W drugiej co do długości rzece w Polsce masowo umierają zwierzęta. Martwe ryby unoszą się na tafli wody, odnajdywane są również na kamieniach i brzegach, bo - najprawdopodobniej - instynktownie próbowały uciec przed toksynami. - Ludzie zorganizowali się oddolnie, aby zebrać martwe zwierzęta. To dramat, że służby nie działają i tak musi to wyglądać. Odrą płyną niebezpieczne substancje, a ludzie - bez środków ochrony własnej, na własny koszt - musieli czyścić rzekę - mówi Interii Ewa Drewniak z Klubu Przyrodników. Jak dodała, ochotnicy "pięknie się zorganizowali przykładowo w Cigacicach". - To były tysiące ludzi, a wśród nich uchodźcy z Ukrainy oraz zwykli mieszkańcy. We wszystkim uczestniczył także Polski Związek Wędkarski - wyliczyła. Podkreśliła, że śniętych ryb wyławiano tak wiele, że pojawiały się problemy z ich odbiorem do utylizacji. - Za te działania powinno płacić państwo, bo to nie my - społeczeństwo - zanieczyściliśmy rzekę - uznaje Drewniak. Niemieckie media o rtęci w Odrze. Ochotnicy się wystraszyli W czwartek wieczorem niemieckie media poinformowały, że w próbkach wody z Odry wykryto rtęć. Jak mówi członkini Klubu Przyrodników, te niepokojące doniesienia sprawiły, iż ludzie się wystraszyli i w województwie lubuskim, wzdłuż skażonej rzeki, nie działają już ochotnicy organizujący się przy jej ratowaniu. - Rtęć jest toksyczna. Nie unosi się na wodzie, tylko w niej rozpuszcza, a później kumuluje w organizmach zwierząt, także w rybach. Wydaje się, że teraz w Odrze niczego żywego nie ma, są jedynie padłe ryby - stwierdza Ewa Drewniak. Jej zdaniem "wystarczy się zbliżyć do rzeki i czuć smród". - Ponadto zapach padliny unosi się też w nieodległych trzcinowiskach, ponieważ zwierzęta z lądu piją zatrutą wodę z rzeki - dodaje. Bociany jedzą zatrute ryby. "Łańcuch pokarmowy rusza" Przyrodniczka przytacza również relacje z bocianiej wioski w Kłopocie, gdzie widziano sporo tych ptaków jedzących martwe odrzańskie ryby. - Być może nieżywe zwierzęta są też na dnie rzeki - uściśla. W jej ocenie mamy do czynienia z "największą katastrofą ekologiczną" w Polsce w ostatnich latach. - Za chwilę na zwierzętach, które strują się padłymi rybami, będą żerować następne zwierzęta. Rusza łańcuch pokarmowy - alarmuje. Ewa Drewniak o skażeniu Odry wie od dwóch tygodni. - Żadne Wody Polskie nie powiadomiły ludzi, problem zauważono oddolnie. Na początku sierpnia dzwoniłam do WIOS-iów (inspektoratów ochrony środowiska - red.), Wód Polskich i sygnalizowałam to. Próbowałam też czegokolwiek się dowiedzieć. Usłyszałam od tych instytucji, że ich przedstawiciele są na miejscu i "wszystko jest w porządku" - cytuje. Niemcy poją owce wodą z Odry. "Tam ludzie też nie zostali powiadomieni na czas" Rozmówczyni Interii przypomina, że Odra służyła tysiącom osób do rozrywki: zażywania kąpieli czy spływów kajakowych. - Nikt ich nie ostrzegł. Wrzało jedynie na forach internetowych. Do niektórych ludzi dotarły niepokojące informacje, ale oficjalnych komunikatów zabrakło - mówi. Skażenie to zagrożenie także dla Niemców, ponieważ Odra jest na swoim północnym odcinku rzeką graniczną między Polską a RFN. - W okolicach Owczar, na wysokości Frankfurtu, odnaleziono martwą owcę. Ich stada po stronie niemieckiej piją wodę z Odry. Tam ludzie również nie zostali powiadomieni na czas - zauważa. Ewa Drewniak zapewnia, że ochotnicy chcący ratować skażoną rzekę organizują się w ramach koalicji Czas na Odrę. - Problem nie polega tylko na tym, że wylały się toksyczne substancje. Rząd chce Odrę wybetonować, skanalizować, uczynić z niej drogę wodną dla dużych jednostek. Tymczasem od dawna jest za mało wody, by marzenia rządu się zrealizowały. To się nie uda, nawet za pożyczone miliardy euro z Banku Światowego - podsumowuje.