Rywin: jestem niewinny
Pierwszy dzień długo oczekiwanego procesu Lwa Rywina nie przyniósł rewelacji. Producent filmowy, oskarżony o płatną protekcję, nadal nie przyznaje się do winy. Odmówił składania wyjaśnień.
Rywin odpowiadał jedynie na pytania swoich obrońców. Z tych lakonicznych odpowiedzi wynikało, że za całą sprawą stoi Agora, a Rywin stał się ofiarą uknutej przez spółkę medialną intrygi. Po co Agora miałaby to robić? Zapewne po to, by później szantażować rząd i docelowo wywalczyć korzystny dla siebie kształt ustawy o rtv - to jednak tylko nasze domysły.
By rozwiać wątpliwości należałoby Rywinowi zadawać pytania, a takiej możliwości nie było. Z kolei pytania zadawane przez obronę były tak skonstruowane, że z odpowiedzi Rywina wyłaniał się jasny obraz - to Agora zabiegała o kontakty z Rywinem, a on sam wcale nie pilotował losów ustawy o rtv, co więcej - nie miał o tym pojęcia.
- Nie przyznaję się. Jestem niewinny - mówił dziś Rywin, który najwyraźniej chciał uniknąć spotkania na sali sądowej ze swymi niedawnymi przyjaciółmi.
Jego obrońcy poprosili, by proces toczył się bez osobistego udziału Rywina. Sąd uznał jednak, że jego obecność jest absolutnie niezbędna, kiedy zeznania będzie składać Wanda Rapaczyńska (prezes Agory) i Adam Michnik (naczelny "Gazety Wyborczej").
Kolejna rozprawa 5 grudnia.
Zgoda na rejestrowanie procesu
Sąd zgodził się na rejestrowanie procesu przez media, uznając, że przemawia za tym interes publiczny. Wniosek taki złożyło kilkudziesięciu przedstawicieli radia i telewizji. Sędzia Marek Celej, ogłaszając stosowne postanowienie przypomniał, że praca mediów na sali rozpraw nie może zakłócać pracy sądu. Sąd uznał także, że media mogą publikować wizerunek oskarżonego. Adwokaci Lwa Rywina chcieli, by media elektroniczne mogły nadawać jedynie trzyminutowe relacje z procesu i nie publikowały wizerunku oskarżonego. Przekonywali, że wprawdzie wizerunek Rywina jest już publicznie znany, ale na tym etapie, gdy zaczął się proces, nie ma powodu, by w dalszym ciągu go publikować.
Dopuszczenia do udziału w rozprawie jako przedstawiciel społeczny chciała Fundacja Helsińska. Sąd nie zgodził się na to.
Demonstracja przed salą rozpraw
Przed salą, w której odbywała się pierwsza rozprawa w procesie Lwa Rywina, zebrali się dzisiaj rano członkowie Ruchu Obrony Bezrobotnych i Konfederacji Polski Niepodległej OP. Protestujący wykrzykiwali: "Rywin do paki", "Chcemy jawności rozpraw". Na przyniesionych transparentach widniały napisy: "Rywin, Jakubowska do aresztu". Zapowiadają, że będą przychodzić także na kolejne rozprawy, by "nie działy się cuda".
Zgodnie z decyzją sądu mogli dzisiaj wchodzić 4-osobowymi grupami na salę rozpraw. - Będziemy wymieniać się tak, aby wszyscy mogli zobaczyć, jak to się odbywa. W ten sposób sąd chce nas zapewnić, że rozprawa nie jest tajna i każdy może się dowiedzieć, jak przebiega - powiedział ogólnopolski koordynator Ruchu Obrony Bezrobotnych Zygmunt Miernik.
Przed gmachem sądu kilkunastu młodych ludzi z Akcji Alternatywnej "Naszość" zorganizowało krótki happening. W kierunku Rywina wchodzącego do sądu tylnym wyjściem poleciały kwiaty i "damskie staniki rozentuzjazmowanych fanek". Członkowie "Naszości" przynieśli transparenty: "Mamo kup mi klocki lego, zrobię sobie Czarzastego", "Używaj papieru toaletowego lub czasopisma", "Pal marihuanę i inne rośliny", "Wyklęty powstań Rywin z ziemii". Odśpiewali Rywinowi "Sto lat". Jedna z kobiet biorących udział w happeningu zgodnie ze starym polskim zwyczajem narzucila na głowę mężczyźnie w stroju lwa chustę z okrzykiem "Mój ci on jest, nie do kata on należy, lecz do mnie". Następnie członkowie "Naszości" udali się do prezesa sądu, by ten uznał Rywina za uniewinnionego. Nie wpuszczono ich jednak do środka.
Wielkie zainteresowanie procesem
Rozpoczętemu dzisiaj procesowi Rywina towarzyszy olbrzymie zainteresowanie. Już na długo przed godz. 9.30, kiedy sprawa miała być wywołana, przed największą salą sądów kłębił się tłum zainteresowanych. Było kilkanaście ekip telewizyjnych, także z zagranicy, kilkudziesięciu fotoreporterów oraz dziennikarzy agencyjnych, radiowych i prasowych. Jednak na salę nr 252 mogli wejść tylko ci, którzy uzyskali przepustki - sąd wydał ich ponad sto.
INTERIA.PL/RMF/PAP