- W 1974 roku byłem wzywany przez SB w Pasłęku do tłumaczenia przesłuchań wstępnych zatrzymywanych turystów niemieckich. Wtedy zażądano ode mnie, bym podpisał zobowiązanie, że to co miało miejsce na SB pozostanie tajemnicą, a na przyszłość mam obowiązek informować o interesujących SB problemach - powiedział w czwartek prof. Włodarski. Podkreślił, że na współpracę zgodził się ze względu "na matkę Niemkę, która sama w tym okresie podjęła się trudu utrzymania i wychowania sześciorga dzieci". "Z racji pochodzenia miałem już pewne kłopoty z ówczesną władzą, ponieważ był to okres silnych jeszcze psychoz antyniemieckich, wynikających z podejrzewania miejscowych Niemców o szpiegowskie inklinacje czy inne antypaństwowe działania" - dodał profesor. Do podpisania zobowiązania, argumentując to właśnie "dobrem matki", namawiał przyszłego profesora jego dawny kolega ze szkoły, który pracował w SB. Włodarski zaznaczył, że informacje, które przekazywał SB w trakcie spotkań w Komendzie Powiatowej Milicji w Pasłęku były błahe. - Większość tych spraw to były jakieś szczeniackie wygłupy, jakieś młodzieżowe szpany i do takiego samego wniosku doszła wkrótce SB w Pasłęku- zapewnił. Podkreślił, że swoje kontakty z SB zakończył w 1975 roku. Zaprzeczył, że był współpracownikiem służb specjalnych PRL w późniejszych latach. - Tak szybko, jak się uwikłałem, tak samo szybko wyplątałem się z sieci SB i od 1975 roku nie utrzymywałem kontaktu z SB w Pasłęku - przekonywał. Profesor zaprezentował również kopię oświadczenia jakie otrzymał od byłego oficera prowadzącego SB z 10 kwietnia 2007 roku, w którym oficer potwierdza, że "po 1975 roku nie utrzymywałem z nim ( Włodarskim - red.) żadnych kontaktów operacyjnych, a nasza wspólna działalność, moja jako oficera operacyjnego lat 70-tych i jego jako "osobowego źródła informacji" została definitywnie zakończona w 1975 roku". Profesor zaprzeczył również stanowczo, aby w latach 1975-1989 współpracował z Departamentem II MSW pod pseudonimem "Jan". Według niego jest to "mistyfikacja dużego kalibru tygodnika "Wprost".