Sam Janusz Daszczyński deklaruje, że chce szefować TVP nie tylko do końca swojej kadencji, ale nawet dłużej, czyli przez co najmniej osiem lat. W realizacji planu ma mu pomóc przedstawiony już program rozwoju mediów publicznych, który - jak donosi dziennik - jest w dużej mierze zgodny z zamysłem Prawa i Sprawiedliwości. Daszczyński podobnie jak politycy PiS chce zrezygnować z walki o komercyjnego widza. "Rzeczpospolita" zwraca uwagę, że ugrupowanie Kaczyńskiego dąży do tego, żeby TVP oraz Polskie Radio przestały być spółkami prawa handlowego. Takie rozwiązanie zdjęłoby z nich przymus zarabiania pieniędzy. "Chcemy, żeby media publiczne zajmowały się wyłącznie realizacją misji określonej w ustawie" - twierdzi poseł PiS, Krzysztof Czabański. Projekt przedstawiony przez Daszczyńskiego nie idzie aż tak daleko. Jego zdaniem ustrój mediów publicznych jest dobry - poza sposobem ich finansowania oraz kwestiami związanymi z reklamami, których jest za dużo. Szef TVP chce też, podobnie jak PiS, wprowadzić zamiast obecnego abonamentu radiowo-telewizyjnego powszechną opłatę abonamentową. Ta ostatnia byłaby odprowadzana razem z rachunkami za prąd lub z podatkiem PIT. Daszczyńskiego z linią Prawa i Sprawiedliwości łączy również podejście do programu Tomasza Lisa. Według nich współpraca z naczelnym "Newsweeka" powinna dobiec końca. Szef TVP podobne plany ma także wobec programu Pospieszalskiego. Dziennik twierdzi, że szef TVP i tak może stracić stanowisko, bo jego praca nie jest wysoko oceniania przez polityków PiS. "Telewizja wciąż jest stronnicza" - stwierdził w rozmowie z gazetą jej informator. Na niekorzyść Daszczyńskiego przemawia też organizacja debaty.