Niesforni posłowie
Jeżdżą po pijanemu, walczą z policjantami i gośćmi w dyskotece, "plują" na swoich - wystarczyło kilka miesięcy, by niektórzy parlamentarzyści zdołali popsuć reputację swoich partii.
Prawo, dyscyplina, a czasem po prostu kultura i zdrowy rozsądek - pierwszy etap działalności nowych władz pokazał, że te zasady nie wszystkim parlamentarzystom są znane.
A miało być na trzeźwo
Tak wiele mówiło się o trzeźwości wśród posłów. Zmieniono nawet prawo, by "chwiejący się" za kierownicą parlamentarzyści nie mogli się zasłaniać immunitetem. I co? Wystarczyło parę tygodni, by doczekać się pierwszego, który o nowych przepisach zapomniał.
Janusz Wójcik z Samoobrony, były trener piłkarskiej reprezentacji Polski, wracał z Balu Mistrzów Sportu, ale jadąc po torowisku do domu nie dojechał. Alkomat wykazał prawie półtora promila we krwi. Szef partii Andrzej Lepper był jednak wyrozumiały. Poseł dostał szansę poprawy, a za karę będzie tylko wspomagał wskazane domy dziecka dwoma tysiącami złotych przez siedem miesięcy.
Własne gniazdo kala
O lojalności wobec własnej partii zapomniał usunięty w grudniu z Platformy Obywatelskiej Andrzej Sośnierz. Zarząd partii uznał, że jego wypowiedzi w mediach zdecydowanie szkodzą wizerunkowi partii.
Sośnierz postanowił publicznie skrytykować władze PO, między innymi stwierdzając, że rezygnacja z koalicji z PiS była błędem. Wypowiedzi te zarząd partii uznał też za sprzeczne z decyzją Rady Krajowej Platformy o tym, że partia nie poprze rządu Kazimierza Marcinkiewicza.
Czy były poseł PO stracił na konflikcie z Platformą? Wydaje się, że nie. Nie dość, że zyskał rozgłos, odważnie krytykując władze partyjne, to jeszcze został zwerbowany do PiS, zamieniając ławy opozycyjne na rządowe.
Obiecywali złote góry
Jeszcze dalej niż Sośnierz posunęła się w nielojalności posłanka PiS i była już wiceminister rolnictwa Stanisława Okularczyk. Popełniła błąd i sama postanowiła za niego zapłacić. Kazimierz Marcinkiewicz musiał - chyba bez żalu - dymisję pani wiceminister przyjąć.
Poszło o publikację "Gazety Krakowskiej", która dokładnie przytoczyła słowa Okularczyk na temat rządu, którego jeszcze wtedy była członkiem. - W kampanii wyborczej przedstawialiśmy różne bzdety, obiecywaliśmy złote góry. Rzeczywistość prościej się przedstawia, w ministerstwie dominuje lobbing i grupy interesów, uczciwemu człowiekowi trudno się tam znaleźć - powiedziała wiceminister. - "Warszawka" śmieje się z was, minister Jurgiel nie rozumie problemów małopolskiego rolnictwa, oni nie mają litości - mówiła Okularczyk. Dziś rząd Marcinkiewicza nie korzysta już z jej usług.
Następca Rutkowskiego
"Piotr Misztal to najnowsze personalne odkrycie partii chłopskiej. Uchodzi za spryciarza. W Samoobronie zastąpił detektywa Rutkowskiego, dla którego wzorem też był Brudny Harry. Roch Kowalski z "Ogniem i mieczem" to przy obu kardynał Richelieu" - pisał o nowej "gwieździe" Samoobrony grudniowa "Angora".
Misztal nie zawodzi tych, którzy liczyli, że będzie wesoło. Poseł ostatnio nie stawił się przed łódzkim sądem, bo miał "ważne posiedzenie komisji", na którym zresztą go nie było. Misztal, jako pierwszy poseł tej kadencji, odpowiada przed sądem za niewpuszczenie inspektorów pracy do swojej firmy.
Zasłynął jednak z innego powodu. Według doniesień świadków, chciał bić gości jednej z dyskotek, ubliżał policjantom i groził, że ich zwolni. Także w tym przypadku - podobnie jak w sprawie Wójcika - szefostwo Samoobrony okazało się dość pobłażliwe. Misztal dostał upomnienie oraz nakaz ostrożniejszego zachowywania się poza Sejmem.
Bulterier Kaczyńskiego
- Doskonały mówca, orator - tak o Jacku Kurskim mówią koledzy z PiS. I właśnie słowa Kurskiego kosztowały go - na krótko - miejsce w partii. W październiku koleżeński sąd dyscyplinarny usunął posła z partii w związku z jego przedwyborczym wywiadem dla tygodnika "Angora", w którym powiedział, że dziadek Donalda Tuska na ochotnika zgłosił się do służby w niemieckim Wehrmachcie.
Po miesiącu sąd partyjny PiS pozytywnie rozpatrzył jednak odwołanie Kurskiego i ponownie przyjął go w szeregi członków partii. Ostatnio poseł nawet awansował, przenosząc się z dalszego miejsca na sali sejmowej aż do czwartego rzędu.