Teraz Węgry
Jaką nagrodę ufundowały władze węgierskie dla zwycięzcy ogólnokrajowego turnieju wiedzy o powstaniu 1956 r. przeciwko komunizmowi i Sowietom? Wycieczkę do Moskwy. To tak jakby w Polsce nagrodą dla zwycięzcy turnieju wiedzy o Powstaniu Warszawskim była wycieczka do Berlina.
I właściwie czemu nie? Przecież w Berlinie nie ma już Hitlera, a w Moskwie - no, tu się waham, póki tam będą zabijać dziennikarzy, na miejscu zwycięzcy poprosiłbym organizatorów turnieju o wycieczkę choćby do Pragi, jeśli już nie do Warszawy, która 50 lat temu była solidarna z Budapesztem jak chyba żadna inna stolica Europy (mocarstwa wolnego świata wdały się wkrótce po powstaniu węgierskim w interwencję sueską, co odwróciło uwagę zachodnich demokracji od Węgier, z czego komunistyczna kontrrewolucja mogła się tylko cieszyć).
A teraz Węgry świętują półwiecze Powstania podzieleni chyba jeszcze bardziej niż my. Może być gorzej? Za mało wiem, co się tam naprawdę dzieje nad Dunajem, ale ma wrażenie, że obecny kryzys polityczny na Węgrzech jest po części fragmentem szerszego procesu i to nie tylko w Europie postkomunistycznej. Ale nasza część Europy jest tu szczególnie widoczna: impotencja rządowo-parlamentarna w Czechach, egzotyczna narodowo-populistyczna koalicja rządząca Słowacją, ostre przyspieszenia w Rumunii (wojna teczkowa) i Bułgarii, gdzie nacjonalista może wygrać wybory prezydenckie i wprowadzać kraj do Unii Europejskiej!
Na tym tle nasze turbulencje zyskują nowy aspekt. Wszędzie odzywają się niezadowoleni pozujący na dotąd wykluczonych z debaty i sięgają po władzę, by zmienić kierunek obrany przez pierwsze demokratycznie wybrane ekipy reform ustrojowych. Błędy tych ekip - niektóre faktycznie karygodne, jak ten premiera Węgier, przyznającego przed partią (ale nie przed społeczeństwem), że sytuacja państwa jest opłakana - stają się ostrą amunicją polityczną do strzelania w establishment - znów jak na Węgrzech, gdzie np. córka byłego prezydenta jest ministrem spraw zagranicznych, a ojciec obecnego posła socjalisty był bliskim współpracownikiem premiera Imre Nagy'ego, straconego bohatera Powstania 1956 r.(skądinąd zagorzałego komunisty i ministra rolnictwa w epoce stalinowskiej). Zdyskredytowane ,,układy'' mają trafić na śmietnik historii i zrobić miejsce ,,młodym wilkom''.
Młode wilki (niekoniecznie młode metrykalnie) naprawią wszystkie błędy, rozliczą winnych i przestawią kraj na nowe tory, tym razem zgodnie z powszechną wolą ludu. Ale czego pragnie lud? W jednej z depesz z Budapesztu czytam słowa uczestnika dzisiejszych starć z policją pod parlamentem i krytyka rządu: "Walczyłem o wolność 50 lat temu i dlatego tu jestem także dzisiaj. Wtedy walczyliśmy z bolszewikami, teraz walczymy z globalizacją''. Od przyjaciół w Budapeszcie słyszę, jaki jest klucz do tego szyfru: Węgry dla Węgrów, precz z Unią Europejską, NATO i żydowskim kapitałem, a najlepiej w ogóle z kapitalizmem. Hm, jeśli do tego ma prowadzić węgierska, słowacka czy nasza polityka historyczna, to chyba lepiej brać wycieczkę gdzieś dalej i na dłużej.
Komentarz pochodzi z bloga Adama Szostkiewicza
Polityka