Walczący już otwarcie o wpływy na lewicy prezydent Kwaśniewski i premier Miller rozmawiali wczoraj ze sobą w szpitalu, gdzie od kilku tygodni przebywa szef rządu. Po spotkaniu ukazał się tylko sztampowy komunikat, że rozmawiano o zadaniach rządu. Jest mało prawdopodobne, by w "walce wielkich buldogów pod dywanem", czyli w sporze Kwaśniewski-Miller, zapanował rozejm. Obaj próbowali już zakopać topór wojenny pod koniec ubiegłego roku. Przypomnijmy opinię redaktora naczelnego "Trybuny", Marka Barańskiego, sprzed miesiąca, po andrzejkowym spotkaniu pierwszych par w domu Millerów: "Ja bym to raczej lokował w opowieściach o starym dobrym małżeństwie, które czasami rzuci w siebie garnkami, ale tak na dobrą sprawę nie potrafi się rozstać, bo za dużo ma do podziału, za dużo wspólnie przeżyło i za wiele za nim pięknych, wspaniałych chwil". Wygląda jednak na to, że garnki znowu poszły w ruch. Kwaśniewski zasugerował, że Miller mógłby się rozstać z którąś ze swoich funkcji, ten odparł, że władzą się nie podzieli. Jeszcze kilka dni temu prasa pisała, że prezydent nie wyklucza przejęcia przywództwa na lewicy, jeśli SLD przegra w wyborach. Jarosław Kaczyński z PiS-u nie ma wątpliwości: - Zwykle się walczy o władzę. Sądzę, że i w tym przypadku o to chodzi.