Pracowity dzień komisji
Doradca Jana Kulczyka Marek Modecki i były prezydencki minister Marek Ungier zeznawali dziś przed komisją ds. Orlenu. Śledczy głosowali też nad wnioskiem o wykluczenie z komisji Romana Giertycha.
Modecki - jeden z uczestników i organizatorów spotkania Kulczyka z Władimirem Ałganowem - oświadczył dziś przed komisją, że lecąc wraz z najbogatszym Polakiem w lipcu 2003 roku do Wiednia wiedział, z kim mają się tam spotkać, ale nie poinformował o tym Kulczyka. Dodał, że nie zawsze mówi biznesmenowi o nazwisku osoby, z którą organizuje mu spotkanie.
Sam Kulczyk utrzymuje właśnie, że nie wiedział, z kim ma się spotkać w Wiedniu. Modecki wyraził dziś przypuszczenie, że z kolei Ałganow miał świadomość, iż ma się spotkać właśnie z Kulczykiem.
Modecki - podobnie jak wcześniej inni uczestnicy spotkania: Aleksander Żagiel, Andrzej Kuna i sam Kulczyk - zeznał, że tematem rozmów było wstępne omówienie możliwości przesyłu energii elektrycznej z Rosji poprzez Polskę na południe Europy. Jak zaznaczył, to w tym celu Kulczyk przyleciał do Wiednia. Modecki dodał, że do dalszych rozmów w tej sprawie nie doszło.
Doradca Kulczyka odpowiedział przecząco na pytanie Zbigniewa Wassermanna, czy w czasie spotkania rozmawiano także o rynku naftowym. - O ropie Ałganow wspomniał pod koniec lunchu, mówiąc, "żeby z tym interesem nie wyszło tak, jak w przypadku Rafinerii Gdańskiej" - dodał. Jego zdaniem, Ałganow miał na myśli to, że Rafineria nie została sprzedana konsorcjum Rotch-Łukoil.
Modecki oświadczył także, że w jego obecności Kulczyk nie powoływał się na "pierwszego".
Przesłuchanie doradcy Kulczyka trwało prawie cztery godziny. Ma on jeszcze zostać wezwany przed komisję na przesłuchanie w trybie tajnym.
Ungier przeczy Kaczmarkowi
Przed Modeckim posłowie zadawali pytania byłemu prezydenckiemu ministrowi, Markowi Ungierowi, który przyznał, że mniej więcej raz na miesiąc - "choć może częściej, a może rzadziej" - Jan Kulczyk bywał w Kancelarii Prezydenta.
Ungier nie wyjaśnił - o co prosił Roman Giertych - czym można tłumaczyć, że w księdze wejść i wyjść do i z Kancelarii Prezydenta w latach 2002-2003 została odnotowana tylko jedna wizyta Jana Kulczyka.
Świadek zapewnił, że tematem jego spotkań z Kulczykiem nie był skład Rady Nadzorczej PKN Orlen. Nie rozmawiał też z nim na temat jego wiedeńskiego spotkania z Ałganowem. Powiedział też, że nie wie, czy prezydent rozmawiał z Kulczykiem o tym spotkaniu.
Śledczy przesłuchiwali dziś byłego szefa gabinetu prezydenta przez ponad 4 godziny. Niewykluczone jednak, że będzie on jeszcze raz wezwany przed komisję - tym razem na konfrontację z byłym ministrem skarbu, Wiesławem Kaczmarkiem.
Ungier zaprzeczył bowiem zeznaniom Kaczmarka, że w czasie rozmowy z nim w dniu 20 lutego 2002 roku, a więc tuż przed Walnym Zgromadzeniem Akcjonariuszy PKN Orlen, przekazał mu listę kandydatów do Rady Nadzorczej tego koncernu.
- Nigdy składy personalne organów spółki PKN Orlen nie były i nie są ustalane czy zatwierdzane, w Pałacu Prezydenckim - zapewnił Ungier. - Nie istniał zwyczaj konsultowania przez Kancelarię Prezydenta z Janem Kulczykiem składu rad nadzorczych spółek - dodał.
Były prezydencki minister zapewnił też, że nie dopuścił się ujawnienia tajemnicy państwowej, które miało polegać na ostrzeżeniu i poinformowaniu Kaczmarka o toczącym się w jego sprawie postępowaniu w związku z rzekomym przyjęciem przez ministra skarbu łapówki za pomoc Rosjanom przy zakupie Rafinerii Gdańskiej.
Ungier oświadczył, że nie dysponował wiedzą o śledztwach prowadzonych w sprawie Kaczmarka przez ABW, więc nie było możliwości, by go o tym poinformował. Przyznał natomiast, że w sierpniu 2003 roku spytał Kaczmarka, czy zna plotkę krążącą po mieście dotyczącą przyjęcia korzyści majątkowej od Łukoila w zamian za pomoc przy prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej i powiedział, że cała sprawa wiązana jest z jego osobą. - Kaczmarek oświadczył, że zna te plotki i może je ocenić tylko jako prowokację - mówił Ungier.
Giertych śledzi dalej
Dzisiejsze obrady śledczych zaczęły od odrzucenia wniosku Andrzeja Aumillera (UP) o wyłączenie z prac komisji Romana Giertycha. Za wnioskiem było 4 posłów, przeciwko - 6. Sam Giertych nie głosował.
Aumiller złożył wniosek z związku ze środową decyzją komisji, aby zwrócić się do IPN o teczki świadków. Giertych, prowadząc wtedy obrady w zastępstwie Józefa Gruszki, pod nieobecność 6 posłów, poddał pod głosowanie ten wniosek.
Giertych odpierał zarzuty Aumillera. - We wtorek, dzień przed głosowaniem nad wnioskiem w sprawie teczek 32 świadków, komisja zdecydowała, że zwróci się do IPN o teczki Kulczyka i jego współpracowników. Wtedy nikt nie zwrócił na to uwagi, dopiero kiedy przeszedł wniosek w sprawie m.in. prezydenta Kwaśniewskiego podniósł się głos - oświadczył Giertych.
Podkreślił on również, że komisji potrzebne są dokumenty z IPN, ponieważ z jej prac wynika, iż wiele spraw ma swoje korzenie w systemie służb PRL.
INTERIA.PL/RMF/PAP