- Dlatego byłem trochę zdziwiony, gdy usłyszałem od mężczyzny, który się do nas dodzwonił, że pracuje w warszawskim sztabie . Był zainteresowany naszymi usługami - mówi Paweł Agaciak, dyrektor Aeroklubu. . - Odpowiedziałem, że tak, ale tylko w tandemie - opowiada Agaciak. Dzwoniący z Warszawy mężczyzna chciał także dowiedzieć się, czy jedna z maszyn Aeroklubu może nad Błoniami zrzucić kilkaset kapeluszy. Dlaczego akurat kapeluszy? Bo z upodobania do nich znani są państwo Rokitowie. - Prawo lotnicze nie przewiduje zrzucania kapeluszy. Trzeba by wystąpić o specjalną zgodę do Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Gdy zacząłem to wyjaśniać, mój rozmówca zdenerwował się i pożegnał. Nie chciał załatwiać tylu formalności - mówi Agaciak. Czy Nelly Rokita faktycznie przygotowuje już swoją kampanię wyborczą, czy też do Aeroklubu zadzwonił żartowniś? Jan Rokita uważa, że z krakowskimi lotnikami rozmawiali oszuści. Gdy dowiedział się od nas, że chcieli wynająć samolot i na krakowskim niebie rozpylić napis "Janku, przepraszam cię" uznał, że nie byli to oszuści, lecz wariaci. Podobne zdanie ma Eryk Mistewicz, specjalista od marketingu politycznego. - Znam Nelly Rokitę i wiem, że nie ma takich pomysłów. To prowokacja. Ktoś chce przypiąć jej łatkę kobiety niezrównoważonej psychicznie - oburza się. Z kolei Jakub Janicki z agencji reklamowej "Opus B" uważa pomysły domniemanego sztabowca Nelly Rokity za niezwykle udane. - Są ciekawe, wyraziste i intrygujące - twierdzi.