Za śmierć Beksińskiego
Policja zatrzymała trzech mężczyzn w związku z zabójstwem Zdzisława Beksińskiego. Znany malarz zginął w poniedziałek w swoim mieszkaniu. Morderca zadał mu 17 ran ostrym narzędziem.
Rzecznik komendanta stołecznego policji nadkomisarz Mariusz Sokołowski poinformował, że trwają przesłuchania mające na celu ustalenie czy zatrzymani brali udział w zbrodni i jaką pełnili rolę w całej sprawie.
Dzisiejsza "Rzeczpospolita" przedstawia pierwsze wyniki pracy powołanej do wyjaśnienia sprawy specjalnej grupy, składającej się z funkcjonariuszy wydziałów do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw.
Wszystko wskazuje na to, że malarz znał swojego zabójcę. Jego mieszkanie było bowiem świetnie chronione. Beksiński miał nawet zainstalowany wideofon, przez który sprawdzał, kto puka do drzwi. Nadto - jak pisze dziś z kolei "Gazeta Wyborcza" - malarz ludzi, których znał mniej, przyjmował w stroju oficjalnym, natomiast jego ciało znaleziono w bieliźnie. W związku z tym głównym wątkiem śledztwa jest w tej chwili poszukiwanie pewnej doskonale znanej artyście osoby.
Policja przypuszcza, że w mieszkaniu doszło do walki. Beksiński zginął od kilkunastu ran kłutych zadanych w klatkę piersiową. Ślady krwi były w trzech pokojach. Po zabójstwie oprawca przeciągnął ciało malarza na balkon, gdzie je znaleziono. W mieszkaniu nie było narzędzia zbrodni ani śladów plądrowania. Zabójca zabrał jedynie klucze i dokumenty Beksińskiego. W związku z tym wyklucza się motyw rabunkowy.
"Bardziej prawdopodobny jest motyw osobisty. Śledczy nie wykluczają, że mogło dojść do ostrej sprzeczki z jakimś nabywcą obrazu na tle finansowym" - mówi jeden z funkcjonariuszy.
Policjanci, biorąc pod uwagę m. in. samobójczą śmierć syna malarza, Tomasza, nie odrzucają w toku śledztwa nawet wersji pozornie nieprawdopodobnych. "Może to zabrzmi dziwnie, ale nie wykluczamy też skomplikowanego, upozorowanego na zabójstwa samobójstwa" - powiedział "Rz" zastępca komendanta głównego policji, gen. Eugeniusz Szczerbak.
INTERIA.PL/Rzeczpospolita