Pomostówki Platformy to program lewicy
Jerzy Hausner, wicepremier w rządach Leszka Millera i Marka Belki, przypomina w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" losy reformy emerytalnej i emerytur pomostowych.
"GW": Prezydent i związkowcy mówią, że to niesprawiedliwe, że hutnik zatrudniony w 1998 r. będzie miał prawo do pomostówki, a zatrudniony kilka miesięcy później - już nie.
J. Hausner: Gdy wprowadzamy jakieś rozwiązanie, to ono obowiązuje od pewnego momentu, i zawsze ci, którzy mieli przed tym momentem jakieś uprawnienia, są w lepszej sytuacji. Ten argument pojawił się przy reformie emerytalnej i prawnicy konstytucjonaliści orzekli, że ustawa wprowadzająca system kapitałowy w miejsce systemu solidarności pokoleniowej nie narusza praw nabytych. Gdyby zasada praw nabytych była rozumiana bezwzględnie, bezwarunkowo, to w zasadzie nigdy nie można by niczego w obszarze polityki społecznej zmienić. Wtedy podzielono obywateli na trzy grupy: zaczynających pracę, tych, którzy mogą dokonać wyboru ZUS czy OFE, i tych najstarszych, którzy nie mogą wejść do nowego systemu. Przypominam, że to, iż od 1 stycznia 2006 r. nie ma wcześniejszych emerytur, zostało uchwalone w roku 1998.
"GW":Jacek Rybicki z "S" mówi, że związki inaczej by rozmawiały, gdyby rząd położył na stole nie tylko kwestię emerytur pracowniczych, ale też mundurowych, górniczych i rolniczych z KRUS. Wtedy można by kompleksowo załatwić całą sprawę.
J. Hausner: Ja bym gorąco poparł taki pomysł: siądźmy i załatwmy sprawę w szerszym pakiecie. Ale ten argument nie jest dzisiaj podawany po to, żeby rozwiązać problem, tylko po to, by uniemożliwić jego rozwiązanie. Chodzi oto, by utopić wszystko w kolejnych, pozorowanych i ciągnących się w nieskończoność rozmowach. Wypowiadam się w tej sprawie jednoznacznie - ze związkami zawodowymi w tej sprawie nie można się porozumieć. Kolejne rządy, łącznie z rządem obecnym, uczyniły wszystko, żeby w tej sprawie szukać kompromisu, i prowadziły uczciwy dialog.
INTERIA.PL/PAP