Okolice Odry usłane padliną. "Czuć smród, wystarczy się zbliżyć"
Informacje o rtęci w Odrze, jakie przekazały niemieckie media, wypłoszyły ochotników sprzątających tysiące śniętych ryb. Tymczasem rozkładające się truchła zwierząt znajdowane są nie tylko w samej rzece. - Zapach padliny unosi się też w nieodległych trzcinowiskach - opisuje Interii Ewa Drewniak ze Stacji Terenowej Klubu Przyrodników w Owczarach. Dodaje, że na początku sierpnia alarmowała państwowe instytucje o zagrożeniu. - Usłyszałam od nich, że są na miejscu i wszystko jest w porządku - mówi.

W drugiej co do długości rzece w Polsce masowo umierają zwierzęta. Martwe ryby unoszą się na tafli wody, odnajdywane są również na kamieniach i brzegach, bo - najprawdopodobniej - instynktownie próbowały uciec przed toksynami.
- Ludzie zorganizowali się oddolnie, aby zebrać martwe zwierzęta. To dramat, że służby nie działają i tak musi to wyglądać. Odrą płyną niebezpieczne substancje, a ludzie - bez środków ochrony własnej, na własny koszt - musieli czyścić rzekę - mówi Interii Ewa Drewniak z Klubu Przyrodników.
Jak dodała, ochotnicy "pięknie się zorganizowali przykładowo w Cigacicach". - To były tysiące ludzi, a wśród nich uchodźcy z Ukrainy oraz zwykli mieszkańcy. We wszystkim uczestniczył także Polski Związek Wędkarski - wyliczyła.
Podkreśliła, że śniętych ryb wyławiano tak wiele, że pojawiały się problemy z ich odbiorem do utylizacji. - Za te działania powinno płacić państwo, bo to nie my - społeczeństwo - zanieczyściliśmy rzekę - uznaje Drewniak.
Niemieckie media o rtęci w Odrze. Ochotnicy się wystraszyli
W czwartek wieczorem niemieckie media poinformowały, że w próbkach wody z Odry wykryto rtęć. Jak mówi członkini Klubu Przyrodników, te niepokojące doniesienia sprawiły, iż ludzie się wystraszyli i w województwie lubuskim, wzdłuż skażonej rzeki, nie działają już ochotnicy organizujący się przy jej ratowaniu.
- Rtęć jest toksyczna. Nie unosi się na wodzie, tylko w niej rozpuszcza, a później kumuluje w organizmach zwierząt, także w rybach. Wydaje się, że teraz w Odrze niczego żywego nie ma, są jedynie padłe ryby - stwierdza Ewa Drewniak.
Jej zdaniem "wystarczy się zbliżyć do rzeki i czuć smród". - Ponadto zapach padliny unosi się też w nieodległych trzcinowiskach, ponieważ zwierzęta z lądu piją zatrutą wodę z rzeki - dodaje.
Bociany jedzą zatrute ryby. "Łańcuch pokarmowy rusza"
Przyrodniczka przytacza również relacje z bocianiej wioski w Kłopocie, gdzie widziano sporo tych ptaków jedzących martwe odrzańskie ryby. - Być może nieżywe zwierzęta są też na dnie rzeki - uściśla.
W jej ocenie mamy do czynienia z "największą katastrofą ekologiczną" w Polsce w ostatnich latach. - Za chwilę na zwierzętach, które strują się padłymi rybami, będą żerować następne zwierzęta. Rusza łańcuch pokarmowy - alarmuje.
Ewa Drewniak o skażeniu Odry wie od dwóch tygodni. - Żadne Wody Polskie nie powiadomiły ludzi, problem zauważono oddolnie. Na początku sierpnia dzwoniłam do WIOS-iów (inspektoratów ochrony środowiska - red.), Wód Polskich i sygnalizowałam to. Próbowałam też czegokolwiek się dowiedzieć. Usłyszałam od tych instytucji, że ich przedstawiciele są na miejscu i "wszystko jest w porządku" - cytuje.
Niemcy poją owce wodą z Odry. "Tam ludzie też nie zostali powiadomieni na czas"
Rozmówczyni Interii przypomina, że Odra służyła tysiącom osób do rozrywki: zażywania kąpieli czy spływów kajakowych. - Nikt ich nie ostrzegł. Wrzało jedynie na forach internetowych. Do niektórych ludzi dotarły niepokojące informacje, ale oficjalnych komunikatów zabrakło - mówi.
Skażenie to zagrożenie także dla Niemców, ponieważ Odra jest na swoim północnym odcinku rzeką graniczną między Polską a RFN. - W okolicach Owczar, na wysokości Frankfurtu, odnaleziono martwą owcę. Ich stada po stronie niemieckiej piją wodę z Odry. Tam ludzie również nie zostali powiadomieni na czas - zauważa.
Ewa Drewniak zapewnia, że ochotnicy chcący ratować skażoną rzekę organizują się w ramach koalicji Czas na Odrę.
- Problem nie polega tylko na tym, że wylały się toksyczne substancje. Rząd chce Odrę wybetonować, skanalizować, uczynić z niej drogę wodną dla dużych jednostek. Tymczasem od dawna jest za mało wody, by marzenia rządu się zrealizowały. To się nie uda, nawet za pożyczone miliardy euro z Banku Światowego - podsumowuje.