Proces toczył się z wyłączeniem jawności. "Materiał dowodowy był w tym przypadku jednoznaczny" - mówi "Rzeczpospolitej" prokurator IPN Aneta Rafałko, która wystąpiła do sądu o uznanie Turowskiego za kłamcę lustracyjnego. Odmówiła wypowiedzi na temat przebiegu procesu, argumentując to wyłączeniem jawności rozpraw. "Rzeczpospolita" przypomina, że to ona jako pierwsza napisała w grudniu ubiegłego roku o przeszłości Turowskiego. Był on oficerem komunistycznego wywiadu, który dziesięć lat spędził w Rzymie w zakonie jezuitów, szpiegując Jana Pawła II i opozycję. Po 1989 roku zrobił karierę w dyplomacji. Pracę w niej przerwał za czasów, gdy ministrem spraw zagranicznych była Anna Fotyga. Do resortu wrócił 14 lutego 2010 roku. Wyjechał do Moskwy, gdzie objął funkcję szefa wydziału politycznego w randze ambasadora tytularnego. Powierzono mu przygotowanie wizyt premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Był w czasie katastrofy smoleńskiej na płycie lotniska. Towarzyszył też prezesowi PiS, który przybył na miejsce śmierci brata. Prokuratura przesłuchała go jako świadka w śledztwie smoleńskim. Zanim skierowano wobec niego wniosek do sądu lustracyjnego, był brany pod uwagę jako kandydat na stanowisko ambasadora przy Watykanie - czytamy w "Rzeczpospolitej".