Od tej pory Mary nie da ci spokoju, ukazując ci się w ciemnych pomieszczeniach, w biały dzień czy podczas snu. Kiedyś w końcu cię zabije. Jeśli będziesz miał(a) więcej szczęścia, wyrwie ci tylko oczy. Miejskie legendy to opowieści będące częścią folkloru naszych czasów - spełniają tą samą funkcję, co niesamowite opowieści naszych pradziadków, które zamieniały się w legendy, baśnie, porzekadła, a nawet ludowe mądrości. Stare diabły, święci, demony i duchy żyją w tych legendach nadal, z tym, że obecnie towarzyszą im masowi mordercy, kosmici, arabscy terroryści, sataniści czy różnej maści mutanty, jak na przykład ofiary przeprowadzanych przez Niemców podczas drugiej wojny światowej eksperymentów medycznych. Leśne monstra Podobno polskie lasy - szczególnie w zachodniej części kraju - do tej pory zamieszkują przedziwne istoty - hybrydy posiadające ciała świń czy psów i głowy niemowląt. Stwory te podkradają się nocami pod stojące na uboczu domy i wywabiają na zewnątrz ich mieszkańców płacząc i zawodząc, jak dzieci, po czym mordują zwabionych. Są pośród nich olbrzymy ze świńskimi ryjami na twarzach, psiogłowcy i - w zasadzie - cała menażeria doktora Moreau. Jedną z najsłynniejszych postaci tego typu, funkcjonująca w amerykańskich miejskich mitach, jest "człowiek - ćma" - Mothman. W miasteczku Point Pleasant w Wirginii, gdzie widywano go najczęściej, ma nawet swój pomnik. Mothman jest humanoidalną istotą o gorejących, czerwonych oczach osadzonych - uwaga - w okolicach ramion. Kiedy wzbija się do lotu, przypomina olbrzymią ćmę. Odgłos, jaki wydaje lecąc, jest czymś pomiędzy straszliwym buczeniem i bzyczeniem owada a kobiecym piskiem. Ukazuje się nocą - podobnie, jak nasze pohitlerowskie mutanty - przy opuszczonych domach i w lasach. Nie krzywdzi raczej ludzi - żywi się ich psami. Nie jest wybredny - zjada zarówno psią rasowa arystokrację, jak i skundlony plebs. Właściciele znajdują jedynie psie kości rozrzucone dramatycznie w okolicy budy czy miski z wypisanym na niej imieniem pupila. Czarownik ze wsi obok Oczywiście, jak to w miejskiej legendzie, nikt osobiście go nie widział. Prawie jednak każdy "zna kogoś, kto zna kogoś, kto widział". Występuje tu schemat podobny do tego, który zaobserwowali warszawscy studenci kulturoznawstwa na białoruskiej wsi - każdy lokalny mieszkaniec wie, że w okolicy mieszka czarownik o dwóch sercach. Ale kiedy studenci starali się go odszukać, okazywało się, że czarownik mieszka zawsze "w sąsiedniej wsi". Jednym z najbardziej znanych miejskich mitów z kategorii "nadprzyrodzonych" jest mit o "znikającym autostopowiczu". Występuje - jak większość legend - w wielu wersjach. Zdarzenie miało miejsce pod Krakowem, Warszawą, Lublinem, Nowym Jorkiem, Berlinem czy Ołomuńcem. Kierowca samochodu, jadącego pustą drogą w środku nocy, zatrzymuje się, bo na poboczu stoi mała, samotna dziewczynka. Dziewczyna prosi o podwiezienie i podaje adres. Na wszystkie pytania, typu "co tu robisz sama, o tej porze", odpowiada cichym głosem "później, później, teraz nie czas na to, muszę szybko wrócić do domu". Mężczyzna zawozi dziewczynkę pod wskazany adres, lecz kiedy odwraca się w jej stronę, widzi, że tylne siedzenie jest puste. Jest przerażony, ale puka do drzwi domu, pod który podjechał. Blada kobieta w drzwiach mówi mu, że nie jest pierwszym, który podwoził tutaj ducha jej córeczki, która zginęła w wypadku samochodowym. Zazwyczaj jednak miejskie legendy opisują zdarzenia, których zajście jest bardzo prawdopodobne, co sprawia, że są wiarygodne. Wydarzenie też zazwyczaj jest niesamowite - a to pomaga w szybkim rozprzestrzenieniu mitu.