Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Przyczyny wypadku w Iraku

Szef resortu obrony zapowiedział, że żołnierzowi, który w Iraku, w czasie czyszczenia broni śmiertelnie postrzelił swego kolegę, zostaną postawione zarzuty. Prawdopodobnie "nieostrożnego obchodzenia się bronią za skutkiem śmiertelnym", za co grozi do 8 lat więzienia.

Zarzutów na razie formalnie nie postawiono. Sprawę cały czas bada żandarmeria wojskowa pod nadzorem prokuratury. Wojskowy najprawdopodobniej już wkrótce zostanie przewieziony do kraju. O jego winie lub niewinności zadecyduje sąd wojskowy w kraju. On też rozpatrzy ewentualne okoliczności łagodzące.

Na razie jednak tych ostatnich nie widać. Żołnierze, jak zwykle po patrolu mieli wyczyścić swoją broń. 20-letni starszy szeregowy Gerard Wasielewski zginął od kul z broni swego kolegi - żołnierza, z którym wielokrotnie wspólnie pełnił służbę.

W wydanym dzisiaj komunikacie rzecznik prasowy Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, płk Zdzisław Gnatowski, przypomniał, iż służbę patrolową lub inną pełni się z bronią, w której cała amunicja znajduje się w magazynku. Bez wyraźnej potrzeby nie wolno przeładowywać broni, czyli wprowadzać naboju do komory zamkowej, co jest niezbędnym warunkiem strzału. Po powrocie z zadania broń rozładowuje się i sprawdza, wykonując po wyjęciu magazynka strzał kontrolny do wyznaczonego punktu. Czynność ta odbywa się pod nadzorem odpowiedzialnego za wartę bądź patrol dowódcy.

Broń przechowywana jest bez amunicji, magazynowanej w oddzielnym depozycie. Złamanie tych zasad spowodowało śmierć polskiego żołnierza w Iraku. Stosowne organy dokonają oceny zaistniałej sytuacji i przedstawią wnioski w tej sprawie - głosi komunikat rzecznika SG WP.

- Została złamana elementarna zasada, której uczą żołnierzy od samego początku - zasada ostrożnego obchodzenia się z nabitą bronią - ocenił dowódca polskiej brygady stacjonującej w Karbali (środkowy Irak), gen. Marek Ojrzanowski.

Do wypadku doszło około 16.40 lokalnego czasu - poinformował wczoraj p.o. rzecznika wielonarodowej dywizji ppłk Mariusz Michalski. W tym czasie w obozie Babilon trwało spotkanie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z żołnierzami. Prezydent jeszcze podczas wizyty w obozie został poinformowany o wypadku.

Jak poinformował polski lekarz wojskowy, oba doznane przez żołnierza postrzały były śmiertelne. Akcja ratunkowa, którą podjęto mimo beznadziejnej sytuacji, trwała 20 minut. - Odniósł bardzo rozległy uraz czaszkowo-mózgowy na skutek dwóch ran postrzałowych głowy - powiedział lekarz, mjr Dariusz Żurek.

Z powodu prowadzonego jeszcze śledztwa zwłoki śmiertelnie postrzelonego żołnierza będą przetransportowane do Polski po świętach Bożego Narodzenia.

Starszy szeregowy Gerard Wasielewski pochodził z miejscowości Pokrzydowo koło Brodnicy. Tam mieszkają jego rodzice. Jutro wybiera się do nich dowódca 12 Brygady Zmechanizowanej, aby omówić szczegóły pogrzebu.

Szeregowy Wasielewski trafił do Szczecina po zakończeniu służby zasadniczej w jednostce chemicznej w Brodnicy. W Szczecinie od czerwca rozpoczął służbę nadterminową. Po niej chciał zostać zawodowym żołnierzem. Był kawalerem. W Iraku pełnił służbę w kompanii ochrony i regulacji ruchu. Do jego zadań należało m.in. ochrona rozmieszczenia elementów stanowiska dowodzenia brygady.

Posłuchaj relacji reportera RMF Jana Mikruty:

W domu rodzinnym zmarłego Gerarda Wasielewskiego, w Pokrzydowie k. Brodnicy(woj. kujawsko-pomorskie) panuje smutek i przygnębienie. - Jest nam trudno, ciężko nam o tym rozmawiać. Sami nie wiemy, kiedy odbędzie się pogrzeb syna. Niebawem skończę 60 lat. Młodo straciłem ojca, gdy miałem 30 lat. Teraz syn... On zawsze bardzo interesował się wojskiem - powiedział ojciec zmarłego żołnierza, Eugeniusz Wasielewski.

Rodzice Gerarda Wasielewskiego prowadzą tradycyjne gospodarstwo rolne, mają skromny dom w środku wsi, oddalony o kilkaset metrów od kościoła parafialnego. Wraz z nimi mieszkają dwie starsze siostry Gerarda, panny - Wioleta i Gabriela.

Wasielewscy o śmierci syna dowiedzieli się od trzech oficerów z oddalonej o kilkanaście kilometrów Brodnicy, którzy przyjechali do nich wczoraj pod wieczór wraz z lekarzem.

Później, wieczorem, odwiedził ich proboszcz miejscowej parafii pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, ks. Zenon Żmijewski. - O tragedii dowiedziałem się z telewizji. Rodzina zmarłego była bardzo przygnębiona. Starałem się im nieść pociechę i otuchę w tej trudnej dla nich chwili. Przystali na moją propozycję odprawienia we wtorek o siódmej rano mszy za ich syna i brata. Długo z nimi rozmawiałem. Uprzedziłem też, że muszą się liczyć z zainteresowaniem mediów - powiedział ks. Żmijewski.

Matka zabitego żołnierza, Elżbieta Wasielewska powiedziała, że 6 listopada - kiedy zginął major Hieronim Kupczyk (pośmiertnie awansowany do stopnia podpułkownika), pierwszy polski żołnierz zabity podczas pełnienia misji w Iraku - syn jechał w tym samym konwoju, tylko w innym samochodzie.

Gerard Wasielewski mieszkał z rodzicami do czasu powołania do zasadniczej służby w 4. Pułku Chemicznym w pobliskiej Brodnicy. Wcześniej zdobył zawód mechanika w szkole zasadniczej w tym samym mieście.

- Gerard był moim uczniem, uczyłem go religii. Był to dobry, spokojny, uczynny chłopak - wspominał ksiądz.

Dzisiaj do Pokrzydowa przyjechał dowódca 12. Brygady Zmechanizowanej płk Marian Kołaciński wraz z innymi oficerami ze swojej jednostki i pułku w Brodnicy.

Płk Kołaciński przez około dwie godziny rozmawiał z rodziną tragicznie zmarłego żołnierza. Po opuszczeniu domu przyznał, że rodzina "jest bardzo rozbita", a rozmowa dotyczyła przede wszystkim tego, jak wojsko może pomóc, m.in. w organizacji ceremonii pogrzebowej. Nie potrafił podać terminu pogrzebu. Później złożył też wizytę w miejscowej plebani.

INTERIA.PL/RMF/PAP

Zobacz także