Staniszkis: Kaczyński przekombinował
Odwrót od "postkomunizmu" może być strzałem w stopę. Zamiast tego należało znaleźć bliźniaczki Napieralskiego - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Jadwiga Staniszkis.
Według niej, jest dwóch kandydatów na szefa PiS po Kaczyńskim: Kowal albo Ziobro.
Konrad Piasecki: PiS jest trochę lewicowy, a postkomunistów już nie ma - ogłasza Jarosław Kaczyński. Nie idzie o krok za daleko, pani profesor?
Jadwiga Staniszkis: - Moim zdaniem, zaproponował coś, co jest w tej fazie przekombinowane. Ja rozumiem jego intencje - z jednej strony to jest rzeczywiście ciągle patrzenie w tej perspektywie smoleńskiej. Ludzie, którzy byli identyfikowani z lewicą, którzy zginęli, pojechali dobrowolnie do Katynia. I on mówił o tym czynnym zadośćuczynieniu. Ale z drugiej strony, to był pomysł - tak, jak myślę, bo to nie była na pewno moja rada...
No właśnie, bo prezes mówi, że ktoś mu to podpowiedział, nie pani, jak rozumiem?
- Ja nie, ja na pewno nie.
Bo to pani była twórczynią w ogóle sformułowania "postkomunizm", więc, pani miałaby papiery do tego, żeby...
- Zacznijmy, jakie intencje. Moim zdaniem, chodziło mu o oddzielenie interesu partii SLD i samego Napieralskiego - pozostać neutralnym, bo sojusz z Komorowskim, zniszczy partię i Napieralskiego, oddzielić od interesów układu Dukaczewski, Kalisz, ci, którzy chcą być kooptowani do układu władzy. Ale moim zdaniem tego nie udało się wytłumaczyć. Powinien pójść w innym kierunku. Powinien przede wszystkim - moja reakcja pierwsza, w poniedziałek o świcie zadzwoniłam do kogoś ze sztabu - znaleźć siostry, znaleźć te bliźniaczki, niech zagrają...
Bliźniaczki Napieralskiego? Dla Kaczyńskiego dzisiaj, tak? I co?
- Użyłam słowa "dla bliźniaka", to było niesmaczne, co powiedziałam, ale niech zagrają w trasie. Niech pojadą, niech chwycą...
Pomysł się przebił?
- Nie wiem, nie wiem, bo ja nie jestem w sztabie. Niech chwycą tą część młodzieży typu disco polo, ale - przede wszystkim - żeby rozwijał dalej swój nowoczesny program zaspokojenia interesów społecznych przez rozwój. I zrobił to w Szczecinie, ale dodał tę kwestię lewicową, wymienił Oleksego, bo Oleksy jest tym, który przytrzymuje Napieralskiego. Senyszyn przytrzymuje Napieralskiego "zostań neutralny". Ale to jest zbyt trudne, sądzę, nawet dla jego zaplecza, dla tych młodych niepodległościowców, dla ludzi z pokolenia AK, które jest także przecież za Kaczyńskim.
A właśnie. Czy nie jest tak, że w ten sposób Jarosław Kaczyński tyleż pozyskuje jakąś tam część wyborców Napieralskiego, co traci takich wyborców najbardziej na prawo, dla których postkomunizm, komunizm, idea niepodległości jest jednak niesłychanie ważna?
- Nie wiem, czy tym właśnie pozyskuje. Pozyskuje tu tą dynamiczną wizją rozwoju przez inwestycje, przez państwo rozwojowe, która była i w Szczecinie i potem w Radomiu. Przez wizję zrównoważonego rozwoju, awans cywilizacyjny, a tutaj zyskuje tych, którzy są i tak już za neutralnością, bo wiedzą, że SLD straci na przylgnięciu do Komorowskiego.
Pani zdaniem taki pomysł na kampanię, taki Jarosław Kaczyński, to jest Jarosław Kaczyński, który ma szanse się przebić i wygrać?
- Tak, ciągle tak. To jest Jarosław Kaczyński, który myśli tak szybko, że po prostu nie tłumaczy do końca swojej intencji. Takim przekombinowanym i złym pomysłem był sojusz z Samoobroną, którą zniszczył, zrobił coś pożytecznego dla Polski, ale wyborcy mu tego nie wybaczyli.
A nie ma pani wrażenia, że partia przestaje trochę rozumieć Jarosława Kaczyńskiego? Że on zmierza tak szybko i ma tak ostre zwroty, że ci, którzy są za nim patrzą na to trochę oniemiali?
- To jest problem, ale na tym polega przywództwo. Ale myślę, że powinien brać pod uwagę także szansę tłumaczenia jego zwrotów właśnie przez to młode pokolenie. I to byłoby trudne. Mam nadzieję, że dzisiaj w Rzeszowie wytłumaczy ten swój zwrot, ale powtarzam: tutaj chodziło o oddzielenie interesu SLD i Napieralskiego od interesu układu typu Dukaczewski i typu Kalisz.
A nie uważa pani, że jednak wyborcy, jednak elektorat będą postrzegali to jako taką kreację, która jest kreacją od początku do końca. To trochę niszczy poprzedni przekaz o przemianie Jarosława Kaczyńskiego. Ludzie uznają, że pięć lat temu chciał delegalizować SLD a dzisiaj mówi, że SLD jest świetne.
- Myślę, że tutaj się zgadzamy. Ja uważam, że to do pewnego stopnia kasuje te wcześniejsze przemiany. Ale tutaj się zaczyna gra polityczna. Podzielenie aparatu SLD na tych, którym zależy, żeby Napieralski stworzył nowoczesną lewicę i nawet z tej starej daty typu Oleksy i Miller o którego nie przełknął tego nazwiska, wydobyć ten podział, który przecież istnieje. Kwaśniewski z jednej strony, Miller i służby z jednej strony Miller, Oleksy z drugiej. Ale powinien był to powiedzieć do końca. Bo inaczej pozostanie...
...ale do końca, czyli co powiedzieć?
- Powiedzieć właśnie: układ jest z Komorowskim, tak jak ja to mówię w tej chwili, interes nowoczesnej lewicy to są ludzie pracy, u nas też są ludzie pracy. Lewica nie ma dobrych rozwiązań. Brnie w parytety i w in vitro a ja stawiam na program społeczny i chce, żeby wyborcy lewicy za mną poszli.
A pani zdaniem pójdą rzeczywiście? Są w stanie wyborcy Napieralskiego zacisnąć zęby i zagłosować na Kaczyńskiego w swej masie?
- Nie wiem, czy w masie. Tam jest bardzo zróżnicowane środowisko. Tam np. jest młodzież, która odpłynęła od Komorowskiego, bo nie mogła znieść powiedzmy "wujka Bronka". Ci na pewno nie przejdą. Jest ta część, która jest właśnie aparatowa. Ale to jest ten "aparat dołowy" typu: Dyduch i tak dalej, którzy nie mają szans dołączenia do technokratów z Platformy, tak jak Kalisz, nie mają tej wartości. Jest Arłukowicz, który zrobił błąd, bo jest za cienki, żeby grał jako indywiduum. Jego interes jest silne SLD. Wyrobił sobie nazwisko grając w komisji hazardowej przeciwko PO i jego ruch jest niszczący. Ja tutaj patrzę uczciwie. Kto sam sobie strzela w stopę i Kaczyński jeżeli nie wytłumaczy, nie oddzieli układu od SLD, to strzelił sobie w stopę. Niech on szuka bliźniaczki.
Kto zostanie prezydentem 4 lipca?
- Mogę zaryzykować, mówię sercem. Jednak Kaczyński. Co więcej to jest dobre dla Polski, bo widać jak konkurencja polityczna zdynamizowała Tuska. Zaczął mówić o łupkach on i Pawlak. Pawlak ironizował, Tusk milczał. Zaczął intensyfikować gazoport, zaczął mówić o energetyce atomowej. To co było programem PiS-u. Bo ma konkurencję. Komorowski jest jego cieniem.
A jeśli Kaczyński prezydentem, to kto prezesem Prawa i Sprawiedliwości? Widzi pani kandydata na zastępcę?
- Widzę dwie kandydatury, które są zasadniczo odmienne. Z jednej strony Kowal, który jest dojrzały, spokojny a jednocześnie potrafi być dynamiczny. Jak był w ostatniej rozmowie z Olejnik, gdzie walczył z nią, równocześnie lekko flirtując, albo Ziobro. Bo Ziobro ma w sobie coś, co jest pociągające. Potrafi stawiać sobie zadania wbrew swojej osobowości. Jest człowiekiem na pozór miękkim, ale mającym wizję. I on nie współpracuje z tymi ludźmi, którzy są w tej chwili w sztabie, ale powinien być także w tej czołówce PiS-u.