Tysiące zwolnień, kolejki i zalegające na zapleczu listy. "Będzie tylko gorzej"
Skrócone godziny otwarcia placówek, nieobsadzone okienka, kolejki i zalegająca praca, a co za tym idzie listy i przesyłki, które z opóźnieniem docierają do odbiorców. Zwolnienia w Poczcie Polskiej rodzą chaos. - Dalsze zmniejszanie zatrudnienia sprawi, że będzie tylko gorzej - mówi Interii Robert Czyż, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty. A listonoszki dodają: - Czujemy się jak niewolnicy. Mamy pracować i o nic nie pytać.

Zarząd Poczty Polskiej wdraża od początku roku plan "transformacji spółki". Ten, według prezesa, ma przekształcić Pocztę w "nowoczesną firmę kuriersko-detaliczno-finansowo-cyfrową". Zakłada - poza zmianami dotyczącymi wynagrodzeń - "optymalizację zatrudnienia", głównie poprzez Program Dobrowolnych Odejść (PDO) i zwolnienia grupowe.
Wszystko przez trudną sytuację Poczty. W pierwszym półroczu ubiegłego roku odnotowała ponad 300 mln zł straty.
Marzec to pierwszy miesiąc, w którym Poczta Polska działa w bardzo okrojonym składzie. Jak mówi Interii Robert Czyż, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty, po odejściach i zwolnieniach liczba pracowników zmniejszyła się o około 3-4 tysiące.
- 2,5 tysiąca osób przyjęło PDO, około tysiąca objęły zwolnienia grupowe, część odeszła sama - wymienia.
Poczta Polska tonie. Zamykane filie, nieobsługiwane okienka i zalegająca praca
- Nastroje pracowników są fatalne. Pierwszy kwartał każdego roku to ogrom pracy: każdy właściciel mieszkania dostaje podatek od nieruchomości, wszyscy otrzymują też PIT. Tych listów do doręczenia jest cała masa do, skala awizowanych też jest ogromna. A pracowników jest coraz mniej i dalsze zmniejszanie zatrudnienia na pewno nie przyczyni się do poprawy tej sytuacji - wskazuje Robert Czyż.
I tak, w urzędach pocztowych tworzą się niemałe kolejki. Są miejsca, w których mimo kilku dostępnych okienek obsługiwane jest tylko jedno. Skracane są godziny pracy niektórych placówek. Korespondencja zalega na zapleczach. - Słyszymy o tysiącach listów, które leżą i czekają na swoją kolej - dodaje związkowiec.
Natalia, listonoszka z pięcioletnim stażem, opowiada nam o tym, jak to wygląda w jej miejscu pracy. W urzędzie, w którym jest zatrudniona, pracuje 21 listonoszy. W okienkach interesantów obsługiwało sześć osób, teraz zostały tylko dwie. Na ekspedycji, czyli w miejscu, gdzie listy sortowane są na rejony, było dwóch pracowników, teraz jest jeden. - Zanosi się na więcej zwolnień, a jest to równoznaczne z reorganizacją pracy. I większą liczbą rejonów do obsłużenia. A już teraz się nie wyrabiamy - komentuje.
Mniej ludzi, więcej pracy
- Czujemy się jak niewolnicy a nie pracownicy. Nie mamy żadnych konkretów, traktują nas jak śmieci, mamy pracować i o nic nie pytać. Tylko straszą zwolnieniami, nic więcej. To podchodzi pod mobbing - dodaje listonoszka. Przyznaje, że w pracy jest znacznie dłużej niż osiem godzin. Nadgodziny może "odebrać", ale nie może już otrzymać za nie ekwiwalentu pieniężnego. - Tylko kiedy mam odebrać, skoro wiecznie brakuje ludzi? - pyta.
Katarzyna, jedna z dziesięciu listonoszek zatrudnionych w innym urzędzie pocztowym, mówi Interii: - W lutym nie było dnia, żebym skończyła pracę o czasie. Pracowałam nawet 10 godzin. Gdybym robiła tylko swój rejon, to bym się wyrobiła. Niestety zawsze było jeszcze coś dodatkowego.
Listonoszka przekazała nam, że PDO otrzymały u niej dwie wieloletnie pracownice obsługujące interesantów w okienkach. - W piątek przyszły się pożegnać, to był bardzo wzruszający moment - komentuje.
To były osoby z fili urzędu. - Pracowały tam trzy osoby, została jedna. I teraz ta placówka musiała zmienić godziny otwarcia, działa tylko przez sześć godzin. Ku niezadowoleniu klientów - dodaje Katarzyna.
Pocztowy chaos. Awizo bez pukania do drzwi, błędny adres
To wszystko odbija się też na obywatelach. I, jak słyszymy, rodzi chaos.
Joanna spędziła w poniedziałek na poszukiwaniu swojego listu ponad godzinę. - Listonosz zostawił awizo i wpisał adres poczty, pod którym miałam odebrać przesyłkę. Problem w tym, że adres został wpisany błędnie, a list znajdował się w zupełnie innym miejscu - mówi Interii.
Nie tylko ona miała ten problem. - W kolejce słyszałam różne historie: listonosze wrzucają awizo do złych skrzynek, nie pukają do drzwi adresatów i błędnie stemplują zawiadomienia, kierując klientów do nieodpowiednich jednostek pocztowych - dodaje.
Program "dobrowolnych" odejść. "PDO albo zwolnienie"
Listonoszki, z którymi rozmawiamy, nie dostały PDO. I jak słyszymy, żaden listonosz w ich urzędach tej propozycji nie otrzymał. Co więcej, osoby, które wnioskowały o taką propozycję jej nie otrzymały, a te, które nie chciały odchodzić, PDO dostały.
Co ważne, program "dobrowolnych" odejść wcale taki dobrowolny nie jest. - To nie jest klasyczne PDO, że zgłasza się kto chce i odchodzi. To działa tak, że pracodawca wskazuje osoby, którym chce zaproponować takie odejście - mogą z tej propozycji nie skorzystać, ale wtedy automatycznie wpadają w zwolnienia grupowe. To trochę taki wybór jak między dżumą a cholerą - komentuje Robert Czyż.
PDO jest o tyle z perspektywy pracownika korzystniejsze, że zawiera program osłonowy, który poza wynikającą z ustawy odprawą przewiduje rekompensatę. Jej wysokość może stanowić 9-krotność miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego lub 5-krotność tego wynagrodzenia wypłacanego w ciągu 21 dni od rozwiązania stosunku pracy.
Od początku zapowiadano, że w ramach PDO zmniejszy się zatrudnienie o 8 tys. etatów. Teraz, jak słyszymy, skala ma być zmniejszona o co najmniej 3 tys. etatów.
Poczta Polska. Co dalej?
- My zdecydowanie sprzeciwiamy się obecnym zwolnieniom, szczególnie teraz, w tym pierwszym kwartale, kiedy pracownicy Poczty naprawdę mają ogrom pracy do wykonania - komentuje jeszcze na koniec Robert Czyż.
Zwraca też uwagę na kwestie związane z wynagrodzeniami - "transformacja" Poczty też jest z tym związana. - Niestety z końcem lutego skończył się Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy wypowiedziany przez pracodawcę. To pogorszy sytuację wielu pracowników, którzy mogli korzystać ze specjalnych dodatków, premii, urlopów czy chociażby dodatkowych odpraw w przypadku przejścia na emeryturę.
- Z pewnością na dniach wprowadzony zostanie nowy regulamin wynagradzania. Jesteśmy przekonani, że nie będzie on korzystny dla pracowników. I w związku z tym ludzie sami też będą odchodzić - podsumowuje.
Poczta Polska zatrudnia około 62 tys. osób.
Imiona bohaterek tekstu zostały zmienione.