Pytany o kryzys w polskim Kościele, premier oświadczył, że nie chce "ferować pochopnych sądów. Gdy kiedyś na prośbę biskupów powiedziałem w Watykanie, że dobrze byłoby, gdyby tytuł prymasa pozostał w Warszawie, od razu usłyszałem, że tworzę jarosławizm (w nawiązaniu do józefinizmu) i że chcę podporządkować Kościół państwu. Od tej pory jestem ostrożniejszy. Ale lustracja jest nieunikniona i lepiej by było, gdyby kościelne działania w tej dziedzinie były energiczniejsze. Można by wtedy uniknąć niedobrych wydarzeń". Czy premier wierzy, że ustawa "deubekizacyjna", a także ujawnienie raportu z likwidacji WSI i nowa ustawa lustracyjna pozwolą rozliczyć PRL? - mówi: "To będą trzy ogromne kroki do przodu. Ale dekomunizacja, tak jak była rozumiana kilkanaście lat temu, to wyeliminowanie z życia publicznego także pracowników aparatu partyjnego. A to jest dziś trudniejsze niż kiedyś. Trudno też zdobyć dla tego posunięcia poparcie". Dlaczego jest trudniej? - Otóż instytucje, do których przenieśli się aparatczycy, są dziś w wielkiej mierze prywatne. Chodzi przede wszystkim o banki, a szerzej - po prostu o przedsiębiorstwa. Mimo to warto się zastanowić, czy nie dałoby się wprowadzić zakazu uczestnictwa tych ludzi w życiu publicznym - odpowiedział premier. Czy warto się nadal szarpać z takimi koalicjantami? - pyta "Wprost". - Nie ukrywam, że się nad tym zastanawiam. Choć w obecnej sytuacji innej możliwości raczej nie ma. Nie wykluczam jednak, że któregoś dnia może się okazać, że cena podbita przez LPR albo Samoobronę jest zbyt wysoka - odpowiada szef rządu. Nawiązując do artykułu "Rzeczpospolitej", która twierdzi, że w najbliższej przyszłości czeka nas rząd mniejszościowy, premier mówi, że "nie traktuje tego artykułu w kategorii rewelacji, bo od początku mówił, że jeżeli Andrzejowi Lepperowi zostaną postawione zarzuty prokuratorskie, będzie to oznaczało, że opuści on rząd". Spośród członków swego gabinetu premier najlepiej ocenia Grażynę Gęsicką i Zbigniewa Ziobrę. A kogo najgorzej - "zostawi to dla siebie. Ci, których być może odwołam, mają duże zalety, ale w moim przekonaniu reprezentują koncepcje, których nie da się zrealizować". Zapowiada, że odwoła "jedną, może dwie osoby". Wybiegając myślą w perspektywę wyborów prezydenckich w 2010 roku, premier mówi, że Lech Kaczyński "to zdecydowanie najlepszy prezydent, jakiego mieliśmy". On sam nie zamierza kandydować. - Bycie premierem już mi wystarczy.