Prokuratura ujawnia fakty ws. Nangar Khel
Akt oskarżenia przeciwko siedmiu żołnierzom bielskiego batalionu, którzy uczestniczyli w ostrzelaniu w sierpniu ub.r. wioski Nangar Khel w Afganistanie jest już w Wojskowym Sądzie Okręgowym w Warszawie.
Liczący 65 kart akt oskarżenia przeciwko żołnierzom bielskiego batalionu, którzy uczestniczyli w ostrzelaniu w sierpniu ub.r. wioski Nangar Khel w Afganistanie, jest już w Wojskowym Sądzie Okręgowym w Warszawie. Jego szczegóły przedstawiono na środowej konferencji prokuratury.
Wyjazd na tragiczną w skutkach akcję nastąpił po upływie kilku godzin od ataku na patrol, w wyniku którego uszkodzono dwa pojazdy, w tym jeden polski. W okolicy doszło wówczas także do ostrzelania wojsk amerykańskich przez bojowników talibańskich - w efekcie wymiany ognia zatrzymano dwóch z nich.
W toku śledztwa ustalono, że wojsko kontrolowało rejon, gdzie udały się siły szybkiego reagowania, które miały zająć się zabezpieczeniem i ewakuacją uszkodzonego transportera. Sytuacja była na tyle spokojna, że oczekujący tam na wsparcie żołnierze zajęli się przygotowywaniem posiłku i jedzeniem.
Tymczasem, jak podkreśla prokuratura, żołnierze plutonu szturmowego ostrzelali wioskę Nangar Khel z wielkokalibrowego karabinu maszynowego, a następnie "obrzucili" ją granatami moździerzowymi, mimo iż mieszkańcy wioski ani nikt w okolicy nie stanowił zagrożenia.
W ocenie śledczych, żołnierze wiedzieli, że ogień trafi w zabudowania - centrum i skraj wioski, widzieli poruszających się tam ludzi i bawiące się dzieci. Zdaniem prokuratury, ich działanie miało cechy "wstrzeliwania się w wytypowany cel". Według prokuratury, potwierdzają to naoczni świadkowie zdarzenia jak i - pośrednio - biegli w swojej opinii.
Jak podkreślił zastępca Naczelnego Prokuratora Wojskowego gen. Zbigniew Woźniak, na miejscu zdarzenia byli dwaj oficerowie, których postawa zasługuje na szacunek - jeden odmówił wykonania rozkazu ostrzelania wioski, drugi usiłował mu zapobiec.
W wyniku działań kilku polskich żołnierzy zginęło sześć osób - dwie kobiety i mężczyzna (pan młody przygotowujący się do uroczystości weselnej) oraz troje dzieci (w tym dwoje w wieku od trzech do pięciu lat). Trzy inne kobiety - w tym jedna w ciąży, która zakończyła się urodzeniem martwego noworodka - zostały trwale okaleczone.
Zdaniem prokuratury, stan techniczny moździerza i amunicji wykorzystanych do ostrzału wioski - mimo ich częściowej niesprawności - nie miał wpływu na możliwość skutecznego kierowania ogniem w warunkach pełnej widoczności. Kwestionuje to linię obrony żołnierzy reprezentowaną przez ich mecenasów, którzy twierdzą, że wady broni i pocisków były jedną z przyczyn tragedii.
Prokuratura podkreśla, że na tryb postępowania w całej sprawie nie miały wpływu - wbrew medialnym doniesieniom - materiały SKW. Jak podano, przekazano je już po tym, jak prokuratura poczyniła wiele ustaleń. Śledztwo wszczęto 17 sierpnia ubiegłego roku, tuż po tragicznym zajściu, akta sprawy skierowano do Naczelnej Prokuratury Wojskowej na początku października, a informacje o materiałach wytworzonych przez służby pojawiły się, według śledczych, w listopadzie.
Prokurator Karol Frankowski poinformował w środę, że do osobnego postępowania wyłączono sprawę utrudniania przez funkcjonariuszy MON i Komendy Głównej Żandarmerii Wojskowej - od sierpnia do listopada ub.r. - prowadzenia postępowania karnego. Chodzi m.in. o to, dlaczego materiały SKW przekazano prokuraturze tak późno. Ówczesny szef MON Aleksander Szczygło powiedział PAP w środę, że nie będzie komentował sprawy.
O konflikcie między służbami a dowództwem I zmiany polskiego kontyngentu w Afganistanie PAP pisała, powołując się na nieoficjalne źródła, już w styczniu. "Chodziło o konflikt dotyczący zakresu obowiązków służbowych, który nie miał jakiegokolwiek wpływu na zdarzenie w wiosce. Sytuacja została po pewnym czasie uporządkowana" - powiedział w środę Woźniak.
Prokuratura oskarżyła siedmiu żołnierzy - sześciu z nich: chorążego Andrzeja O., plutonowego Tomasza B., kapitana Olgierda C., podporucznika Łukasza B., starszego szeregowego Jacka J. i starszego szeregowego Roberta B. o zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi kara dożywotniego więzienia. Siódmego - starszego szeregowego Damiana L. - oskarżono o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi kara od 5 do 15 lat pozbawienia wolności i - w wyjątkowych przypadkach - kara 25 lat więzienia.
Obecnie wszyscy oskarżeni żołnierze przebywają na wolności. Izba Wojskowa Sądu Najwyższego uznała, że śledztwo nie wymaga już tego, by przebywali w areszcie, gdzie byli od listopada 2007 roku.
Jak podano, przedstawiając kalendarium dotyczące postępowania, od 19 do 24 czerwca obrońcom i podejrzanym stworzono możliwość końcowego zaznajomienia się z materiałem dowodowym. Z możliwości tej skorzystało jedynie czterech z siedmiu podejrzanych i dwóch spośród 13 obrońców ustanowionych w sprawie.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami prokuratury, śledztwo zamknięto przed końcem czerwca - postanowienie wydano 28 czerwca. Na początku lipca decyzję tą uchylono, bo w międzyczasie wpłynęły wnioski dowodowe od trzech obrońców. 7 lipca wydano decyzję o nieuwzględnieniu tych wniosków, śledztwo ponownie zamknięto i podpisano akt oskarżenia. Wpłynął on do WSO w Warszawie 8 lipca.
INTERIA.PL/PAP