Niemcy: Merkel i Steinbach różni spojrzenie na historię
Podczas sobotnich obchodów Dnia Stron Ojczystych w Berlinie dało się słyszeć różnice pomiędzy kanclerz Niemiec Angelą Merkel a szefową Zawiązku Wypędzonych (BdV) Eriką Steinbach - ocenia w dziś niemiecki dziennik "Die Welt".
Zdaniem gazety, różni je przede wszystkim spojrzenie na historię. "Podczas gdy pani Steinbach ocenia: "Hitler otworzył puszkę Pandory. Nikt nie jest tego świadom lepiej niż wypędzeni, bo ponieśli za to zbiorową odpowiedzialność", Merkel mówi o wypędzeniach jako "konsekwencji narodowosocjalistycznej przemocy" - zauważa dziennik, relacjonując przebieg uroczystości BdV, których gościem była niemiecka kanclerz.
Jak dodaje, "sami wypędzeni - spośród których już w 1965 roku tylko 1 proc. zorganizowany był w BdV - często wydają się traktować sprawę bardziej spokojnie i wielkodusznie niż kierownictwo ich organizacji. "Priorytetami są wizyty na starych ziemiach ojczystych, zawiązywanie tam przyjaźni, odbudowa kościołów i pomoc późnym przesiedleńcom" - pisze "Die Welt".
Z kolei "Berliner Zeitung" ocenia, że wystąpienie Merkel na uroczystości BdV było "balansowaniem". "W interesie racji stanu solidarność ze stanowiskiem wypędzonych nie mogła być zbyt wyraźna. 1 września Merkel oczekiwana jest w Gdańsku na uroczystościach upamiętniających wybuch II wojny światowej przed 70 laty. To nie może być przesłonięte przez dysonansy. Z kolei w interesie prowadzącej kampanię wyborczą CDU Merkel musi stworzyć pozory, że chadecji i wypędzonych nic nie dzieli" - ocenia berliński dziennik.
I dodaje, że niemiecka kanclerz jak zwykle poradziła sobie z tym problemem, zachęcając wypędzonych, by nadal opowiadali następnym pokoleniom o swym losie, chwaląc ich wkład w odbudowę i integrację w powojennych Niemczech, a nawet określając ich "ambasadorami porozumienia w Europie". Jednocześnie przez wzgląd na Polskę kanclerz zapewniła, że Niemcy uznają swą odpowiedzialność za historię.
"Erika Steinbach otrzymała, nie będąc wymienioną z nazwiska, tylko dwie ostrożne wskazówki. Najpierw Merkel zaznaczyła, że nadal należy z wyczuciem podchodzić do trosk sąsiadów. Potem przypomniała szefowej Związku Wypędzonych, że "długa, często kontrowersyjna i czasem także nieszczęsna dyskusja nie powstrzymała powstania fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" - zauważa dziennik.
Jak dodaje, chwilę wcześniej Steinbach "w ognistych słowach" dała do zrozumienia, że rości sobie prawo do miejsca w radzie fundacji poświęconej wysiedleniom i stworzyła wrażenie, że toczy się gra o wolność. "Biorąc pod uwagę ten wielki, fałszywy patos, słowa Merkel zabrzmiały niemal jak ostrzeżenie dla Steinbach, by ta nie zagalopowała się za daleko" - ocenia "Berliner Zeitung".
Zobacz również: