"Jądro ciemności" - ważne cytaty
Stara rzeka, rozlana szeroko, wypoczywała bez ruchu u schyłku dnia - po całych wiekach dzielnej służby u rasy zaludniającej jej brzegi - rozpostarta spokojnie w swej godności wodnego szlaku wiodącego do najdalszych krańców ziemi (...) Łowcy złota lub łowcy sławy, wszyscy płynęli tą rzeką dzierżąc miecz, a często i pochodnię - wysłannicy potęgi z głębi kraju, niosący iskry świętego ognia. Jakaż wielkość nie płynęła z prądem tej rzeki dążąc ku tajemnicy nieznanych ziem... Marzenia ludzkie, nasiona rzeczypospolitych, zarodki cesarstw.
Marlow siedział na rufie, oparty o bezanmaszt. Zapadnięte policzki, żółta cera i proste plecy nadawały mu wygląd ascety. Z opuszczonymi ramionami i dłońmi wierzchem odwróconymi ku górze, przypominał bożka.
A i to miejsce - powiedział nagle Marlow - było ongi jednym z ciemnych zakątków ziemi.
Zagarniali, co mogli, ze zwykłej chciwości. Była to po prostu kradzież z włamaniem, masowe morderstwo na wielką skalę, a ludzie rzucali się w to na oślep - jak przystoi tym, którzy napastują ciemności. Podbój ziemi, polegający przeważnie na tym, że się ją odbiera ludziom o odmiennej cerze lub trochę bardziej płaskich nosach, nie jest rzeczą piękną, jeśli się w niego wejrzy zbyt dokładnie.
(...) wsuwaliśmy się w ujścia rzek - strumieni śmierci toczących się wśród życia - których brzegi rozpadały się w błoto, których wody, zgęszczone w szlam, ogarniały poskręcane mangrowie, zdające się wić przed naszym wzrokiem w ostatecznej, bezsilnej rozpaczy. Nie zatrzymaliśmy się nigdzie tak długo, aby można było doznać szczegółowszych wrażeń, ale ogólne uczucie nieokreślonego i dotkliwego zdziwienia wciąż we mnie wzrastało. Była to jakby uciążliwa pielgrzymka wśród zapowiedzi nocnych zmór.
Podróż w górę rzeki była jak cofanie się do najwcześniejszych początków świata, kiedy roślinność panoszyła się na ziemi, a wielkie drzewa były królami.
Dążyliśmy coraz głębiej i głębiej do jądra ciemności. (...) Byliśmy wędrowcami na prehistorycznej ziemi, na ziemi, która miał wygląd nieznanej planety.
Czy widzicie go? Czy widzicie tę całą historię? Czy widzicie cośkolwiek? Mam wrażenie, że usiłuję wam opowiedzieć sen - a mój wysiłek jest daremny, bo żadna relacja nie może oddać wrażenia snu, tej mieszaniny bezsensu, niespodzianki i oszołomienia wśród dreszczów walki i buntu - tego poczucia, że się jest we władzy niewiarygodnego - poczucia, które stanowi prawdziwą istotę snu...(...) Nie, to niemożliwe; niepodobna dać komuś żywego pojęcia o jakiejkolwiek epoce swojego istnienia - o tym, co stanowi jej prawdę, jej znaczenie - jej subtelną i przejmującą treść. To niemożliwe. Żyjemy tak, jak śnimy - samotni...
Nie zdradziłem pana Kurtza, bo tak było mi sądzone. Było mi pisane, że mam zostać wierny marze, którą sam sobie wybrałem. Bardzo pragnąłem samodzielnie rozprawić się z tym cieniem i do dziś nie wiem, dlaczego tak zazdrośnie strzegłem przed innymi osobliwej goryczy owego doświadczenia.
Usiłowałem rozproszyć czar - ciężki, niemy czar dziczy - który zdawał się przyciągać Kurtza do bezlitosnej piersi, budząc w nim zapomniane i brutalne instynkty, pojąc go wspomnieniami zaspokojonych, potwornych namiętności. Byłem przekonany, że to go jedynie gnało ku skrajowi lasu, ku puszczy, w stronę blasku ognisk, dudnienia bębnów, niesamowitych zaklęć; tylko to znęciło jego pozbawioną hamulców duszę poza granice dozwolonych dążeń.
Śmieszna to rzecz, życie - owe tajemnicze kombinacje bezlitosnej logiki dla błahego celu. Co najwyżej można się spodziewać od życia odrobiny wiedzy o sobie samym - która przychodzi za późno i jest źródłem niewyczerpanych żalów.