Państwem dyrygować się nie da
Zaprzysiężenie rządu Jarosława Kaczyńskiego, który w gruncie rzeczy jest tym samym gabinetem jakim kierował Kazimierz Marcinkiewicz jest na razie dopełnieniem politycznej formalności.
Powstała koalicja trzech partii i na jej czele staje wreszcie szef największego ugrupowania, który od początku był naturalnym kandydatem na premiera. W tym sensie sytuacja normalizuje się. Mamy wyraźne kierownictwo polityczne państwa, jeden ośrodek dyspozycyjny i braterską "kohabitację" między premierem i prezydentem. Mamy jednak również wszystkie wady poprzedniego gabinetu, który wyraźnie dzieli się na dwie części - bardzo silną polityczno - państwową, wzmocnioną jeszcze obecnością szefa PiS w rządzie, dla którego najważniejszy jest program politycznej przebudowy państwa i słabą gospodarczą.
To jest gabinet bez politycznego stratega na miarę Leszka Balcerowicza, Grzegorza Kołodki czy Jerzego Hausnera. Polska "solidarna" nadal nie ma swojego gospodarczego lidera, ma jedynie co najwyżej średniej marki urzędników, którym wyraźnie brakuje pomysłów nawet na rozwiązywanie bieżących spraw gospodarczych. Ewentualny przyszły powrót Zyty Gilowskiej tej sytuacji nie zmieni. Była wicepremier przez miesiące urzędowania nie dała się poznać jako koordynator polityki gospodarczej i skupiła się na kwestiach finansów państwa, głównie na podatkowej kosmetyce, gdyż nawet zapowiadana od dawna ustawa o finansach publicznych gdzieś utonęła. Trudno się więc dziwić, że w dniu zaprzysiężenia już pojawiły się spekulacje o niedalekiej rekonstrukcji rządu. W sferze gospodarczej wydaje się ona konieczna. Podobnie jak w sferze polityki zagranicznej, która na razie okazała się katastrofą.
Objęcie funkcji premiera przez Kaczyńskiego daje szansę na szybsze podejmowanie decyzji pod warunkiem, że każda decyzja nie będzie oglądana pod jednym kątem: kto za nią stoi, komu ona służy. Nieufność i podejrzliwość wpisana jest w naturę braci Kaczyńskich i ich najbliższego otoczenia. Ten krąg podejrzliwości na razie zdaje się zacieśniać, o czym świadczyć może ewentualny powrót Antoniego Macierewicza w bliskie otoczenie rządu, w sferę służb specjalnych, do której Kaczyńscy przywiązują nadmierną wagę. Temu rządowi potrzeba coraz więcej otwarcia na nowe środowiska, na nowe kadry, nowe pomysły. Na razie przeważa zamykanie się w zaufanym gronie. Być może ten stan zmieni się, gdy premier Kaczyński po raz pierwszy w życiu zmierzy się z materią rządzenia państwem, a nie tylko dyrygowania partią. Państwem dyrygować się po prostu nie da.
Polityka