Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Pawlak: Marszałek wykonuje zadanie, nawet go dobrze nie przygotowano

Trudno uwierzyć w to, że Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Marek Belka jako szef NBP to samodzielne inicjatywy marszałka Sejmu. Komorowskiemu nawet nie przekazano, gdzie Belka obecnie pracuje - mówi gość Przesłuchania RMF FM Waldemar Pawlak.

/Agencja SE/East News

Agnieszka Burzyńska: Ma pan szczęśliwą rękę w polityce? Ma pan farta?

Waldemar Pawlak: - Myślę, że tak.

Pan powiedział - recenzując kandydaturę Marka Belki - że jak ktoś nie ma farta, to nawet jak jest fachowcem, to nie jest dobrze. W pańskim politycznym życiu jest w tej chwili dobrze?

- Generalnie mogę powiedzieć, że szczęście mi dopisało w ciągu tych ostatnich kilkudziesięciu lat, bo w 1989 roku, gdzie tak trochę dla sportu uczestniczyłem w wyborach i zostałem posłem, a potem to już trzeba było się starać.

A dziś to szczęście opuszcza pana?

- Nie sądzę.

A nie czuje pan oddechu Andrzeja Leppera na plecach, nie czuje pan niepokoju? Sondaże macie bardzo podobne.

- Pani chyba raczy żartować. Pani się przejmuje sondażami, naprawdę?

Pan się w ogóle nie przejmuje?

- Zupełnie, bo jakoś tak się zupełnie nie sprawdzają. A jeżeli pani chce wychwalać Leppera, to niech pani zaprosi tutaj pana Andrzeja Leppera, to on pewnie z panią chętnie porozmawia.

Nie, pytam, bo pańscy partyjni koledzy jednak się trochę niepokoją.

- To zrozumiałe, wszyscy się niepokoją. Czasy są trudne, niełatwe, dużo jest zaskakujących wydarzeń.

A nie męczy pana polityka i ta kampania?

- Gdyby mnie męczyła, to bym znalazł sobie ciekawsze zajęcie.

To dlaczego ta kampania idzie tak niemrawo?

- Kampania w tym roku ma zupełnie inny charakter niż zwykle, bo to nie jest żadne widowisko, jeżeli mamy na początek tragiczny wypadek pod Smoleńskiem, potem po 2-3 tygodniach przychodzi powódź, to trudno tu mówić o kampanii. Trzeba robić też inne rzeczy, trzeba pojechać z konkretnym wsparciem dla tych, którzy uczestniczą w akcjach ratowniczych, trzeba ogarnąć zarządzanie kryzysowe. To jest działanie, które jest bardzo praktyczne i konieczne.

A gdy jeździł premier z marszałkiem - pan to krytykował.

- Nie, mówiłem tylko o tym, że są różne role. I to nie chodzi o to, żeby decydenci jeździli na wały powodziowe, bo wtedy tylko odwracają uwagę od akcji ratowniczej, tylko żeby skupić się na roli. Przepraszam, ale rolą ważnych osób w państwie jest koordynowanie instytucji, którymi zarządzają.

Pan powiedział, że pan nie będzie pajacował w tej kampanii. I to była odpowiedź na pytanie, dlaczego pan nie jeździ na te wały.

- Dokładnie.

To marszałek pajacuje, premier pajacuje?

- To jest pani ocena.

Nie, ja się pytam.

- Jeżeli pani tak surowo ocenia marszałka czy premiera, to może pani przesadza.

Ja się pytam, jak pan ocenia.

- Ja mówię tylko o mechanizmach i ja nie odnosiłem się do konkretnych osób. Jeżeli pani ma takie surowe oceny, to może pani trochę przesadza.

Ale te występy na wałach - to jest pajacowanie czy nie?

- Generalnie tak, bo tam jest miejsce, gdzie trzeba udzielić wsparcia tym, którzy prowadzą działalność ratowniczą i nie ma miejsca na celebrę i na jakieś uroczystości, tylko trzeba szybko, sprawnie prowadzić działania ratownicze.

Jeśli pan nie uzyska 5 procent w tych wyborach - co będzie dalej?

- A jeżeli uzyskam więcej niż 5 procent, to co będzie?

To będzie w miarę dobrze. A jeżeli nie uzyska pan? Polityk zawsze zakłada czarne scenariusze. Ktoś mówi "nie dał rady...".

- Wie pani, w polityce jeżeli na serio się uczestniczy, to nie ma żadnego strachu czy ryzyka, bo to jest tylko sprawa wewnętrznej oceny, czy zrobiło się wszystko, co było w tej sytuacji możliwe.

Pan się nie boi, że koledzy będą chcieli rozliczać?

- Proszę pani, ja byłem i na pierwszej linii, byłem też odstawiany w polityce. Ja sobie dałem radę w różnych miejscach i nie mam jakichś stresów dotyczących tego, że będę miał takie czy inne zajęcie. Ja żadnej pracy się nie boję.

Koalicja z Platformą Obywatelską to powód do zadowolenia, do szczęścia?

- Na pewno jest to przykład trochę bardziej budujący niż chociażby koalicja z poprzedniego sezonu, czy jeszcze z poprzednich sezonów.

Chce pan powiedzieć, że "spokój, szacunek, budowanie" to wciąż motto tej koalicji?

- Na pewno bardzo ważne jest, żebyśmy pokazali chociażby taki przykład, że zachowując swoją tożsamość możemy wiele dobrych rzeczy dla Polski zrobić. Ważna jest różnorodność, pluralizm, ważne jest zachowanie takiego zróżnicowanego świata politycznego, świata kolorowego, a nie robienie czarno-białej telewizji znowu.

Ale coraz częściej krytykuje pan poczynania koalicjanta. Nie podoba się panu pomysł powołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego, nie podoba się kandydatura Marka Belki - to poważny zgrzyt. Czy to tak, jak mówią pańscy koledzy z Platformy, jest kampania, to Waldemar Pawlak musi się odróżniać, trudno, przejdzie mu, będzie dobrze?

- Pani przegina, bo pani próbuje przypisać Platformie poczynania pana marszałka Komorowskiego, których on nawet z Platformą nie uzgadnia.

A pan wierzy w to, że to jest wyłączna inicjatywa marszałka Komorowskiego? Tak już na poważnie.

- Tak już na poważnie, to trudno w to uwierzyć, bo marszałkowi nawet nie przekazano, gdzie tak aktualnie pan premier Belka pracuje. I to by świadczyło o tym, że wykonuje zadanie, do którego nawet nie przygotowano mu dobrze papierów.

Według pana Bronisław Komorowski to polityk samodzielny, czy nie do końca?

- Życie pokaże. Chwilami odnoszę wrażenie, że myli się trochę samodzielność z takim autorytarnym działaniem, bo co innego jest samodzielne działanie, ale w rozsądnej dyskusji, dialogu z różnymi partnerami, żeby decyzje były roztropne. A co innego jest działanie autonomiczne, tyle tylko, że pozbawione rozsądnej, roztropnej refleksji nad kontekstem i sytuacją.

A na kogo Waldemar Pawlak zagłosuje w drugiej turze? Komu przekaże głos?

- O, postaram się, żeby mogła pani na mnie zagłosować także i w drugiej turze.

Ale jako lojalny koalicjant powinien pan dzisiaj zakrzyknąć: "Oczywiście na Bronisława Komorowskiego, jeżeli będzie taka potrzeba!" Dlaczego pan tak nie zakrzyknie?

- Moja droga pani, a jak Bronisław Komorowski nie będzie w drugiej turze, to liczę, że zagłosuje na mnie. Pani też może.

Pan w to wierzy? Jest pan realistą. Możemy sobie żartować oczywiście.

- A pani wierzyłaby w to, że wybory będziemy mieli w czerwcu? Wie pani, życie jest często bogatsze niż takie proste obserwacje. Niech pani troszeczkę pozwoli pracować wyobraźni.

Mam wrażenie, że to jest zupełnie inna historia. Może po cichu jednak pan wysyła te sygnały do PiS-u licząc na jakąś inną koalicję?

- Pani redaktor, jeżeli pani sympatyzuje z PiS-em, to ja bardzo szanuję pani poglądy, ale...

Ja bardzo lubię, jak pan tak zawsze odbija piłeczkę.

- Pani robi insynuacje, to się pani odwdzięczam.

Pytam!

- Nie, pani nie pyta w ogóle, pani próbuje mnie ustawić, zupełnie nie wiem, na jakiej podstawie.

Nie. Pytam, czy wyobraża pan sobie inną koalicję niż z Platformą Obywatelską.

- Ja wyobrażam sobie, że wyborcy podejmą prawdziwe wybory i to oni zdecydują, jaka jest geografia. Jeżeli wyborcy ocenią, że potrzebna jest zmiana proporcji w parlamencie, to wtedy będziemy musieli uszanować wolę tych, którzy głosują i zastanowić się nad zbudowaniem sprawnie, skutecznie funkcjonującej koalicji. Ale to jest decyzja ludzi, którzy głosują.

To na koniec. Panie premierze, jest pan mocno zaangażowany w projekty energetyczne, a tymczasem Ministerstwo Rozwoju Regionalnego chce odebrać dotacje projektom energetycznym i uwolnione 300 milionów euro oddać inwestycjom hydrologicznym. Co pan na to?

- Nie mam takiego oficjalnego stanowiska. Są różne pomysły.

Ale minister Bieńkowska o tym mówiła dosyć otwarcie, że jest taki pomysł.

- No dobrze, tylko, wie pani, w odróżnieniu od pani minister Bieńkowskiej nie będę z nią uprawiał polemiki czy dialogu przez media. Czekam na oficjalną propozycję.

Czyli będziecie rozmawiać i może okaże się, że to jest lepszy pomysł, niż to, co pan zaproponował, żeby zrezygnować z boisk na Euro 2012.

- O, wie pani, ja myślę, że jeżeli bierzemy pod uwagę inwestycje w energetykę i inwestycje w boiska, to mniej kłopotliwe byłoby zrezygnowanie z różnego rodzaju wodotrysków przy stadionach, niż zrezygnowanie z inwestycji energetycznych, bo jakby pani prądu zabrakło, to będzie pani bardziej cierpieć, niż gdyby będzie trochę mniejsza hala wystawowa czy ekspozycyjna przy stadionie. Nawet Narodowym Stadionie.

Panie premierze, ale zna pan przywiązanie Polaków do futbolu, piłki nożnej.

- Tak i dzięki temu, który dotyczy orlików mamy tych boisk od groma i ciut ciut. A jeżeli chodzi o stadiony, to oprócz ich wybudowania trzeba mieć pomysł na to, żeby one przynosiły trochę pożytku, aby to nie były puste inwestycje na jeden sezon, a potem tylko stojące pięknie dekoracje.

Pańscy koledzy z rządu przekonują, że to nie są puste inwestycje.

- Dobrze, to ja teraz mówię o tym, że mamy powódź, mamy trudną sytuację i jeżeli szukamy oszczędności i środków...

To pierwsza na boiskach.

- ... ja rozumiem pani entuzjazm i pasję i zaangażowanie piłkarskie i umiłowanie stadionów.

Moje akurat średnie.

- To niech pani wyluzuje, nie musi pani się tak przemęczać tym torturowaniem mnie ze stadionami.

A pan nie jest kibicem?

- Jestem, ale jestem takim umiarkowanym kibicem. Mecze i różnego rodzaju igrzyska są bardzo fajną częścią życia, wolnego czasu, ale oprócz tego jest parę innych ciekawych zajęć, bez których dużo trudniej się obyć niż bez igrzysk czy piłkarskich meczów.

RMF

Zobacz także