrodnienie mózgu, może przenosić się na ludzi, wywołując śmiertelną chorobę Creutzfeldta-Jakoba.

W klonowaniu widzi się też szansę przetrwania gatunków zagrożonych wyginięciem, np. pandy. Myśli się nawet o odtworzeniu wymarłych gatunków, takich jak tygrys tasmański, czy mamut. Na razie są to tylko plany, jednak klonowanie dzikich zwierząt już przynosi efekty.

Półtora roku temu rozmnożyły się dzikie afrykańskie koty sklonowane przez naukowców z Centrum Badania Gatunków Zagrożonych Audubon w Nowym Orleanie. Amerykańscy eksperci zajmowali się dzikimi kotami afrykańskimi (Felis libyca) przez kilka lat. Pierwsze klony udało im się uzyskać w 2003 r. Ostatni miot z probówki zaowocował płodnymi osobnikami, które doczekały się potomstwa.

- Poprzez udoskonalanie procesu klonowania oraz rozmnażanie się sklonowanych zwierząt możemy ocalić geny tych osobników, które mogłyby nie mieć szansy reprodukcji w naturalnych warunkach. Ponadto możemy ocalić geny dziko żyjących gatunków - stwierdziła w wypowiedzi dla mediów dr Betsy Dresser, która kierowała zespołem naukowców z Centrum Audubon.

Koty z gatunku Felis libyca nie są jeszcze gatunkiem zagrożonym, stanowią więc idealny "organizm modelowy" do badań, który, według opinii naukowców, pomoże wkrótce uratować wiele gatunków dzikich zwierząt przed wyginięciem.

Można odnieść wrażenie, że dziś

wszędzie grzebie się w DNA,

że badania tego rodzaju prowadzone są w każdym laboratorium na świecie. Np. słynna owieczka Dolly ma bliskowschodnią następczynię. Na początku października 2006 r. dr Hamid Gourabie, dyrektor centrum badawczego Rouyan w Isfahanie, poinformował media, że jego naukowcy sklonowali owcę. Było to drugie podejście irańskich genetyków do tego problemu. Pierwsza sklonowana owca, która urodziła się w lipcu ub. r., zdechła wkrótce po narodzinach. W obu przypadkach irańscy naukowcy odtwarzali metodologię zastosowaną przez Brytyjczyków do sklonowania Dolly.

Nic dziwnego jednak, że klonowanie tak się upowszechnia. Powstają wciąż przecież następne, coraz efektywniejsze i tańsze metody. W lipcu 2006 r. naukowcy z Duńskiego Instytutu Nauk Rolniczych w Tjele, pracujący pod kierunkiem dr Gabora Vajty, sklonowali świnię "ręcznie", jak sami to określili. Świnkę nazwano George, a opracowana przez Duńczyków nowa metoda okazała się prostsza i efektywniejsza od dotychczas stosowanych.

Według genetyków z Tjele, ich sposób klonowania zwierząt jest 2-3 razy wydajniejszy od dotychczas stosowanych procedur (21 proc. wydajności w stosunku do dotychczasowych 7 proc.), a do tego aż 10 razy tańszy.

Trwa wciąż dyskusja nad tym, na ile trzeba

kontrolować prace genetyków

i czy powinny tym się zajmować władze państw. Poza tym na świecie prawo dotyczące klonowania zwierząt nie jest jednolite. W większości krajów na takie eksperymenty nałożono ograniczenia. W niektórych przypadkach można nawet odnieść wrażenie, że politycy "dmuchają na zimne." Za przykład służyć może Australia, gdzie już w 2001 r. wprowadzono zakaz wystawiania w wyścigach sklonowanych koni i chartów.

Według dr Jamesa Watsona, laureata Nagrody Nobla, współautora przełomowych badań nad DNA sprzed 50 lat, rządy powinny jednak trzymać się z daleka od genetyki. Jednostki muszą mieć prawo decydowania, jak wykorzystywać wiedzę o swoich genach.

- Jesteśmy produktem własnych genów - stwierdził publicznie dr Watson. - Nikt inny nie zadba o nas, czy nie nada nam prawa do tego, jak się zachowywać, oprócz nas samych. Jestem przeciwny, by społeczność narzucała jednostkom zasady wykorzystywania wiedzy genetycznej. Jesteśmy zbyt wielokulturowi, by powiedzieć, że wiemy, jak inni ludzie powinni się zachowywać. Państwo powinno pozostawać poza sprawami genetyki.

To słowa wielkiego naukowca. Faktem jest, że klonowanie może ocalić gatunki zagrożone wyginięciem. Może też, w przypadku klonowania ludzi, stać się opcją dla bezpłodnych par marzących o rodzicielstwie. Jednak choć rozwój cywilizacyjny umożliwił ludziom ulepszanie rzeczy, to nie wiadomo, gdzie leży granica ulepszania i genetycznego przetwarzania żywych organizmów.

Tadeusz Oszubski

MWMedia

Zobacz także