Ustawa Gowina zlikwiduje w Polsce banki nasienia
Ginekolodzy, genetycy, a także bioetycy protestują przeciw likwidacji banków spermy, która byłaby wynikiem wejścia w życie ustawy o in vitro przygotowanej przez posła PO Jarosława Gowina, donosi dziennik "Polska".
W liście skierowanym do premiera Donalda Tuska domagają się wykreślenia z projektu zakazu stosowania nasienia lub komórki jajowej niepochodzącej od małżonków.
- Taki zapis byłby krzywdzący dla niepłodnych par - alarmuje prof. Jerzy Radwan, kierownik łódzkiej kliniki leczenia niepłodności "Gameta", współtwórca pierwszego w Polsce udanego zapłodnienia in vitro. Zwraca uwagę, że w Polsce używa się nasienia obcego dawcy w przypadku 10 proc. inseminacji (najczęściej stosowana polega na umieszczenie nasienia w macicy) i 2,5 proc. zapłodnień in vitro.
Tymczasem stale rośnie odsetek niepłodnych mężczyzn. Coraz więcej z nich (dziś około 5 proc.) nie ma plemników. Niepłodność dotyczy 20 proc. par w wieku rozrodczym, co stanowi około 3 mln ludzi.
Prof. Kazimierz Szewczyk, kierownik zakładu bioetyki Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, ostrzega w "Polsce", że gdy banki spermy znikną z Polski, rozwinie się "plemnikowe podziemie".
Natomiast dr Grzegorz Mrugacz z białostockiego Centrum Położniczo-Ginekologicznego "Bocian" zwraca uwagę, że zapis uniemożliwiający korzystanie z banków spermy może spowodować serię rodzinnych dramatów. - Kobiety mogą zacząć sobie radzić na własną rękę. Przygodne kontakty seksualne staną się dla nich jedyną szansą na potomstwo - mówi "Polsce" doktor Grzegorz Mrugacz.
Poseł Jarosław Gowin nie godzi się z opinią sygnatariuszy protestu. Na argumenty przemawiające za używaniem do rozrodu nasienia obcego dawcy odpowiada: "To niezgodne z nauką i moralnością. Podkreśla, że problem męskiej niepłodności nie jest powszechny". - Niektórzy ojcowie dzieci z nasion obcego dawcy mają psychiczny problem z akceptacją dziecka - tłumaczy. Proponuje, aby zamiast korzystać z plemników osób trzecich, adoptować embrion, gdy na przykład umrze matka genetyczna, albo przysposobić sierotę z domu dziecka.
Lekarzy i naukowców wspiera partyjna koleżanka Gowina, Małgorzata Kidawa-Błońska. Zwraca uwagę, że poza zapisem, którego konsekwencją byłaby likwidacja banków spermy, projekt ustawy zawiera inne dyskusyjne przepisy. Wskazuje np. na paragraf, na mocy którego ze wspomaganej prokreacji byłyby wykluczone pary obciążone chorobami czy upośledzeniami genetycznymi. - To się kojarzy z nazizmem! - oburza się.
Banki spermy funkcjonują przy kilkunastu większych klinikach leczenia niepłodności w Polsce. Za porcję spermy można otrzymać około 500 zł. Dawca nie może mieć więcej niż 35 lat. Musi być zdrowy. Dobiera się go na podstawie cech psychofizycznych leczącej się pary, tj. wzrostu, masy ciała, karnacji, grupy krwi, czynnika Rh, koloru oczu, włosów.
Polskie prawo milczy na temat podpisywania przez dawców dokumentu, w którym zrzekają się jakichkolwiek roszczeń do dzieci, które poczną się dzięki ich nasieniu. Kliniki leczenia niepłodności na własną rękę przygotowują jednak takie oświadczenia. Tak jest w łódzkiej "Gamecie".
Rocznie w Polsce przychodzi na świat 1, 5 tys. dzieci z probówki i pięciokrotnie więcej z inseminacji. W latach 70. co ósma para narzekała na niepłodność, teraz - co piąta.
INTERIA.PL/Polska