Pilot Marek Szufa spoczął na warszawskich Powązkach
Na warszawskich Powązkach pochowano w piątek pilota Marka Szufę, który zginął w wypadku samolotowym 18 czerwca podczas V Płockiego Pikniku Lotniczego. Był najlepszym z najlepszych, mistrzem podniebnych lotów - mówił bp polowy Józef Guzdek podczas mszy w intencji Szufy.
Pożegnanie kpt. Marka Szufy
Pilot został pochowany w asyście Kompanii Honorowej na Powązkach.
Za wybitne zasługi dla lotnictwa prezydent Bronisław Komorowski przyznał pośmiertnie Markowi Szufie Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczenie przekazał rodzinie tragicznie zmarłego pilota i sportowca doradca prezydenta Jan Lityński.
Mówimy "do zobaczenia"
W homilii kapelan szybowników i lotników ojciec Dominik Orczykowski powiedział m.in.: - Lotnictwo było największą pasją, największą miłością Marka. Przewoził w powietrzu tysiące pasażerów, a swymi akrobacjami cieszył wzrok ludzki. Był skrzydlatym rycerzem. Nie żegnamy ciebie Marku, mówimy "do zobaczenia" - dodał.
Wielokrotny mistrz świata i Europy w akrobacji szybowcowej Jerzy Makula, także pilot polskiego przewoźnika podkreślił, że chociaż rywalizował z Szufą w powietrzu, to zawsze żyli we wzajemnej przyjaźni. Chociaż sam jest wielce utytułowanym zawodnikiem, przyznał, że Szufa był mistrzem podniebnego teatru; ciągle wymyślał nowe programy, ciągle stawiał sobie nowe wyzwania.
- Za wcześnie odleciałeś, pozbawiłeś widzów radości - powiedział bratanek Edwarda Makuli (zm. 15 stycznia 1996), medalisty szybowcowych mistrzostw świata w klasie otwartej.
"W tym jednym momencie zabrakło szczęścia"
- Z trudem dociera do nas to, co stało się 18 czerwca. Ale dzięki ludziom z ogromną pasją, taką, jaką miał Marek, rozwija się lotnictwo. Niewielu pilotów potrafi z takim artyzmem pokazać sztukę pilotażu. Marka, medalisty mistrzostw Polski i świata w akrobacji samolotowej, ani na chwilę nie opuszczała radość z latania. Trzymał stery ciągle z taką samą dziecięcą radością. I tą pasją zarażał innych - mówił prezes Aeroklubu Polskiego Włodzimierz Skalik.
Z kolei prezes Aeroklubu Warszawskiego, gen. Gromosław Czempiński zaznaczył, że w każdej dziedzinie życia potrzeba szczęścia. - A tego szczęścia, w tym jednym momencie, zabrakło i straciliśmy Marka.
Wypadek na pikniku lotniczym w Płocku
Ikona, chlubą i ambasador PLL LOT
Szufa był czynnym pilotem, kapitanem Polskich Linii Lotniczych LOT, z którymi związał się w 1979 r. - Od 20 lat siadał za sterami naszych największych samolotów Boeing 767. Cieszył się ogromną sympatią i uznaniem pracowników. Był ikoną, ambasadorem i chlubą PLL LOT - wspomniała wiceprezes zarządu Wiesława Musiał.
Urodzonego w 1954 roku Marka Szufę mieli pożegnać z góry jego koledzy. Nad Powązkami miały przelecieć samoloty Grupy Akrobacyjnej Żelazny, Iskra, Turbolet. Niestety, nie pozwoliła na to pochmurno-deszczowa pogoda.
W sobotę, 18 czerwca, na zakończenie pierwszego dnia płockiego pikniku, samolot Szufy, schodząc z wysokości uderzył w lustro wody i rozbił się. Ratownikom udało się wydobyć pilota i przewieźć na plażę, gdzie przez ponad pół godziny zespół medyczny przeprowadzał akcję reanimacyjną. Kontynuowana była również w karetce, która odwiozła go do szpitala, gdzie mimo wysiłków lekarzy zmarł.