Zagrożenie powodzią minęło
Nie ma zagrożenia powodziowego, ale pozostajemy czujni - zapewnia minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Krzysztof Janik. Te uspokajające słowa słyszymy już od kilku dni. Reporterzy RMF, którzy sprawdzali stan zabezpieczeń przed powodzią, stwierdzili, że nie wszędzie są powody do zadowolenia. Tak jest np. w Sandomierzu, Małopolsce czy regionie kujawsko-pomorskim.
W Małopolsce wciąż nie naprawiono uszkodzonych wałów i przepustów po ubiegłorocznej powodzi. Nie uregulowano także większości lokalnych rzek i potoków. Gwałtowny przybór wody może z łatwością spowodować lokalne podtopienia, a nawet powodzie.
W Sandomierzu, które spustoszyła lipcowa powódź, wciąż kilka kilometrów wałów na Wiśle i jej dopływach wymaga naprawy.
W Kujawsko-Pomorskiem na wszelki wypadek powołano komitet przeciwpowodziowy. Na razie najgroźniejsza rzeka w tym województwie - Wisła - jest spokojna. Do walki z ewentualną wysoką falą i lodem przygotowuje się włocławski stopień wodny. W Strzelcach Dolnych, koło Bydgoszczy rolnicy już przygotowują się na nadejście wody. Z doświadczenia wiedzą, że Wisła w tej okolicy na pewno wyleje. Ich pola prawie co roku zalewa woda, szybko jednak ustępuje. W tym roku może być inaczej: wody będzie więcej, a pola przez długi czas będą podmyte.
Spokojnie jest na Podkarpaciu. Śnieg leżący w górach topnieje bardzo powoli, w dzień temperatura sięga plus dwóch stopni, w nocy spada nieco poniżej zera. Na razie w największych rzekach regionu - Wisła, San, Wisłok - nie zanotowano podwyższonego poziomu wód. Także stan mniejszych rzek nie budzi obaw. Do ewentualnej akcji powodziowej przygotowani są jednak strażacy, którzy po lipcowej powodzi dostali nowoczesny sprzęt pływający.