Rozmówcy zastrzegli sobie anonimowość, gdyż nie wolno im ujawniać ściśle strzeżonych informacji. Gazeta przytacza fragmenty relacji polityków zastrzegając, że to tylko jedna z wersji. "Amerykanie poprosili nas o możliwość międzylądowań i utworzenia w Polsce ośrodka, ale nie nazwali tego więzieniem, tylko ośrodkiem śledczym. Mówili, że będą tam przebywać ich współpracownicy" - powiedział "Gazecie Wyborczej" jeden z polityków. Kwaśniewski miał ponoć o niczym nie wiedzieć, bo kontakty odbywały się na poziomie rządu i służb. Dwaj pozostali cytowani politycy SLD twierdzą, że prezydent zaczął sprawdzać, co się dzieje, po tym jak George W. Bush bardzo wylewnie mu dziękował w czasie swojej wizyty w Polsce w 2003 r. "No i dokopał się do tego. Wściekł się, kazał ośrodek zamykać" - twierdzi jeden z nich. Aleksander Kwaśniewski odmawia komentarzy w tej sprawie i od lat powtarza, że współpraca wywiadu polskiego i amerykańskiego była, a więzień nie było. Więcej w "Gazecie Wyborczej".