Polityczne gry losowe
Od kilku dni wokół ustawy o grach losowych robi się coraz goręcej. Anita Błochowiak oskarżana o wprowadzenie słynnej poprawki zmniejszającej podatek od automatów zapowiedziała, że nie będzie kozłem ofiarnym.
- Nigdy nie ulegałam lobbystom; nie będę kozłem ofiarnym - oświadczyła dzisiaj Anita Błochowiak (SLD), odnosząc się do prac przy ustawie o grach losowych podczas zorganizowanej przez siebie konferencji prasowej. - Jestem w stanie udowodnić, że przy pracach nad ustawą o grach losowych dochowałam najwyższych starań i przestrzegałam norm prawnych - powiedziała.
Podkreśliła, że nie będzie kozłem ofiarnym ani - jak powiedziała - publikacji dziennikarskich, ani politycznych wystąpień polityków Platformy Jana Rokity i Zbigniewa Chlebowskiego.
O co tak naprawdę toczą się gry polityczno-losowe? Na razie nie wiadomo. Wiadomo, że są "jednoręcy bandyci", na których ktoś gra i główni rozgrywający, którzy zarabiają na tym olbrzymie pieniądze. Przypominamy kolejne odsłony tej gry.
NIEDZIELA Szef Kancelarii Premiera Marek Wagner oświadcza na specjalnie zwołanej konferencji, że poprawkę zaproponował poseł Platformy Obywatelskiej Zbigniew Chlebowski, a nie Anita Błochowiak. - Nigdy pani poseł Błochowiak nie proponowała stawki 50 euro od automatu - zapewniał Wagner.
PONIEDZIAŁEK Lider PO Jan Rokita odpowiada, że to oszczerstwa i przedstawia "kwity": poprawkę miała zaproponować właśnie Błochowiak. - To są poprawki również na trzech stronach zgłoszone w tejże samej podkomisji przez posłankę SLD, panią Anitę Błochowiak. Poprawka 9. proponuje obniżenie opodatkowania automatów do gry z kwoty 200 euro do 50 euro - mówił Rokita.
WTOREK Marszałek Sejmu Marek Borowski przedstawia publicznie tzw. białą księgę, która ma wyjaśnić, kto tak naprawdę jako pierwszy zaproponował mniejszą opłatę za automaty. Nie można stwierdzić jednoznacznie na podstawie tych dokumentów, kto zgłosił poprawkę. Czyli "biała księga" niczego nie "wybieliła".
ŚRODA Niewykluczone, że Jerzy Jaskiernia już jutro będzie przesłuchany w charakterze świadka przez prokuratorów z Gdańska. Chodzi o śledztwo prowadzone ws. możliwości wręczenia Jaskierni 10 mln dol. łapówki w zamian za załatwienie korzystnych przepisów w rządowej ustawie o grach losowych.
W tej sprawie prasa wymienia również nazwisko Macieja Skórki nie tylko właściciela tysięcy automatów do gry, ale też do niedawna współpracownika szefa klubu parlamentarnego SLD, który sprawował oficjalnie funkcję "społecznego asystenta" Jaskierni.
Szefowie gdańskich prokuratur, którzy mają wyjaśnić, czy szef klubu parlamentarnego SLD Jerzy Jaskiernia wziął łapówkę w zamian za korzystne zmiany do ustawy o grach losowych, nagle i pilnie wyjechali do Warszawy. - Ten wyjazd był przygotowaniem zaplecza pod przesłuchanie - usłyszał reporter RMF w prokuraturze. Szef prokuratury okręgowej i prowadzący sprawę prokurator zamawiali pokoje w hotelu i sprawdzali, kiedy świadkowie będą mogli stawić się na przesłuchanie.
Zrobili to osobiście, bo - jak tłumaczono - sprawa jest głośna i trzeba się do niej dobrze przygotować. Dla gości z Gdańska czas znalazł minister sprawiedliwości. - Pytał o śledztwo, ale nie ma mowy o żadnych naciskach - zapewniał rzecznik gdańskiej prokuratury Konrad Kornatowski. - Jako prokuratorzy nie kierujemy się w pracy opcją polityczną i preferencjami seksualnymi. A to, że pani minister i pan Jaskiernia prezentują tę samą opcję, to nie dotyczy nas - podkreślił.
Szef Kancelarii Premiera Marek Wagner potwierdził dzisiaj, że w październiku ub. roku do Kancelarii Premiera wpłynęło pismo od prezesa Polskiego Monopolu Loteryjnego Ryszarda Naleszkiewicza w sprawie ustawy o grach losowych.
Matuszewski: Automaty do gry to czysty interes
Automaty do gry (...) to jest czysty biznes prowadzony przez czystych ludzi - mówi Stanisław Matuszewski, prezes Izby Gospodarczej Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych. Ciągnie się za nim korupcyjne odium, bo prawo nigdy w tej kwestii nie było dobrze skonstruowane - dodaje.
INTERIA.PL/RMF/PAP