Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Rosół: "Donosy" to nie akcja CBA

"Wprost" dotarł do osoby, która czytała zeznania złożone przez Marcina Rosoła w październiku 2009 roku w CBA. Były szef gabinetu politycznego Mirosława Drzewieckiego - według informatora gazety - twierdzi w nich, że powodem wycofania Magdaleny Sobiesiak z konkursu na członka zarządu Totalizatora Sportowego nie był przeciek o akcji CBA, ale zwyczajny donos przysłany do Ministerstwa Sportu.

Według byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego przeciek o tajnej operacji "Black Jack" nastąpił późnym popołudniem 24 sierpnia w warszawskiej kawiarni Pędzący Królik. Doszło tam do spotkania Rosoła z Magdaleną Sobiesiak, córką głównego bohatera afery hazardowej.

"Rzeczpospolita" kilka dni temu ujawniła fragmenty zeznań, jakie Ryszard Sobiesiak złożył w warszawskiej prokuraturze. Sobiesiak mówił, że jego córka usłyszała od Rosoła o "donosach na tatusia".

Jak pisze "Wprost", jeśli przyjąć, że "donosy" to eufemizm oznaczający akcję CBA, to te słowa potwierdzają łańcuszek przecieku ułożony przez Kamińskiego: Donald Tusk - Mirosław Drzewiecki - Marcin Rosół - Magdalena Sobiesiak - Ryszard Sobiesiak.

Jednak Marcin Rosół twierdzi, że, mówiąc o "donosach", miał na myśli coś zupełnie innego. "Wprost" dotarł do osoby, która czytała jego zeznania złożone w centrali CBA w październiku, zaraz po wybuchu afery. Rosół miał powiedzieć agentom Biura, że powodem całego zamieszania był donos, jaki 10 lipca 2009 r. trafił do dyrektor generalnej Ministerstwa Sportu Moniki Rolnik. Napisał go Marek Przybyłowicz, były doradca Totalizatora. Mowa w nim m.in. o "zjawisku nepotyzmu" panującym w spółce. Rosół utrzymuje, że o oskarżeniach Przybyłowicza dowiedział się pod koniec lipca od Andrzeja Kawy z Centralnego Ośrodka Sportu. Twierdzi, że zbagatelizował tę informację.

Kilkanaście dni później (w jego zeznaniach jest mowa o okolicy 10 sierpnia) spytał jednak o Przybyłowicza Magdalenę Rolnik, która właśnie wróciła do ministerstwa z urlopu. Rolnik powiedziała, że wie o oskarżeniach Przybyłowicza. Miała także pokazać mu donos z 10 lipca.

Według informatora "Wprost", Rosół w swoich zeznaniach opowiada też o swojej rozmowie z Drzewieckim z 17 sierpnia. Miał go wtedy poinformować o dwóch sprawach: o tym, że Sobiesiakówna złożyła papiery w konkursie na członka zarządu Totalizatora, oraz o donosie. Według wersji Rosoła, minister w obawie przed zarzutami o nepotyzm (od wielu lat zna się z Ryszardem Sobiesiakiem) prosi o wycofanie z konkursu córki kolegi.

I tu dochodzimy do kluczowego momentu zeznań - do spotkania z Sobiesiakówną w Pędzącym Króliku. Jak ustalił "Wprost", Rosół twierdzi w nich, że poprosił córkę biznesmena o wycofanie się konkursu ze względu na donos Przybyłowicza. Argumentuje to w następujący sposób: jeśli wygrasz, to wrócą oskarżenia o nepotyzm, bo twój ojciec zna się z ministrem.

Jak zauważa "Wprost", wersje Rosoła i Sobiesiaka różnią się jednym, ale bardzo ważnym szczegółem. Według Rosoła, powodem zamieszania był donos podnoszący kwestię bliżej niesprecyzowanego nepotyzmu (w tym kontekście nie pada żaden konkretny przykład ani żadne nazwisko). Sobiesiak zeznał z kolei, że jego córka usłyszała od Rosoła o "donosach na tatusia".

Kto mówi prawdę a kto kłamie? - zastanawia się "Wprost". Być może przekonamy się o tym podczas zbliżających się przesłuchań obu bohaterów afery przed komisją hazardową.

INTERIA.PL

Zobacz także