Sejm taryfą się wozi
Prawie 170 tys. zł przejeździli posłowie kończącej się kadencji... taksówkami. I to tylko po Warszawie! Jak się dowiedziało "Metro", w tej kadencji posłowie pobili rekord w liczbie kursów przejechanych taksówkami. Od jej początku aż do końca września politycy przejeździli aż 168,8 tys. zł z budżetu Kancelarii Sejmu.
To kursy jedynie po Warszawie, do których za darmo zgodnie z regulaminem Izby ma prawo każdy poseł. Gdzie więc tak dużo jeżdżą? Poseł LPR Edward Ośko próbuje usprawiedliwiać swoich kolegów: - To wynik naszej pracy. Czasami trzeba dojechać na spotkanie do ministerstwa, na posiedzenie komisji albo na lotnisko - tłumaczył... - jadąc taksówką.
Ale nie jest tajemnicą, że posłowie korzystają z darmowych taksówek nie tylko w służbowych sprawach. Najlepszy przykład - poseł Krzysztof Bosak z LPR taksówką za sejmowe pieniądze dojeżdżał na nagrania "Tańca z gwiazdami", programu TVN, w którym występuje.
Posłowie PO deklarują, że zwrot kosztów za taksówki to przywilej niepotrzebny, ale przyznają, że sami z niego korzystają. - Jest niewiele samochodów służbowych, więc jeździmy - broni się Paweł Graś z Platformy.
INTERIA.PL/PAP