"Aż tu Czesław do kajuty naszej (bo wciąż na statku mieszkaliśmy) z gazetą wpada: "Wojna dziś, jutro wybuchnąć musi, nie ma rady! Owoż kapitan rozkaz wydał, aby jutro statek nasz wypłynął, bo choć do Polski już się nie przedostaniemy, to pewnie gdzieś do Anglii, Szkocji brzegów dobijemy". Gdy to wyrzekł ze łzami w objęcia sobie padliśmy i zaraz na kolana padliśmy, pomocy Bożej wzywając i Panu Bogu się ofiarowując. A tak klęcząc powiadam do Czesława: - Płyńcież, płyńcież z Bogiem! Czesław do mnie: - Jakże to, przecie z nami płyniesz? Powiadam: - Ja bym do Polski popłynął; ale po co mnie do Anglii?".
(Relacja Gombrowicza)
"Wtem Cieciszowski za rękę mnie złapał: - W czepku się rodziłeś! Widzisz Barona? Baron stoi, Barona słynnego zdybałeś, on to przed tą wystawą, a sam, bez Wspólników, chodźmy do niego albo i nie chodźmy, to o posadzie twojej pomówimy lub nie pomówimy! Witam, witam Barona drogiego, jak zdrowie, powodzenie, lub niepowodzenie, a to pan Gombrowicz, który wskutek odcięcia od kraju tu się został i z nami niepewność nasze trwogę przeżywa, a też jakiego zatrudnienia szuka!".
(Gombrowicz szuka zatrudnienia wśród polskich emigrantów)
"Przeklęteż Ludzkości spaczenie! Przeklęta ta świnia nasza w błocie utytłana! Przeklęteż to bajoro nasze! A toż ten co tam Chodził, chodził, z którym ja Chodziłem, nie bykiem był, a tylko krową!".
(Rozważania Gombrowicza dotyczące chodzenia na przyjęciu)
"Krzyknąłem tedy: - Milcz, zaprzestań namowy swojej, bo niepodobna rzecz abym ja przeciw Ojcu i Ojczyźnie, a jeszcze w takiej jak obecna chwili! Mruknął: - Do diabła z Ojcem i Ojczyzną! Syn, syn, to mi dopiero, to rozumiem! A po co tobie Ojczyzna? Nie Synczyzna? Synczyzną ty Ojczyznę zastąp, a zobaczysz!".
(Gombrowicz do Gonzala)
"Mówi: - Co się mają spostrzec, już to gładko obmyślić można, przecie nie pierwszyzna to przy pojedynku. Kule w Rękaw. Ja mu na to: - A jak z rękawa na ziemię upadną? Powiada: - W rękaw Zarękawek wszyć trzeba, to do Zarękawka wpadną; nie ma strachu".
(Rozmowa Gonzala z Gombrowiczem o pojedynku)
"- Wielki, niezmierzony to dla mnie Honor, żem z człowiekiem tak godnym Polakiem mógł na placu stanąć, a bo JW. Panie od tego wstydu niech mnie Pan Bóg broni, żebym ja komu nie stanął, i już to ja nikomu się w tem nie umykam , a nie ma to dla Mężczyzny większego skarbu, jak nie skalana Cześć Imienia jego. (... ) I tyż tak myślę, że mnie tej łaski nie odmówi, aby gościnę w domu moim przyjął i dla Popicia przyjaźni owej wraz z Synem swoim do domu mojego się udał: gdzie tyż popijemy! Zaraz więc wszyscy krzyczeć i wiwatować zaczęli, tu się ściskają, tam całują i Gonzalo znów w objęcia brał, najprzód Tomasza, potem Syna jego. Taki pojedynku koniec".
(Gonzalo o pojedynku)
"Aż tu znowu to ten, to tamten, najprzód jeden, potem drugi, a już trzech, czterech, już pięciu, Bach, Buch śmiechem Buchają, Wybuchają, w ramiona się biorą, Zataczają, to cienko, to grubo razem się Miotają i już jeden drugiego, jeden z drugim ale Bach buch oj Ryczą, Ryczą, aż chyba Buchają. I dopiróż od Śmiechu, do Śmiechu, Śmiechem Buch, Śmiechem Bach, buch, buch Buchają!...".
(Zakończenie powieści)