Premier już wie, a Gilowska...
Zyta Gilowska w przyszłym tygodniu wróci do rządu - poinformował Jarosław Kaczyński. Ona sama nie potwierdziła tego do tej pory.
Wczoraj wieczorem, podczas międzylądowania samolotu specjalnego w Islandii w drodze do USA premier podkreślił, że powołanie Zyty Gilowskiej na funkcję wicepremiera i ministra finansów to tylko formalność. Jak powiedział, sytuacja wymaga jedynie, by zarówno on, jak i prezydent byli w kraju.
- Dopiero kiedy to się stanie, będzie można mówić o tym jako o kwestii ostatecznie załatwionej. Ja decyzję podjąłem. To jest sprawa wydawałoby się prosta i nieprosta - żebym ja i prezydent razem byli w kraju. To jest w tej chwili formalność - powiedział premier dziennikarzom.
Dopytywany, czy Zyta Gilowska podjęła już w takim razie decyzję na tak w sprawie swego powrotu do rządu, odparł tylko, że jest pełen optymizmu w tej kwestii.
Jak jednak powiedział RMF mąż profesor Gilowskiej, była wicepremier jeszcze o niczym nie zdecydowała. - Premier coś tam powiedział, zadecydował na razie sam - mówi Andrzej Gilowski w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Kotem. Posłuchaj:
Czy powrót Gilowskiej jest więc tak oczywisty, jak twierdzi premier? Zastanawia się nad tym Tomasz Skory z RMF:
Propozycję powrotu Gilowskiej do rządu premier ponawiał kilkakrotnie. Ostatnio podczas spotkania z Gilowską w piątek. J. Kaczyński przekazał jej wtedy dokumenty dotyczące finansów państwa.
Gilowska mówiła wtedy, że każdy odpowiedzialny polityk powinien bronić kotwicy budżetowej. Jak powiedziała, choć polska gospodarka jest w stanie znakomitym, to istnieje groźba, że wkrótce mogą się pogorszyć nasze stosunki z Unią Europejską. - Złożyliśmy sporo obietnic, w tej chwili renegocjujemy szczegóły, ale nie możemy sobie robić żartów. Musimy ich przekonać co do sensowności naszych pomysłów na finanse na najbliższych kilka lat, bo w przeciwnym razie Komisja Europejska może wyrazić swoją nieufność, swoje niezadowolenie, a także swoje obawy w formie, która nas będzie sporo kosztowała - przestrzegała Gilowska.
Zytę Gilowską zdymisjonował ze stanowiska wicepremier i minister finansów Kazimierz Marcinkiewicz po tym, jak 23 czerwca Rzecznik Interesu Publicznego złożył do sądu wniosek o jej lustrację, podejrzewając ją o zatajenie związków ze służbami specjalnymi PRL. Ona sama stwierdziła, że jej oświadczenie lustracyjne o braku związków ze służbami PRL jest prawdziwe. Uznała, że padła ofiarą "szantażu lustracyjnego" i złożyła zawiadomienie do prokuratury.
29 czerwca sąd I instancji odmówił wszczęcia procesu, uzasadniając to tym, że Gilowska nie pełni już funkcji publicznej. Po jej zażaleniu, 12 lipca, sąd II instancji wszczął sprawę z urzędu. Uznano, że choć nie pełni już ona funkcji publicznej, zachodzi tu przewidziany przez ustawę inny, "szczególnie uzasadniony przypadek", by prowadzić proces.
6 września Sąd Lustracyjny uznał, że Zyta Gilowska nie była agentem służb specjalnych.
INTERIA.PL/RMF/PAP