Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Tak lata nasza władza

W swą pierwszą oficjalną podróż zagraniczną premier Jarosław Kaczyński udał się do Brukseli na pokładzie wysłużonego Tupolewa Tu-154 M w wersji Lux, choć z luksusem ma ten samolot niewiele wspólnego.

/INTERIA.PL

Wnętrze rządowego Tu 154 M - dwie takie maszyny znajdują się na wyposażeniu 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego i są wykorzystywane do przewożenia najwyższych urzędników państwowych - przypomina standardowy samolot pasażerski i to z minionej epoki, co najlepiej widać w przedziale pasażerskim przeznaczonym np. dla dziennikarzy towarzyszących jadącej w zagraniczną delegację władzy. Niesamowity hałas, wąskie przejścia, niewygodne fotele, mało miejsca na nogi - to najpowszechniejsze zarzuty, jakie można usłyszeć od stałych członków rządowych delegacji.

Temat tabu przed wyborami

Część przeznaczona dla VIP-ów to znajdujący się w przedniej części kadłuba wąski salonik ze stołem i kilkoma miejscami siedzącymi, w tym jednym dużym fotelem dla premiera lub prezydenta. Najważniejsze osoby w państwie mogą też liczyć na osobną toaletę, ale bez prysznica. Za salonikiem znajduje się salon dla ministrów i doradców i przedział dla mniej ważnych członków delegacji, w którym jest też miejsce dla oficerów BOR.

- Może wreszcie będziecie przychylniej pisać o potrzebie wymiany samolotów rządowych - mówił dziennikarzom pół żartem, pół serio sekretarz stanu Leszek Jesień przed odlotem premiera do Brukseli. Jak się wydaje, ten temat nadal pozostaje swoistym tabu, szczególnie przed wyborami. Żaden polityk nie chce się narażać na krytykę opinii publicznej, postulując zakup nowego sprzętu dla władz państwowych, chociaż przemawiają za tym mocne argumenty, jak kwestie techniczne, koszty obsługi, bezpieczeństwo, nie wspominając już o prestiżu państwa.

Ma swoje lata

Choć znawcy tematyki lotniczej podkreślają, że Tu-154 M to udana konstrukcja, ma już jednak swoje lata - do służby wszedł przecież w 1972 roku najpierw jako samolot rejsowy LOT-u, potem został przerobiony na rządową "salonkę". Tego typu samoloty to rzadkość na europejskich lotniskach, co stwarza problemy natury technicznej. Zdarza się, że lotniska nie są przygotowane do obsługi takiego samolotu - brakuje odpowiednich schodków, końcówek do tankowania czy odpowiednich pasów startowych.

Zdarzały się także awarie i usterki powodujące kłopoty polskich delegacji, jak b. premierowi Jerzemu Buzkowi, który nie mógł wystartować do Wilna, czy b. marszałkowi Sejmu Józefowi Oleksemu w Izraelu.

Tupolew może zabrać na pokład ponad 100 osób, ale rzadko zdarzają się tak liczne delegacje. Im mniej osób, tym lepiej, o czym najlepiej wiedzą dziennikarze w przedziale pasażerskim, którzy, gdy jest luźniej, mogą przespać się na podłodze w czasie lotu transatlantyckiego (co dla Tu-154 M oznacza co najmniej jedno międzylądowanie).

Stewardessy rekompensują trudy

Trudy podróży rekompensuje profesjonalna obsługa stewardess naszego narodowego przewoźnika. Pasażerowie rządowego tupolewa mogą też liczyć w czasie podróży na posiłki przygotowane przez LOT - takie same jak w rejsowych samolotach. W czasie ostatniej podróży premiera do Brukseli w jadłospisie były lasagne, kurczak z warzywami, zestaw wędlin, serów, owoce i ciasto.

Delegacje polskiego i obcych rządów obsługiwane są ze specjalnego terminalu dla VIP-ów znajdującego się na terenie wojskowej części lotniska na Okęciu w Warszawie. Samoloty zabierają pasażerów prawie spod samych drzwi niewielkiego budynku. Tylko premier czy prezydent podjeżdża pod same schodki przy samolocie.

Z paszportem czy bez?

Z reguły uproszczona jest też odprawa paszportowa VIP-ów i towarzyszącej im delegacji przy wylocie z Polski jak i za granicą. Najważniejsze osoby w państwie nie mają przy sobie paszportu, wszystkie formalności załatwia za nie Protokół Dyplomatyczny MSZ.

Z reguły nie oznacza zawsze. Dziennikarze często latający rządowym samolotem znają wiele anegdot związanych z przygodami polskich polityków podczas zagranicznych wyjazdów, jak choćby niezwykle drobiazgowa kontrola (na szczęście bez osobistej) polskiej delegacji z premierem Włodzimierzem Cimoszewiczem w Moskwie, gdzie Polacy musieli zdjąć nawet skarpetki i koszule. Podobno po tej niemiłej przygodzie zarządzono zastosowanie takiej samej procedury wobec oficjalnych delegacji rosyjskich.

Także prezydent Kwaśniewski kilka lat temu przeżył ciężkie chwile na lotnisku na kanadyjskiej prowincji, gdzie musiał awaryjnie lądować z powodu trudnych warunków atmosferycznych. Miejscowe władze uznały prezydenta Polski za nielegalnego imigranta, a z opresji w ostatniej chwili przed zamknięciem uratowali go przebywający na miejscu polscy rybacy, którzy zaświadczyli, że jest prezydentem RP.

Premier ma ochotę na F-16

Polskich VIP-ów obsługuje 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego, który oprócz dwóch Tupolewów Tu-154 M, ma na wyposażeniu 8 samolotów Jak-40, 1 M-28 Bryza oraz śmigłowce Mi-8 (z których jeden rozbił się wioząc premiera Leszka Millera), PZL W-3 Sokół i Bell 412.

Piloci 36. SPLT to elita tej profesji, potrafią przekonać do latania każdego, kto wcześniej miał obawy przed wejściem na pokład samolotu i chyba udała im się ta sztuka w przypadku premiera Kaczyńskiego, który nie przepadał za lataniem, a w drodze powrotnej z Brukseli wyraźnie rozluźniony stwierdził, że gdyby tylko czas pozwolił, to w czasie wrześniowej podróży do USA chętnie wsiadłby jako pasażer do pierwszego polskiego F-16, którego prezentację zaplanowano w Teksasie.

INTERIA.PL

Zobacz także