Profesor UG: Byłem osobowym źródłem informacji
Profesor Józef Włodarski, dziekan Wydziału Filologiczno Historycznego Uniwersytetu Gdańskiego, przyznał dziś, że w połowie lat 70. współpracował i był "osobowym źródłem informacji" dla SB.
- W 1974 roku byłem wzywany przez SB w Pasłęku do tłumaczenia przesłuchań wstępnych zatrzymywanych turystów niemieckich. Wtedy zażądano ode mnie, bym podpisał zobowiązanie, że to co miało miejsce na SB pozostanie tajemnicą, a na przyszłość mam obowiązek informować o interesujących SB problemach - powiedział w czwartek prof. Włodarski.
Podkreślił, że na współpracę zgodził się ze względu "na matkę Niemkę, która sama w tym okresie podjęła się trudu utrzymania i wychowania sześciorga dzieci". "Z racji pochodzenia miałem już pewne kłopoty z ówczesną władzą, ponieważ był to okres silnych jeszcze psychoz antyniemieckich, wynikających z podejrzewania miejscowych Niemców o szpiegowskie inklinacje czy inne antypaństwowe działania" - dodał profesor.
Do podpisania zobowiązania, argumentując to właśnie "dobrem matki", namawiał przyszłego profesora jego dawny kolega ze szkoły, który pracował w SB. Włodarski zaznaczył, że informacje, które przekazywał SB w trakcie spotkań w Komendzie Powiatowej Milicji w Pasłęku były błahe.
- Większość tych spraw to były jakieś szczeniackie wygłupy, jakieś młodzieżowe szpany i do takiego samego wniosku doszła wkrótce SB w Pasłęku- zapewnił.
Podkreślił, że swoje kontakty z SB zakończył w 1975 roku. Zaprzeczył, że był współpracownikiem służb specjalnych PRL w późniejszych latach.
- Tak szybko, jak się uwikłałem, tak samo szybko wyplątałem się z sieci SB i od 1975 roku nie utrzymywałem kontaktu z SB w Pasłęku - przekonywał.
Profesor zaprezentował również kopię oświadczenia jakie otrzymał od byłego oficera prowadzącego SB z 10 kwietnia 2007 roku, w którym oficer potwierdza, że "po 1975 roku nie utrzymywałem z nim ( Włodarskim - red.) żadnych kontaktów operacyjnych, a nasza wspólna działalność, moja jako oficera operacyjnego lat 70-tych i jego jako "osobowego źródła informacji" została definitywnie zakończona w 1975 roku".
Profesor zaprzeczył również stanowczo, aby w latach 1975-1989 współpracował z Departamentem II MSW pod pseudonimem "Jan".
Według niego jest to "mistyfikacja dużego kalibru tygodnika "Wprost".
- Ja tylko przypomnę, że kontrwywiad MSW, wydział II to była swoista elita wywiadu PRL, nie mogłem do niej należeć, podobnie jeśli chodzi o nabór do SB czy nawet ówczesnej milicji, z tego powodu, że miałem krewnych w RFN, którzy służyli w wojsku, a sam też byłem podejrzewany o dziwne kontakty z przyjezdnymi Niemcami, po prostu obawiano się takich nabytków jak ja w takich służbach - powiedział profesor.
Włodarski, odnosząc się do innej tezy z artykułu, że "donosił robiąc karierę naukowca na Uniwersytecie Gdańskim" stwierdził, że do 1990 roku pracował w Pasłęku, a doktorat na UG zrobił w trybie zaocznym. "Nie pracowałem, nie przebywałem na żadnych zajęciach na Uniwersytecie Gdańskim w latach osiemdziesiątych" - podkreślił.
Zaznaczył również, że dopiero w 1988 roku otrzymał paszport, choć starał się o niego dużo wcześniej, m.in. chcąc wyjechać do USA i RFN.
- Stanowczo też zaprzeczam, bym w latach 80. inwigilował dyplomatów chińskich w Gdańsku. Ta konfabulacja naraża na szwank moje kontakty naukowe w Chinach, moje przyjaźnie, możliwości dalszego działania - powiedział profesor.
Włodarski zadeklarował, że wypełni oświadczenie lustracyjne i napisze w nim, że był "osobowym źródłem informacji".
Prof. Włodarski sprzeciwia się ukazywaniu jego osoby jako organizatora antylustracyjnego buntu na polskich uczelniach. Podkreślił, że nie jest przeciwnikiem lustracji, nie podoba mu się jednak "forma w jakiej ma zostać przeprowadzona".
- Oświadczam także, że nie inicjowałem, jak mi przypisuje w artykule pani redaktor Dorota Kania, "uchwalenia przez konferencję Rektorów Akademickich Szkół Polskich stanowiska potępiającego lustrację na uniwersytetach", bo po prostu mnie tam nie było" - zaznaczył.
, napisał, iż prof. Andrzej Ceynowa, rektor Uniwersytetu Gdańskiego i prof. Józef Włodarski, dziekan wydziału filologiczno- historycznego gdańskiej uczelni, współpracowali z PRL-owską Służbą Bezpieczeństwa.
INTERIA.PL/PAP