Zabić księdza
Zginęli dwadzieścia pięć lat temu, u progu wolnej Polski. Dwaj z nich niemal w przeddzień Okrągłego Stołu, a trzeci kilkanaście dni po częściowo wolnych wyborach. Śmierć tych kapłanów związanych z opozycją miała być ostrzeżeniem dla "wywrotowej działalności" innych i próbą pokazania siły dogorywającego systemu komunistycznego
Kim byli zabici księża? Dlaczego zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach, a prawdziwych mocodawców i wykonawców tych zbrodni nie wykryto do dzisiaj? Dlaczego śledztwa prowadzone w latach 90. XX w. nic nie dały? Co stało się z dowodami zabezpieczonymi podczas sekcji zwłok i na miejscu zgonów? Dlaczego, mimo upływu ćwierć wieku, sprawy dotyczące zgonów ks. Stefana Niedzielaka, ks. Stanisława Suchowolca i ks. Sylwestra Zycha nie zostały do końca wyjaśnione?
Ciasna pętla nienawiści
Działalność patriotyczna i zaangażowanie społeczne prowadzone przez tych kapłanów nie mogły podobać się władzy. W oczach komunistów popełniali ogromne "przewinienia". Najstarszy z nich, 74-letni
ks. Stefan Niedzielak, był zaangażowany w wyjaśnienie mordu polskich oficerów w Katyniu, 39-letni ks. Sylwester Zych spędził w latach 80. ponad cztery lata w więzieniu za pomoc udzieloną młodym chłopakom z organizacji konspiracyjnej, którzy w 1982 r. śmiertelnie postrzelili milicjanta, a 31-letni ks. Stanisław Suchowolec wspierał członków "Solidarności" i przyjaźnił się z zamordowanym w 1984 r. ks. Jerzym Popiełuszką.
To wszystko wystarczyło, by władza za wszelką cenę starała się ich zastraszyć i uciszyć. Zresztą każdy z nich był inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa. Księża ci otrzymywali telefoniczne i listowne pogróżki, byli śledzeni i odwiedzani przez tajemniczych gości, zastraszani, przydarzały im się "dziwne" wypadki losowe. Oni sami czuli, że pętla nienawiści zacieśniała się wokół nich coraz bardziej.
Za Katyń
Życiorys ks. Stafana Niedzielaka ilustruje trudne losy Polski. Proboszcz parafii pw. św. Karola Boromeusza na warszawskich Powązkach urodził się w 1914 r. w Podolszycach. W czasie II wojny światowej był kapelanem Armii Krajowej i uczestnikiem powstania warszawskiego. Współpracował z Delegaturą Rządu na Kraj, dzięki czemu wcześniej zyskał dostęp do dokumentów Czerwonego Krzyża w sprawie Katynia. Zresztą sprawie tej poświęcił większą część swojego życia.
To za jego pośrednictwem dokumenty w sprawie Katynia, które opracowali dopuszczeni przez Niemców polscy przedstawiciele Czerwonego Krzyża, trafiły w depozyt do kard. Adama Sapiehy w Krakowie latem 1944 r. Po wojnie został kapelanem warszawskiej Rodziny Katyńskiej, a w 1981 r. zainicjował wzniesienie Krzyża Katyńskiego na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
SB usunęła go jeszcze tej samej nocy, 31 lipca. Ks. Niedzielak nie wahał się upominać o prawdę o zbrodni katyńskiej również w głoszonych przez siebie kazaniach, odprawiał rocznicowe Msze za poległych w Katyniu. Był też kapelanem Żołnierzy Wyklętych, wspierał opozycję solidarnościową. Został zamordowany w nocy z 20 na 21 stycznia 1989 r.
Na plebanii przy ul. Powązkowskiej leżącego przy oknie w pokoju znaleźli go rano zaniepokojeni nieobecnością na porannej mszy wikariusz i kościelny. Władze PRL za wszelką cenę starały się udowodnić tezę o nieszczęśliwym wypadku, później sugerowano, że stał się ofiarą napadu rabunkowego. Prowadzący śledztwo nie pofatygowali się, by zebrać informacje od rodziny, czy zmarły kapłan był inwigilowany przez SB. Prawdziwych sprawców tej zbrodni nigdy nie ukarano.
Kiedy IPN prowadzący śledztwo w tej sprawie od 2001 r. zwrócił się do warszawskiej prokuratury okręgowej o przekazanie dowodów rzeczowych, okazało się, że zaginęły. Śledztwo w sprawie zaginięcia umorzono osiem lat później.
"Zdechniesz jak Popiełuszko"
Zaledwie tydzień później, w nocy z 29 na 30 stycznia, na plebanii parafii Niepokalanego Serca Maryi na białostockim osiedlu Dojlidy w tajemniczych okolicznościach zginął ks. Stanisław Suchowolec. SB wiedziała o nim niemal wszystko - nieustannie był inwigilowany i zastraszany. Dom, w którym mieszkali jego rodzice, został podpalony, a on sam kilkakrotnie napadnięty i pobity przez "nieznanych sprawców".
Odbierał telefony z informacją: "Zdechniesz jak Popiełuszko". Nienawiść władzy wobec urodzonego w Białymstoku w 1958 r. kapłana, późniejszego kapelana KPN, brała się m.in. stąd, że był on bliskim przyjacielem ks. Jerzego Popiełuszki. Zresztą pierwsze kapłańskie kroki stawiał w jego rodzinnej parafii w Suchowoli. Często odwiedzał rodziców zamordowanego kapłana, odważnie mówił prawdę o tej zbrodni, jako pierwszy w Polsce zainicjował modlitwy w intencji rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego.
Odprawiał Msze św. za Ojczyznę, publicznie występował przeciw komunistycznej dyktaturze, żądał legalizacji "Solidarności", chodził na procesy represjonowanych, tworzył duszpasterstwo robotnicze. Przy białostockim kościele na Dojlidach zainicjował budowę symbolicznego grobu i pomnika ku czci ks. Popiełuszki. Zginął w nocy z 29 na 30 stycznia. Jako przyczynę zgonu oficjalnie podano zaczadzenie w wyniku pożaru mieszkania spowodowanego zepsutym grzejnikiem elektrycznym.
W śledztwie pominięto fakt inwigilacji księdza i wątek polityczny. Kilka lat później, po zapoznaniu się z ustaleniami sejmowej komisji nadzwyczajnej do zbadania działalności MSW, przeprowadzono nowe śledztwo. W wyniku ekspertyz biegłych jednoznacznie stwierdzono, że przyczyną pożaru było podpalenie. Ponieważ sprawców nie udało się ustalić, postępowanie umorzono w 1993 r. Osiem lat temu, na wniosek białostockiego IPN rozpoczęło się nowe śledztwo w sprawie śmierci księdza.
Czuję, że zbliża się mój dzień...
11 lipca - zaledwie 36 dni po częściowo wolnych wyborach - został zamordowany ks. Sylwester Zych. Było to trzecie - w ciągu siedmiu miesięcy - zabójstwo kapłana w Polsce. SB szczególnie żywo zainteresowała się tym urodzonym w 1950 r. w Ostrówku kapłanem, ponieważ na początku lat 80. zainicjował on akcję wieszania krzyży w szkołach. Nie odmówił też pomocy młodym uczniom z Grodziska, którzy ukryli u niego pistolet.
Jak się później okazało, z broni tej został zabity milicjant. Wbrew faktom zaskarżono go o udział w zabójstwie sierżanta, skazano i osadzono w więzieniu. Przebywał m.in. w jednym z najcięższych więzień w Polsce w Braniewie. Był bardzo źle traktowany, nie szczędzono mu kar dyscyplinarnych, a nawet osadzono go na dziewięć miesięcy w izolatce.
Po wyjściu z aresztu w niezależnej prasie opublikował wspomnienia więzienne, został kapelanem KPN-u i sióstr Rodziny Maryi w Białołęce, wspierał opozycję. Podobnie jak ks. Niedzielak i jego przyjaciel, ks. Suchowolec, był nękany anonimowymi pogróżkami, napadany i pobity. "Czuję, że zbliża się mój dzień, czas spotkania z Panem, który uczynił mnie swoim kapłanem" - napisał w testamencie datowanym na 13 października 1987 r. Jeszcze w lutym 1989 r. uczestniczył w pogrzebie ks. Suchowolca. Ówczesnej władzy nie mogło podobać się to, że kwestionował legitymację Okrągłego Stołu.
Wiosną został napadnięty w Warszawie - sprawcy próbowali siłą napoić go alkoholem. 11 lipca późnym wieczorem został znaleziony w pobliżu dworca PKS w Krynicy Morskiej. Za przyczynę śmierci uznano zatrucie alkoholem. Śledztwo w sprawie jego śmierci umorzono w 1993 r. Senacka Komisja Praw Człowieka i Praworządności stwierdziła, że "złożone wyjaśnienia potwierdzają fakt stosowania przez funkcjonariuszy IV Departamentu MSW bezprawnych, a nawet przestępczych działań przeciwko duchownym". Tym samym zasugerowano związek SB ze śmiercią ks. Zycha.
Tajemnicze okoliczności śmierci tych kapłanów kładą się cieniem na obrady Okrągłego Stołu, które miały prowadzić do częściowo wolnych wyborów i odzyskania przez Polskę niepodległości. Zginęli w najbardziej istotnym momencie dla transformacji ustrojowej.
Małgorzata Szewczyk