Tusk palił marihuanę i nie stronił od alkoholu
Tajemnicze fakty z życia Donalda Tuska prześwietlili dziennikarze "Newsweeka". Premier za młodu popalał marihuanę i czerpał przyjemność z picia alkoholu. Dorastał w buncie przeciw Kościołowi, a po śmierci ojca odetchnął z ulgą.
"Donald Tusk. Droga do władzy" to książka, która zrodziła się z wywiadu-rzeki z premierem. Dziennikarze pytali o wszystko. Autorzy zapewniają, że "to ich własna wersja życiorysu Donalda Tuska, mocno nieuczesana i zdecydowanie niepoprawna. Ale takie właśnie było jego życie."
Trudne początki
Przyszły premier urodził się 22 kwietnia 1957 roku. Rodzina zajmowała niewielkie mieszkanko na kolejarsko-robotniczym podwórku kilkaset metrów od bramy stoczni. Matka Ewa Tusk (z domu Dawidowska) niemal całe życie zawodowe była sekretarką w gdańskiej Akademii Medycznej. Tusk był bardzo związany z matką. Za to do ojca czuł dystans. Donald Tusk senior był typem kaprala: oschły i wymagający - czytamy w "Newsweeku". - Ojciec był dla mnie surowy. Dlatego poczułem nawet jakąś ulgę po jego śmierci, o czym myślę dzisiaj z pewnym zażenowaniem - przyznaje premier.
Dziadek z Wehrmachtu
Jeszcze zanim pochodzenie rodzinne stało się sprawą wagi państwowej, Tusk przyznawał w wywiadach, że w domu kolędy śpiewało się po niemiecku. Gdyby jednak rozrysować drzewo genealogiczne rodziny Tusków, to okaże się, że jedynym przodkiem z niemieckimi korzeniami nie jest wcale słynny dziadek z Wehrmachtu Józef Tusk, tylko babka ze strony matki. To Anna Liebke, Niemka, która wyszła za mąż za Polaka Franciszka Dawidowskiego.
- Donald zawsze chciał stać na czele - wspomina Sławomir Neumann, kolega z podstawówki . Był liderem grupy, która rządziła klasą. Z racji nazwiska wyzywali mnie od hitlerowców, rysowali swastyki na ubraniu. Nie mam pretensji, bo byliśmy wtedy dzieciakami. Ale bardzo to przeżywałem.
Kontestacja
Moi rodzice identyfikowali się jako wierzący, ale nie byli w sposób manifestacyjny praktykujący. Wigilia, Wielkanoc, pogrzeby, śluby - wszystko kościelne. Rozmów na tematy duchowe nigdy nie było, raczej ze szkodą dla mnie. Mimo to jako chłopak byłem głęboko wierzący. Przed szkołą chodziłem do spowiedzi, co było dość niespotykane jak na piąto-, szóstoklasistę. Później to się zmieniło. Do robotniczych zakątków Gdańska dotarła fala kontestacji... Donald Tusk zapuścił włosy, wagarował i umilał sobie życie tanim winem - czytamy w Newsweeku.
Spóźnione "tak" przed ołtarzem
W Gdańsku na studiach historycznych poznał Małgorzatę Sochacką, z którą się ożenił trzy miesiące później. To był ślub cywilny. Na kościelny zdecydowali się dopiero w 2005 roku podczas gorącej kampanii prezydenckiej. 5 lat po ślubie przyszedł pierwszy kryzys. Małgorzata Tusk wyprowadziła się wówczas z domu. - Każde z nas miało inne poglądy na życie - wspomina. - Życie mężczyzny nie zmienia się wiele w rodzinie z dzieckiem, a życie kobiety - diametralnie - wspomina Donald Tusk.
Życie na trawce
Tusk nie zaprzecza, że zdarzało mu się palić trawkę. - Życie w hotelach robotniczych i ten typ pracy nie sprzyjają lekturom Platona - mówi. - Do tego sąsiedztwo elektryków w pokoju obok, których nigdy przez te kilka miesięcy nie widziałem trzeźwych. - Jednym słowem: palił pan, ale się nie zaciągał? - W życiu nie użyłbym tej obłudnej clintonowskiej formuły, ale naprawdę nie ma o czym mówić.
Ludzie lubią uśmiech Tuska
Sondaże są dla Donalda Tuska wciąż bardzo życzliwe. Jak dotąd, Polacy kupują rządy miłości budowane w kontrze do czasów PiS. W Platformie uszczypliwie mówi się, że im bardziej Tusk będzie atakowany przez Kaczyńskich, tym bardziej będzie się uśmiechał - bo ludzie to lubią. Premier potrafi zręcznie wykorzystać środki masowego przekazu. Wie, że to jest skuteczne, jeśli chodzi o ocenę polityka. Budowanie popularności ma służyć konkretnemu celowi - prezydenckiemu zwycięstwu za dwa lata. Plan jest taki: do maja 2010 roku w Platformie odbędą się wszystkie wewnętrzne wybory na lokalnych szczeblach. W czerwcu zbierze się konwencja, która po raz kolejny wybierze Tuska na przewodniczącego i wskaże go jako kandydata na prezydenta. Wtedy ustąpi z fotela premiera. W październiku odbędą się wybory samorządowe, kilka tygodni później - prezydenckie, a wiosną roku 2011 - parlamentarne. Właśnie taki plan na jednej z wewnętrznych narad Platformy już po utworzeniu rządu nakreślił wicepremier Grzegorz Schetyna. Nie powiedział co prawda wprost, że Tusk znowu zostanie szefem PO i ponownie będzie wystawiony na prezydenta, ale to - by zacytować Jarosława Kaczyńskiego - oczywista oczywistość. Ciekawe, ile wątków z burzliwej przeszłości Tuska powróci wówczas w kampanii.