Senator oszukany na 430 tysięcy złotych. Media: To polityk PSL
Na kwotę 430 tysięcy złotych został oszukany "metodą na policjanta" jeden z senatorów - przekazała szefowa Prokuratury Rejonowej w Brodnicy prok. Alina Szram. Z informacji PAP wynika, że chodzi o polityka Polskiego Stronnictwa Ludowego. Rzecznik PSL Miłosz Motyka powiedział w rozmowie z Interią, że nie ma wiedzy, by ktokolwiek z jego ugrupowania padł ofiarą przestępców.
Śledztwo przekazywane jest obecnie do Prokuratury Okręgowej w Toruniu. Rzecznik prasowy tej jednostki, prok. Andrzej Kukawski, powiedział, że komunikat w tej sprawie wyda w momencie otrzymania akt. PAP dowiedziała się, że chodzi o senatora z PSL.
- Nie mam wiedzy, żeby ktokolwiek z naszej partii został oszukany w ten sposób - powiedział w rozmowie z Interią rzecznik prasowy partii i wiceminister klimatu i środowiska Miłosz Motyka.
Z informacji PAP wynika, że dwie osoby mają w tej sprawie postawione zarzuty, ale nie są to osoby, które bezpośrednio dopuściły się oszustwa.
Przestępcy okradają polityków. Senator i poseł ofiarami oszustwa
To kolejny taki przypadek w ostatnim czasie. We wtorek opisywaliśmy szczegółowo sprawę oszustwa dokonanego tą samą metodą na jednym z posłów. Parlamentarzysta stracił w ten sposób 150 tysięcy złotych.
To przestępstwa doszło na początku listopada, kiedy polityk wrócił po obradach zmęczony do swojego pokoju w Domu Poselskim. Zatelefonował do niego mężczyzna, podający się za funkcjonariusza policji i stwierdził, że zarówno poseł, jak i kilku jego innych kolegów miało paść ofiarą przestępców, którzy przejęli dostęp do telefonów polityków.
Poseł poczuł się zaniepokojony, więc poprosił o numer legitymacji służbowej oraz inne dane. Potem wklepał na komórce gwiazdkę i numer 112. W słuchawce odezwała się kobieta, która "potwierdziła" informacje dzwoniącego. Później oszust właściwie wskazał konto bankowe posła, dopytywał o kupno mieszkań przez znajomych.
- Nie jestem mazgajem, ale emocjonalnie dużo mnie to kosztowało. Wychowałem się na blokowisku, parę razy dostałem w ucho, jednak nigdy nikt mnie tak nie skrzywdził - wyznał polityk w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". - Na szczęście moja rodzina zachowała się wzorowo. Powiedzieli: dobrze, że nikt nikogo nie zabił, żyjemy i jakoś sobie poradzimy - dodał.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!
PAP/INTERIA.PL