Prawie 80 tysięcy za służbową komórkę
Blisko 80 tysięcy złotych - tyle wyniósł rachunek służbowej komórki Piotra Piętaka, wiceministra spraw wewnętrznych i administracji w rządzie PiS - dowiedział się "Dziennik".
Przełożeni nie byli dla niego surowi. Już po przegranych wyborach zdecydowali, że zwróci do resortowej kasy jedynie 14 tysięcy złotych. - Nie czuję się winny - broni się Piętak. Dziwne, bowiem wiceministra wpędziła w kłopoty jego własna żona. Po korytarzach resortu spraw wewnętrznych od kilku miesięcy krążyła plotka o niebotycznym rachunku za telefon komórkowy wiceministra Piętaka. - Tylko ścisłe kierownictwo znało szczegóły sprawy. Ówczesny szef MSWiA Władysław Stasiak obawiał się reakcji opinii publicznej, gdyby prawda wyszła na jaw - tłumaczy gazecie były już urzędnik resortu.
Na oficjalne pytanie o koszt komórkowych połączeń wiceministra "Dziennik" uzyskał odpowiedź potwierdzającą płotki. - Z tytułu użytkowania służbowego telefonu komórkowego koszty od stycznia do listopada wyniosły 2234 zł. Z tytułu połączeń (za pomocą komórki) do internetu: 76 337 zł. - poinformowała gazetę naczelnik wydziału komunikacji MSWiA Emilia Salach-Pezowicz.
Wiceminister, który w resorcie odpowiadał za informatyzację państwa (m.in. akcję wymiany dowodów osobistych) nie czuje się winny. - Błąd tkwił w administracji ministerstwa, która tak skandaliczną umowę podpisała z operatorem, bez limitu kosztów - oburza się Piętak. Tymczasem, jak się okazuje, służbowego laptopa wraz ze służbową kartą telefoniczną pozwalającą na surfowanie w internecie zabrali ze sobą na urlop żona i syn wiceministra.
- Wiceminister złożył oświadczenie, z którego wynikało, że w okresie użytkowania telefonu wykonał połączenia internetowe o charakterze niesłużbowym na 14 282 zł. W dniu 22 listopada uregulował tę kwotę dokonując przelewu na konto resortu - informuje Salach-Pezowicz z MSWiA. Pozostałą część rachunku, czyli 62055 zł, minister Stasiak lekką ręką uregulował z budżetu resortu.
Zdecydowanie mniej wyrozumiała dla Piętaka jest Julia Pitera, która dziś w rządzie Donalda Tuska odpowiada za walkę z korupcją. - To skandal, w który trudno uwierzyć. Sytuacja jasno pokazuje, że rząd Prawa i Sprawiedliwości jedynie mówił o tanim państwie. W rzeczywistości zaś korzystano z przywilejów władzy na potęgę. Teraz sprawdzę koszty komórek byłego rządu, a księgowi dostaną jasne wytyczne: nigdy nie akceptować takich rachunków - zapowiada minister, która zamierza również poddać drobiazgowej kontroli służbowe karty kredytowe ministrów Jarosława Kaczyńskiego.
INTERIA.PL/PAP