Marcin Zaborski, RMF FM: Zaskoczył pana Jacek Jaśkowiak? Rafał Grupiński: - Trochę mnie zaskoczył. To kiedy się pan dowiedział, że prezydent Poznania zamierza, że marzy mu się prezydentura w Polsce?- Dowiedziałem się wtedy, gdy złożył oświadczenie publiczne, że to on jest tym, który złożył odpowiednie papiery w biurze krajowym.I powiedział, że chce startować w prawyborach prezydenckich PO? - Tak, dlatego że...Czy to nie jest dziwne?- ...że byłem, podobnie jak duża nasza część nawet komisji wyborczej, w Zagrzebiu na kongresie... No tak, tylko że pan jest posłem z Poznania, pan jest szefem wielkopolskich struktur PO i pan nie wie, że prezydent Poznania chce walczyć o prezydenturę?- Ale też zostałem jakiś czas temu przewodniczącym naszej krajowej komisji wyborczej, w związku z czym, jak rozumiem, nie mnie informowano, nie mnie informowali kandydaci, czy chcą, czy nie chcą startować.No tak, ale Jacek Jaśkowiak, pana kolega z Poznania nie przychodzi i nie rozmawia z panem o tym, że ma taki pomysł, takie plany i prosi o poparcie na przykład? - To świadczy o niezależności kandydata, jeśli chodzi o tak zwane struktury partyjne. Nie prosił o podpis na liście poparcia? - Nie, nie prosił. A widział pan w nim wcześniej format prezydencki? Nie tylko miejski, ale ogólnokrajowy? - No to jest na pewno silna osobowość, także prezydent wyrazisty, w Poznaniu dobrze oceniany, więc mieliśmy oczywiście jakieś przesłuchy, że któryś z samorządowców może chcieć rozważyć start w prawyborach, ale Rafał Trzaskowski zaprzeczył publicznie na przykład, jeśli chodzi o tę plotkę, która krążyła między nami, w mediach. Tak więc było to dość zaskakujące, że to akurat Jacek Jaśkowiak.No zaskakujących elementów było pewnie więcej, bo po co wam była ta zaskakująca operacja pod kryptonimem "tajemnicza koperta"? Dwa dni temu usłyszeliśmy, że ktoś się zgłosił, że kandydatura jest w kopercie, ale nie mówiliście, kto to jest. To budowało powagę prawyborów PO?- To budowało na pewno pewnego rodzaju napięcie i oczekiwanie. I też niecierpliwość wśród dziennikarzy oczywiście.A powagę?- No nie ma to nic wspólnego z powagą.Chyba jednak ma...- Nie, panie redaktorze. Dlatego że my byliśmy łącznie z przewodniczącym PO, z większością komisji akurat wyborczej, bo ona składa się z posłów, byliśmy na zjeździe w Zagrzebiu, wybieraliśmy Donalda Tuska na przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej.To spróbujmy wyjaśnić.- ...a odpowiednie dokumenty zostały złożone tuż przed naszym wyjazdem.Kto dostarczył tę kopertę, tajemniczą kopertę? - Tego ja nie wiem.Kto dostarczył - pan nie wie?- No na pewno ludzie Jacka Jaśkowiaka. To chyba jest oczywiste, że ktoś, kto jest z Poznania, po prostu przywiózł podpisy i oświadczenie kandydata.I nikt do tej koperty wtedy nie zaglądał?- No nie, dlatego że tak samo nie była otwarta koperta pani Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.To skąd Grzegorz Schetyna wiedział, że w środku jest nazwisko kandydata, skoro jej nie otwieraliście?- Grzegorz Schetyna w Zagrzebiu oświadczył, że nie wie, kto jest kandydatem i to wyraźnie powiedział do mediów. Ale mówił, że jest zgłoszenie, że jest kandydat. Skąd wiedział? - No bo to zgłoszenie zostało w biurze krajowym przekazane, że to jest zgłoszenie kandydata do krajowej komisji wyborczej. I tyle oczywiście wiedzieliśmy. I obie koperty ja otworzyłem dopiero na spotkanie komisji wyborczej przed dzisiejszym zarządem krajowym. Prezydent Białegostoku, prezydent Truskolaski mówił, że nie chce brać udziału w tych prawyborach, bo nie chce startować "na zająca". Radosław Sikorski mówił z kolei o tym, że już brał kiedyś udział w ustawionych prawyborach. Dziwi się pan, że pojawiają się komentarze o teatrzyku, który organizujecie tylko po to, żeby wszystko nie skończyło się totalną porażką prawyborów? - Nie. Proszę tego tak nie traktować. Kiedy wybieraliśmy Bronisława Komorowskiego, to chcę przypomnieć - być może Radosław Sikorski tego nie pamięta, a powinien pamiętać - że głosowali wtedy wszyscy członkowie Platformy i nikt nie mógł ustawić tych wyborów. Nie, to on mówi: "Zastanawiam się po pierwsze, czy to będzie proces fair, bo w ustawionych prawyborach już brałem udział". Tak mówił, kiedy się zastanawiał, czy startować. - Ale to nieszczęśliwe sformułowanie, dlatego że w jakimś sensie pomniejsza swój start w ten sposób pan marszałek, pan minister. Wydaje mi się, że nie powinno się tego rodzaju rzeczy wypowiadać, bo one nie mają uzasadnienia. Jeśli tak czuje? Tak to widzi po latach. - Przecież ja byłem wtedy w Platformie, byłem kimś, kto z bliska to śledził. Natomiast, ponieważ to naszą tradycją było - poza oczywiście walką o drugą kadencję Bronisława Komorowskiego, w sposób naturalny, to Bronisław Komorowski był wtedy kandydatem - przyjęliśmy taką tradycję, że organizujemy prawybory, że otwieramy się na wszystkich chętnych, którzy oczywiście spełnią określone wymagania - w tym przypadku to było kilkadziesiąt podpisów Rady Krajowej - ta osoba będzie miała szanse startu. I tak robimy. Otwieracie się na chętnych, a chętnych niewielu. Tak niewielu, że nawet wasza koalicjantka, szefowa Nowoczesnej, Katarzyna Lubnauer, w tym studiu mówiła, że nie do końca wierzy w sens tych prawyborów, a powiedziała tak: "Prawybory mają sens tylko wtedy, gdy ma się kandydatów równej miary, a to szukanie kontrkandydata wyszło niezbyt szczęśliwie". - Trudno mi powiedzieć, co nasza koalicjantka pani Katarzyna Lubnauer miała na myśli, mówiąc "szukanie". Ja nikogo nie szukałem. Miała na myśli to, że namawiano, że szukano tego drugiego człowieka, który zmierzy się z Małgorzatą Kidawą-Błońską. - Nie, ale przecież doskonale pan redaktor wie, że Bartosz Arłukowicz rozważał to, nikt go nie szukał. Radosław Sikorski, mimo swoich wypowiedzi, też rozważał. W końcu zwołał nawet konferencję, że jednak nie wystartuje. Nikt ich nie szukał. I tu Katarzyna Lubnauer mówi, że w takim razie trzeba było znaleźć kogoś, kto wystartuje. - Pozwoli mi pan dokończyć jakieś zdanie? Proszę bardzo. - Dziękuję. W PO jest bardzo wiele silnych osobowości, od Jerzego Buzka, przez Darka Rosatiego, po Radosława Sikorskiego czy Bartosza Arłukowicza - mógłbym tak wymieniać. Ewę Kopacz, itd. To dlaczego żadne z nich nie startuje? - To są osobiste decyzje poszczególnych polityków. I to oni decydują o tym, czy chcą, czy nie chcą. My otwieramy szanse, stawiamy pewne określone warunki, niespecjalnie zaporowe mówiąc kolokwialnie. 30 podpisów. - To było 30 podpisów członków Rady Krajowej. I w zasadzie każdy członek PO mógł stanąć do wyborów. I nikogo w demokracji się nie wyklucza na zasadzie, że ktoś jest słabszy lub ktoś idzie "na zająca", dlatego że - przypomnę - ów Jacek Jaśkowiak, rozpoznawalny w zaledwie w 6 proc. przed laty, został przeze mnie wystawiony na prezydenta miasta Poznania i pokonał 16 lat urzędującego prezydenta Ryszarda Grobelnego znanego w całym kraju. Więc każdy może wygrać. Rafał Trzaskowski tłumaczył, że nie startuje w waszych prawyborach, choćby dlatego, żeby nie oddawać Warszawy w ręce komisarza z PiS. Idąc tym tropem i tym sposobem myślenia patrząc, Jacek Jaśkowiak może oddać Poznań w ręce komisarza wyznaczonego przez PiS. - Na jakiś czas byłoby takie niebezpieczeństwo, ale oczywiście to jest kwestia już decyzji danego samorządowca. Czy on podejmuje takie wyzwanie, czy zakłada taki scenariusz. Zarówno Małgorzata Kidawa-Błońska, jak i Jacek Jaśkowiak są poważnymi kandydatami, zobaczymy, kto w tych prawyborach odniesie sukces w strukturach PO. A dopiero później będziemy się martwić o to, czy ktoś spowoduje dalsze problemy jeśli chodzi o samorząd. To zanim pożegnamy słuchaczy, jeszcze króciutkie jedno pytanie. Zdarza się panu całować kobietę w rękę? - Zdarza mi się. Pana koleżanka z klubu parlamentarnego, posłanka Klaudia Jachira, mówi, że całowanie kobiet w rękę ją brzydzi, że to jest naruszenie jej cielesności i że to był element tradycji z czasów sprzed emancypacji, a teraz to jest przejaw seksizmu. - W tej sprawie być może ja jestem bardziej tradycyjny i oczywiście to jest tak, że zdarza się to w naszej kulturze dość często... To proszę uważać w kontakcie z panią poseł. - ...bo to akurat polski obyczaj przede wszystkim. Więc myślę, że oczywiście nie warto tego robić w sposób, jaki robi prezes Kaczyński, który podnosi rękę do swojej głowy, na wysokość swojej głowy.